[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strzeż się, synu, byś nie spłonął dla niej jakota ćma w płomieniu.Byś nie podążył za nią ku śmierci, nie przepadł w Otchłani.Posłuchaj słów mądrych Pisma: idz drogą swą od niej daleko, pod drzwi jej domunie podchodz, longe fac ab ea viam tuam et ne adpropinques foribus domus eius. Pod drzwi jej domu nie podchodz powtórzył kanonik, a z głosu jego,jak zdmuchnięta wiatrem, znikła kaznodziejska egzaltacja. Nadstaw no uszu,Reinmarze Bielau.Dobrze zakonotuj sobie słowa Pisma i moje.Dobrze wryj je93sobie w pamięć.Posłuchaj rady: trzymaj się z daleka od wiadomej osoby.Nie róbtego, co zamierzasz zrobić, a co czytam w twoich oczach, smyku.Trzymaj się odniej z daleka. Tak, wielebny ojcze. Aferę z czasem załagodzi się jakoś.Sterczów postraszy się kurią i landfry-dem, udobrucha zwyczajową nawiązką dwudziestu grzywien, zwykłą karę dzie-sięciu grzywien trzeba też będzie zapłacić magistratowi Oleśnicy.Wszystko toniewiele więcej niż wartość dobrego rasowego konia, tyle zdołasz zebrać z bratapomocą, a trzeba będzie, dołożę.Twój stryj, scholastyk Henryk, dobrym był miprzyjacielem.I nauczycielem. Dzięki niech będą. Ale nic nie poradzę przerwał ostro kanonik gdy cię złapią i utłuką.Pojmujesz to, narwany głupku? Masz raz na zawsze wybić sobie z głowy żonęGelfrada Sterczy, masz wybić sobie z głowy odwiedzanie jej potajemne, listy,posłańców, wszystko.Masz zniknąć.Wyjechać.Sugeruję Węgry.Od razu, niemieszkając.Zrozumiałeś? Chciałbym wcześniej do Balbinowa.Do brata. Absolutnie nie pozwalam uciął Otto Beess. Ci, co cię ścigają, z pew-nością to przewidzieli.Podobnie zresztą jak wizytę u mnie.Zapamiętaj: gdy sięucieka, ucieka się jak wilk.Nigdy po ścieżkach, którymi się kiedyś chodziło. Ale brat.Peterlin.Jeśli naprawdę muszę wyjechać. Ja sam, przez zaufanych posłańców, uwiadomię o wszystkim Peterlina.To-bie zaś zabraniam tam jezdzić.Zrozumiałeś, szaleńcze? Nie wolno ci podróżowaćpo ścieżkach, które twoi wrogowie znają.Nie wolno ci pojawiać się w miejscach,gdzie mogą na ciebie czekać.A to znaczy, że w żadnym razie do Balbinowa.I w żadnym razie do Ziębic.Reynevan słyszalnie westchnął, a Otto Beess słyszalnie zaklął. Nie wiedziałeś wycedził. Nie wiedziałeś, że ona jest w Ziębicach.To ja, stary dureń, ci to zdradziłem.Cóż, stało się.Ale to bez znaczenia.Obojęt-ne, gdzie ona jest.W Ziębicach, w Rzymie, w Konstantynopolu czy w Egipcie,obojętne.Nie zbliżysz się do niej, synu. Nie zbliżę. Sam nie wiesz, jak bardzo chciałbym ci wierzyć.Posłuchaj mnie, Reinma-rze, a posłuchaj uważnie.Dostaniesz list, zaraz każę sekretarzowi go napisać.Nieobawiaj się, pismo będzie zredagowane tak, że zrozumieć je zdoła tylko adresat.Wezmiesz list i postąpisz jak ścigany wilk.Zcieżkami, którymi nigdy nie cho-dziłeś i na których szukać cię nie będą, pojedziesz do Strzegomia, do klasztorukarmelitów.Oddasz mój list tamtejszemu przeorowi, on zaś zapozna cię wówczasz pewnym człowiekiem.Temu zaś, gdy zostaniecie sam na sam, powiesz: osiem-nasty lipca, rok osiemnasty.On cię wtedy zapyta: gdzie? Odpowiesz: Wrocław,Nowe Miasto.Zapamiętałeś? Powtórz.94 Osiemnasty lipca, rok osiemnasty.Wrocław, Nowe Miasto.A po co towszystko? Nie rozumiem. Gdyby zrobiło się naprawdę niebezpiecznie wyjaśnił spokojnie kanonik ja cię nie uratuję.Chyba żebym ostrzygł cię w mnichy i zamknął u cystersów,pod kluczem i za murem, a tego, tuszę, wolałbyś uniknąć.W każdym razie naWęgry wywiezć cię nie zdołam.Ten, którego ci polecam, zdoła.Zapewni ci bez-pieczeństwo, a gdy trzeba będzie, obroni.Człek to natury dość kontrowersyjnej,w obyciu częstokroć nieprzyjemny, ale mus ścierpieć, bo w pewnych razach nieza-stąpiony.Zapamiętaj więc: Strzegom, klasztor braci Zakonu Beatissimae VirginisMariae de Monte Carmeli, na zewnątrz murów miejskich, przy drodze do BramyZwidnickiej.Zapamiętałeś? Tak, wielebny ojcze. Wyruszysz bez zwłoki.W Strzelinie i tak zbyt wielu ludzi cię widziało.Zaraz dostaniesz list i hajda w drogę.Reynevan westchnął.Miał bowiem szczery zamiar pogawędzić jeszcze gdzieśprzy piwie z Urbanem Hornem.Horn budził w Reynevanie wielką estymę i ad-mirację, w parze ze swym psem Belzebubem rósł w jego oczach co najmniejdo rycerza Yvaina z Lwem.Reynevana bardzo korciło, by złożyć Hornowi pew-ną propozycję, dotyczącą sprawy o rycerskim właśnie charakterze wspólnegouwolnienia pewnej uciśnionej niewiasty.Myślał także o pożegnaniu się z DorotąFaber.Ale cóż, nie traktuje się lekko rad i poleceń ludzi takich jak kanonik OttoBeess. Ojcze Ottonie? Słucham? Kim jest ten człowiek od strzegomskich karmelitów?Otto Beess milczał przez chwilę. Kimś powiedział wreszcie dla kogo nie ma rzeczy niemożliwych.Rozdział 8w którym z początku jest pięknie.A pózniej nie bardzo.Reynevan był wesół i szczęśliwy.Przepełniała go radość, a wszystko dokołazachwycało pięknem.Piękna była dolina Górnej Oławy, wcinającej się zakola-mi w zielone wzgórza.Pięknie dreptał biegnącą wzdłuż rzeki drogą przysadzistygniady zrebiec, podarunek od kanonika Ottona Beessa.Cudnie śpiewały wśróddrzew drozdy, jeszcze cudniej wśród łąk skowronki.Nastrojowo brzęczały psz-czoły, żuki i końskie muchy.Wiejący od wzgórz zefirek przynosił upojne wonie już to jaśminu, już to czeremchy.Już to gówna były widać w okolicy ludzkiesadyby.Reynevan był wesół i szczęśliwy.Miał powody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]