[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A więc: poczekalnia dla podróżujących tranzytem.Zaczął dygotać; wibracje stały się tak intensywne, że przyszło mu na myśl, żemoże w końcu rozsypać się na kawałki pod wpływem napięcia jak, jak, samolot.Potem nie było już niczego.Tkwił zawieszony w próżni i gdyby miał prze-żyć, musiałby budować wszystko od samego początku, musiałby odkryć ziemiępod swoimi stopami, zanim mógłby zrobić chociaż jeden krok, tylko że nie było112już żadnej potrzeby zawracania sobie głowy takimi sprawami, ponieważ oto tużprzed nim stało to nieuniknione: wysoka, koścista postać Zmierci, w słomkowymkapeluszu z obszernym rondem, w czarnym płaszczu powiewającym na wietrze.Zmierć, wspierająca się na lasce ze srebrną rączką i mająca na nogach oliwkowo-zielone kalosze. A co wy tu robicie? chciała wiedzieć Zmierć. To teren prywatny.Jest tablica. Zostało to powiedziane kobiecym głosem, który był nieco drżącyi bardziej niż nieco wzruszony.Chwilę pózniej Zmierć pochyliła się nad nim żeby mnie pocałować, wpadłw niemy popłoch.%7łeby wyssać ze mnie oddech.Poruszył się nieznacznie, na próż-no próbując protestować. Nie ma wątpliwości, żyje powiedziała Zmierć do, kto to był, do Gibrila. Ale mój drogi.Ten jego oddech: cóż to za smród, kiedy on ostatnio mył zęby?* * *Oddech jednego stał się słodki, natomiast drugiego, w wyniku jednakowych,lecz przeciwnych tajemniczych procesów, nabrał kwaśności.A czego się spodzie-wali? Spadając w taki sposób z nieba: czy wyobrażali sobie, że nie będzie żadnychskutków ubocznych? Siła Wyższa okazała zainteresowanie, powinno to być oczy-wiste dla nich obu, a taka Siła (mówię oczywiście o sobie) ma figlarny, niemalzłośliwy stosunek do spadających much.I jeszcze jedna rzecz, bez niedomówień:wielkie upadki zmieniają ludzi.Sądzicie, że oni spadli z dużej wysokości? Jeślichodzi o spadanie, nikomu nie oddam palmy pierwszeństwa, bez względu na to,czy to istota śmiertelna, czy też nie.Z chmur w popioły, w dół kominem, powie-cie, ze światłaniebios w ogieńpiekieł.pod wpływem stresu wywołanego długimnurkowaniem, jak mówiłem, należy spodziewać się mutacji, a nie wszystkie z nichsą przypadkowe.Dobór nienaturalny.Niezbyt to wysoka cena za ocalenie życia,za ponowne narodziny, za odnowę, a w dodatku w ich wieku.Co? Powinienem wyliczyć te zmiany?Normalny zapach z ust/przykry zapach z ust.I Rosie Diamond wydawało się, że wokół głowy Gibrila Fariszty, kiedy tak stałtyłem do brzasku dnia, spostrzegła słabą, lecz zdecydowanie złocistą, poświatę.I czy na skroniach Czamczy pojawiły się te zgrubienia, pod jego nasiąkniętymwodą melonikiem, znajdującym się wciąż-na-miejscu?I, i, i.113* * *Kiedy jej wzrok padł na dziwaczną, przypominającą satyra postać Gibrila Fa-riszty, tańcującego na śniegu w nastroju dionizyjskim, Rosie Diamond nie przyszlina myśl, powiedzmy, aniołowie.Dostrzegłszy go ze swojego okna, przez zamglo-ną solą szybę, zamglonymi wiekiem oczyma, poczuła dwa walnięcia serca, takbolesne, że przestraszyła się, że może się ono zatrzymać; ponieważ w tym niewy-raznym kształcie zdawała się dostrzegać wcielenie najskrytszego pragnienia swo-jej duszy.Zapomniała już o najezdzcach normańskich, jak gdyby nigdy ich niebyło, i z wysiłkiem zeszła w dół zbocza pokrytego zdradliwymi kamykami, zbytszybko zważywszy bezpieczeństwo swoich jeszcze-niezupełnie-dziewięćdziesię-cioletnich kończyn, aby móc udawać, że krzyczy na tego nieprawdopodobnegonieznajomego za wejście na jej posiadłość.Zwykle była nieprzejednana w obronie swojego ukochanego skrawka wybrze-ża i kiedy latem sobotnio-niedzielni turyści zapędzali się na teren powyżej liniiprzypływu, spadała na nich jak wilk na stado owieczek, tak to nazywała, aby wy-jaśnić i aby żądać: To jest mój ogród, chyba widzicie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]