[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.z ulgą.- Na sam jej widok mąci mi się w głowie i przegrywam jaj osioł w amoku.- Zgubiłam bilety - zawiadomiła nerwowo Maria.- Nie marp tripli od pierwszej, zaczęłam, to wiem, ale nie pamiętam co dale| Słuchaj, gdzie ja to mam?! Tu chowałam, patrzyłaś, co ja z tyr mogłam zrobić.?!!!- Sprawdź, co masz pod tyłkiem - poradziłam.- Owszer patrzyłam i widziałam.lMaria poderwała się, puknęła szklanką w głowę pana Rysia, n^ szczęście lekko, i odetchnęła z ulgą.Wygarnęła bilety spod siebiej- Pani mi daje coś do zrozumienia? - zainteresował się paij Rysio.- Chyba tylko to, że zwariowałam i mogę być niebezpieczna d\i otoczenia.Spóźniona pani Ada padła na fotel obok, popukała delikatnie pana Rysia w ramię i zaczęła coś do niego szeptać.Maris sprawdzała swoje bilety bez hałasu, poprzestając na cichyni mamrotaniu pod nosem, Miecio, przechylony w drugą stronę, wdaj się w sprzeczkę z panem Edziem, srebrny dzwoneczek dobiegaj słabo od strony bufetu.Usłyszałam panią Adę.-.i nie wiem jakim sposobem, ale to wszystko stracił.Jakimi taki zmieszany był i bardzo niezręcznie wyłgał się od tego pokera.]Pochyliłam się ku nim.Może pani mówić i do mnie - powiedziałam zachęcająco, i.1 is mi się widzi, że omawia pani zjawisko, które właśnie ostatnio wpadło mi w oko.Gromadzę wiedzę na ten temat dla prywatnego użytku.Pani Ada nie miała obiekcji.No właśnie, może pani zrozumie.Mój znajomy tutaj, wiem / pewnością, że wygrał około osiemdziesięciu milionów, i nagle oka/ało się, że wyjeżdżając, jest bez pieniędzy.Nie przegrał tego, ło pewne, przedostatnia gonitwa to była, zszedł na dół, a na dole nie run kas, poza tym wiem, że ostatnią miał już obstawioną.Kończył łupię i skończył ją, wiem co grał.Razem ze mną wyjeżdżał, bo właśnie byliśmy umówieni na małego pokerka, czekałam na niego dosyć długo, przyszedł w końcu i był jakiś taki ogromnie zdetono-wnny i zmieszany.Na pokera nie pojechał, wysiadł, bardzo kręcił l do/nałam wrażenia, że nie ma pieniędzy.Jakim cudem? Zgubił je, c/v co? Nikomu nie był winien.Zabrali mu - powiedziałam bez wahania.Jak to, zabrali.? Kto zabrał? Pan Rysio chrząknął.Podobno dzieją się tu jakieś straszne rzeczy - wyznał z zakłopotaniem.- Coś słyszałem.Ruska mafia czyha na wygrane u\oby i odbiera im pieniądze.Grozi zbrodniczymi narzędziami, to no/, to brzytwa, to pistolet, to goryl.- Żartuje pan! - wykrzyknęła pani Ada z niedowierzaniem.Niemożliwe!- Możliwe - zapewniłam ją.- Ja jestem trochę głupkowata i /adnych takich rzeczy nie dostrzegam, dopóki mi nie wpadną w oko, ale właśnie wpadły.A jak już wpadły, zaczęłam się gwałtownie interesować! przysięgnę, że o tej ruskiej mafii to święta prawda.Ciekawe, gdzie go dopadli, tego pani znajomego, i jak wyglądały szczegóły techniczne.Głośnik zawył, bomba poszła w górę.Wszelkie konwersacje na (··maty uboczne natykały się w tym miejscu na nieprzezwyciężone iiiidności.Zasadnicza część programu przebijała wszystko co pół godziny.- To potem - powiedziała pośpiesznie pani Ada.- Po gonitwie.Chwyciłam lornetkę.Druga gonitwa po czwartkowej dyskusji u Marii zrobiła się podwójnie interesująca.Zagrałam w niej trz konie, Kujawskiego, Mełnickiego i Zameczka, wszystkie na ch bił-trafił.Ściśle biorąc, nie byli to Kujawski, Mełnicki i Zameczei tylko Dedal, Stentor i Sumer, Dedalowi zaś szedł w pomoc lidei Tytusek.Nie byłam pewna, czy Wróblewski wchodzi w układ; z mafią łomżyńską, od ubiegłego roku już wydawał się zbuntowan i wszelkie ukrócenia jej działalności wyraźnie sprawiały m satysfakcję.Jako jeździec mógł robić rozmaite sztuki, ale jaki trener chyba przejął się końmi i na własnej opinii zaczęło m zależeć.W dodatku Bolek Kujawski leciał zawsze, o ile koń m szedł.Wola boska, co będzie, to będzie.- Tytusek prowadzi - powiadomiłam Marię zjadliwie.-Ciągni jak szatan.Jeśli, nie daj Boże, wygra, będziesz musiała sam starać się o te pluskwy i karaluchy.Jurek siedział przed nami, cierpliwie znosił wszystko, co m wpadało w ucho, ale pluskwy i karaluchy przekroczyły jeg wytrzymałość.- Żadnych Tytusków tu nie będzie i co mają do tego pluskw i karaluchy, co wy w ogóle wygadujecie.Więcej nie usłyszałam, bo Maria obok mnie prawie dostał szału.s- Przestań, ja tego nie wytrzymam! Tytusek.! Słuchaj, nią odpowiadam za siebie, ja cię naprawdę zabiję.!!!- l pomyśl, ile będziesz miała roboty z odratowywaniem; - zwrócił jej uwagę Miecio z wielką uciechą.- Dawaj, Tytusek!- Zabiję i ciebie.!!! Tytusek złośliwie dociągnął do trzech czwartych prostej.Krzyki] w loży całkowicie zagłuszały informacje z głośnika.- Drugi koń ze stajni! - grzmiał pan Edzio.- Taki numer wywiną.!- Dawaj, Tytusek! Dawaj, Bolek! Dawaj, Kalarepa! - wykrzykiwał radośnie Miecio.Maria na oślep spróbowała walnąć go pięścią w głowę, ale nie trafiła.Waldemar awanturował się przy oknie, pomstując na Bolka.Za nami ktoś ryczał „dawaj Wróbel!”.Polem zaczęli wychodzić Kujawski z Zameczkiem, koń Kalrypa wyraźnie nie nadążał, jii/yspieszył za to koń Mełnickiego i szedł od bandy.Leć, cholero - powiedziałam pod nosem, nie wiadomo do kogo, bo do przodu wychodziły trzy moje konie i który wygra, robiło i! różnicę wyłącznie finansową.Zameczek był więcej grany, Stanowczo wolałam Bolka, albo Mełnickiego.W rezultacie Bolek wygrał, Maszkarski na koniu Mełnickiego był ifji.Trafiłam porządek, co już było przesadnym szczęściem, i obawa śmiertelnego zejścia w tym tygodniu na nowo we mnie rnkwitła.Przypomniałam sobie, że parę lat temu trafiłam jedną liiplą ćwierć miliona, co stanowiło wówczas olbrzymie pieniądze, /iinważyłam, że żyję do tej pory, i trochę się uspokoiłam.Całe twoje szczęście, że też go mam - powiedziała zdenerwowana Maria.- Inaczej musiałabym was obydwoje pozabijać.Ale /! kończę, tylko dwoma, za Zameczkiem miałam ścianę!- Grany - zwróciłam jej uwagę.- Widocznie te tajemnicze układy mafijne kazały spuścić granego konia, albo przeciwnie, miał pi/yjść.Ale pluskwy masz z głowy, Tytusek został piąty.- Może to i rzeczywiście pewna pociecha.Wygrzebałam bilety z drugiej gonitwy.- Niestety, drugi raz ta maszyneria nie chciała się pomylić stwierdziłam z żalem.- Gram to zwyczajnie, za dychę.Szkoda./a to w kwincie dwa mi już przeszły.Teraz pewnie przegram, bo nie wymagajmy za wiele.- Gdzieś na dole - powiedziała pani Ada, odwracając się ku mnie.- Albo tutaj, w jakimś zakamarku, bo mówię pani, że długo czekałam, wszyscy ludzie już wyszli i mogli go dopaść w cztery oczy.Spróbuję go namówić, żeby się przyznał poufnie, bo też lestem ciekawa.Już po pierwszych trzech słowach zorientowałam się, o czym mówi, i z zapałem poparłam zamierzenie.Znajomy pani Ady to okazja, wiadomości można było uzyskać z pierwszej ręki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]