[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrożność nakazywała Wulfgarowi wstrzymaćatak, aby mógł lepiej obejrzeć teren i określić siłę przeciwnika, jednak Wulfgar nie był zbytostrożny.Opadł z wielkim rykiem i straszliwym zamachem znad głowy katowskim toporem, a samajego siła wzmocniła pęd upadku.Zaskoczony gigant zdołał wykonać lekki unik, wystarczający, by topór nie rozciął mu karku.Pomimo jego wielkich rozmiarów, siła Wulfgara pozbawiłaby behemota głowy.Mimo to topórzdołał wbić się gigantowi w łopatkę, rozdzierając skórę oraz mięśnie i miażdżąc kość, posyłającgo w pełen bólu chwiejny krok, który spowodował przymusowe przyklęknięcie na jedno kolano.W międzyczasie jednak broń Wulfgara złamała się w połowie drzewca.Wiecznie będącgotowym do improwizacji, barbarzyńca uderzył w ziemię koziołkując, przetoczył się zaraz nanogi i pospieszył do rannego, klęczącego giganta, dzgając go mocno w gardło zaostrzonym,złamanym końcem drzewca.Gdy charczący behemot sięgnął do niego wielkimi, trzęsącymi siędłońmi, Wulfgar wyszarpnął drzewce, zacieśnił uchwyt na jego końcu i uderzył giganta potwarzy.Pozostawił giganta klęczącego na kolanie, wiedząc że wkrótce pojawią się jego przyjaciele.Szukając dobrej pozycji do obrony zauważył, że atak, czy też może lądowanie na podłodze,otworzyło mu na nowo ranę na barku; jego tunika już stawała się wilgotna od świeżej krwi.Wulfgar nie miał czasu, by o tym myśleć.Wrócił na swą wysoką półkę, a na obszar pod nimwkroczyli następni dwaj.Znalazł nową broń w formie wielkiego głazu.Wydawszy z siebiezduszone sieknięcie, Wulfgar uniósł go nad głową i czekał.Ostatni gigant w szeregu, najmniejszy z trójki, usłyszał to sieknięcie i podniósł wzrok akuratw chwili, gdy mężczyzna ciskał głazem i jakże ów gigant zawył!Wulfgar podniósł swą pałkę i zeskoczył, znów wykorzystując swój pęd, by wzmocnić siłęuderzenia, gdy celował w twarz.Barbarzyńca dotknął ziemi i obrócił się z powrotem dobehemola, przebiegając obok jego nóg, by roztrzaskać mu rzepki kolanowe.Zmieniwszy uchwyt,dzgnął mocno w napięte ścięgna z tyłu kolan, jak nauczył go Bruenor.Wciąż trzymając się za strzaskaną twarz i wyjąc z bólu, gigant przewrócił się na ziemię zaWulfgarem, wpadając pod nogi ostatniemu z grupy, jedynemu, który nie poczuł jeszcze ukłuciabroni Wulfgara.* * *Poza jaskinią Morik skrzywił się, gdy usłyszał krzyki i jęki, wycia i nie dający się z niczympomylić odgłos głazu uderzającego o kość.Odczuwając wbrew sobie ciekawość, łotrzyk zbliżył się do wejścia, starając się zajrzeć downętrza, choć bał się i szczerze wierzył, że jego przyjaciel już nie żyje. Powinieneś już być daleko na drodze do Luskan Morik skarcił się pod nosem. Dziświeczorem czeka na Morika ciepłe łóżko.* * *W obydwu przypadkach trafił ich tak mocno jak tylko mógł, a jednak nie zabił żadnegoz trójki, zapewne nawet nie wyeliminował żadnego na zbyt długo z walki.Był odsłonięty i biegłprzez główną komnatę nie wiedząc nawet, czy jest tu inne wyjście.Nie było jednak przy nim wspomnień o Errtu.Był chwilowo wolny od tych emocjonalnychwięzów, znajdował się na samym skraju desperacji i uwielbiał to.Choć raz szczęście było przy nim.We właściwym legowisku Wulfgar znalazł łupy ostatniegonajazdu gigantów, w tym szczątki trzech krasnoludów, z których jeden nosił mały, choć solidnymłot bojowy, a drugi kilka jednoręcznych toporków osadzonych w bandolierze.Rycząc, gigant rzucił się na niego, a Wulfgar wypuścił jeden, dwa, trzy ręczne toporki,uzyskując dwa solidne trafienia.Mimo to osiłek wciąż nacierał i był jedynie o szybki krok odniego, gdy Wulfgar, myśląc że zostanie wbity w ścianę, zamachnął się młotem prosto w jego udo.Barbarzyńca rzucił się desperacko w bok, bowiem chwiejący się gigant nie był w staniepowstrzymać pędu.Wpadł głową na ścianę, osypując sporo kurzu i żwiru ze stropu jaskini.W jakiś sposób Wulfgar zdołał uniknąć zmiażdżenia, lecz pozostawił za sobą swą nową brońi nie był w stanie jej odzyskać do chwili, gdy gigant, którego uderzył głazem wpadł kulejąc dogroty.Zamiast tego Wulfgar sięgnął po złamane drzewce topora.Podnosząc je rzucił się znów nabok, gdy behemot nastąpił na niego ciężkim butem.Wulfgar był już w ruchu, szarżując nawrażliwe kolana, trafiając jedno dwukrotnie, a następnie obracając się wokół przypominającejpień nogi, wychodząc z zasięgu giganta.Wymierzywszy broń, dzgnął znów w tylną częśćzakrwawionej nogi.Gigant leżący pod ścianą wierzgnął, zahaczając o ranny bark Wulfgarai rzucając nim tak, że barbarzyńca uderzył mocno o przeciwległą ścianę.Wulfgar znajdował się w wojowniczym szale.Otrząsnął się po uderzeniu rycząci zaszarżował zaraz z powrotem na kulejącego behemota, zbyt szybko, by ten mógł to dostrzec.Jego nieubłagana pałka znów uderzyła w kolana i choć gigant się na niego zamachnął, Wulfgarnabrał otuchy słysząc nareszcie pękającą kość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]