[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstali obaj, czując pod nogami, że lotniskowiec zaczyna zmieniać kurs. Trzymaj. Admirał podał teczkę Tomaszewskiemu. Masz tu wszystko, co musisz wykućna blachę. Co to jest? Zdjęcia lotnicze miejsca lądowania przy tym zapomnianym porcie, szkice map okolicy wrazz rzezbą terenu i takie tam. Wentzel zerknął na samolot przygotowywany do startu.Wieczorem dostaniesz zdjęcia lotnicze większych obszarów doliny Sait.Wojsko posuwało się naprzód w żółwim tempie, kierując się tylko mniej więcej na wystawione wnocy znaki.Jeśli jednak siły szybkie mogły, choćby teoretycznie, zachować manewrowość wkażdym terenie, to z całą pewnością nie można było tego powiedzieć o siłach wolnych.Pozejściu z drogi to, co pozostało z korpusu, przedzierało się w zasadzie krok po kroku ipraktycznie zygzakiem.Kierunek w dużym stopniu nadawały drzewa, a konkretnie  ichgęstość.Gdzie łatwiej było wyrąbać drogę siekierami, tam mniej więcej posuwała się czołówka.Piechota radziła sobie jeszcze jako tako, ale artyleria, choć posiadała jedynie lekkie działa,grzęzła w każdym wykrocie.Niewielką pociechą był fakt, że w razie czego mogły okopać siępraktycznie wszędzie.Na brak budulca nie sposób było narzekać. Jasny szlag!  Shen rozglądała się niepewnie po chaszczach wokół. Jak tutaj na nasnapadną, to nawet uciekać nie ma gdzie.Bo kiedy się dotrze do swoich, to rozstrzelają. Sił specjalnych tak szybko nie rozstrzeliwują  roześmiała się Nuk. To myrozstrzeliwujemy. A ja?  spytała Nanti.Była młodym sierżantem.Zaczynała łapać wisielczy nastrójdominujący we wzajemnych stosunkach panujących między żołnierzami sił specjalnych. Jajestem z piechoty.  No to cię rozstrzelają.Znaczy. Nuk chwyciła piechociarkę za kark i przyciągnęła bliżej.Ja ciebie osobiście rozstrzelam, jeśli masz takie życzenie. Wolę, żeby ty, a nie Shen, bo ona zawsze skacowana i jej ręce drżą strasznie.Może nietrafić dobrze. To nie od picia mi drżą, durna.Zestrachana jestem do zesrania i telepie mnie po prostu zprzerażenia! A. westchnęła Nanti. W takim razie się napij. Nie mam czego.Głowa idącej dziesięć kroków przed nimi artylerzystki rozpadła się nagle, kiedy uderzył w niąoszczep.Porucznik tuż obok nawet otworzyła usta, żeby coś krzyknąć.Po chwili, obracając sięwokół własnej osi, zrobiła upiornego zeza, patrząc na strzałę sterczącą jej z gardła.Ten zezutkwił w pamięci Shen, paraliżując na chwilę. Padnij!  krzyknął ktoś z boku.Nie, tylko nie to! Obie razem z Nuk wiedziały, że byłby to koniec artylerii. Rozwinąć się!  ryczała Nuk. Szykować działa! Nanti!  Shen popchnęła sierżant. Osłoń armaty tym plutonem, który im obiecałam.Runęła do reszty wojska. Nie strzelać! Nie strzelać, do kurwy nędzy, pod żadnym pozorem!Nie mogła doprowadzić do bezsensownej utraty amunicji, w której to piechota była dobrzewyszkolona. Pozycje obronne! Zająć pozycje, ubezpieczać się!  Biegła wzdłuż formującej sięposzarpanej linii. Strzelać, tylko kiedy widzicie cel, w który możecie mierzyć!Ale jak to wytłumaczyć spanikowanemu żołnierzowi? Strach i rutyna sprawiły, że kilkadziewczyn wystrzeliło. W co strzelasz?!  rozwrzeszczała się Shen. No w co?! W liście, w krzaki, w pniedrzew?! No w co strzelasz?Znowu kilka karabinów wypaliło w bezwładnej salwie.Bogowie, wszystko się wali! Wszystkosię wali naraz! Shen nad niczym nie miała kontroli.Nagle, nie wiedzieć czemu, przypomniałasobie swój los, mały domek we wsi nad jeziorem.Przypomniała sobie cały swój ból, wszystkierzeczy, które chciała dać im, rodzicom, siostrom, przypomniała sobie całe swoje poświęcenie.Ipustkę.Niemoc.Ona nic nie dostała.Niczego nie wyniosła.Była pusta.A może.? Miała się na czym oprzeć czy nie? Miała? Na wierze we własne przemyślenia czyna wczuwaniu się we własny ból? W ciągle jątrzące się rany.W niepoukładanie, w wiecznynieporządek, wicher rozwalający jej malutki światek.Krótka chwila olśnienia.Przecież stamtąd uciekła.Opuściła niegościnny świat dzieciństwa.Potrafi więc być w ruchu, potrafi walczyć.Dziewczyna obok wystrzeliła z karabinu.Shen chwyciła ją za kołnierz i popchnęła do przodu,ku zaroślom, skąd nadlatywały strzały. Co mówiłam?!  wrzeszczała. Nie strzelaj, jak nie widzisz celu!Pchała oszołomioną piechociarkę, sama kryjąc się za nią.Coraz bliżej krzaków.Jedna zestrzał świsnęła tuż obok.Shen usiłowała się wpasować i zniknąć za swoją żywą tarczą. Teraz cię zabiją, bo nie masz już z czego strzelać, dupo! Czujesz to? Czujesz to,powiedz!Dziewczyna z przodu dopiero teraz zrozumiała.Usiłowała się wyrwać, ale Shen trzymałamocno.Czuła, kiedy tamta dostała w brzuch, ale pchała wrzeszczącą dalej.Do zarośli.Niewiedziała nawet, że niektóre dziewczyny z tyłu wystawiają głowy zza prowizorycznych osłon,żeby lepiej widzieć.%7ływa tarcza dostała w szyję, a po chwili jeszcze gdzieś w korpus.Upadła,a Nuk, która podbiegła z tyłu, ścięła Shen z nóg.W ostatniej chwili. Ale akcja!  dyszała przyjaciółce w ucho. Ale, kurwa, akcja! Znakomicie!  Zaczęła sięczołgać, ciągnąc Shen w tył. Zamroczyło cię, co? Taki szał? No, no. powtarzała wpodziwie. Aleś dała przykład!Dociągnęła Shen do linii własnych żołnierzy i postawiła na nogi za osłoną przy zabitym mule. Otrząśnij się i zbierz myśli. Przytknęła jej do ust bukłak z winem na czarną godzinę.Zbierz myśli, bo przyszły rozkazy.Shen przełykała alkohol bezwiednie.Zaczynało do niej docierać, jak patrzą na nią żołnierze.O dziwo, w żadnej ze ślicznych par oczu nie zauważyła ani oburzenia, ani odrzucenia.Widziała tam strach, ale i podziw. Zbierz myśli  powtórzyła z naciskiem Nuk. Ja muszę wracać do swoich. Już, już.Jakie rozkazy? Skup się.Piechota ma zaatakować, odepchnąć ostrzeliwujących i zająć jakiś punktoporowy.%7łebyśmy mogły się tu przegrupować.Zrozumiałaś? O kurwa. Dasz radę.Dasz radę, siostro! Dasz radę.Atakuj, czym masz, odepchnij i zajmij coś, cobędzie się nadawało do obrony. Zrozumiałam. No to jeb do przodu! Ja muszę wracać.Nuk pchnęła koleżankę w kierunku własnych żołnierzy.Shen nie dała sobie chwili luzu, odrazu zaczęła wrzeszczeć: Te, które nie mają nabitych karabinów, do przodu, bronić linii gołymi rękami! Resztaformować plutony.Nanti! Nanti! Jestem. Wezmiesz pierwszy pluton, dobiegniesz do tych zarośli i zabijesz potwory, strzelając z przyłożenia! Potem bagnetami. Ale. Dasz radę.Będziesz miała osłonę.Ruszyła w stronę stanowisk artylerii.Dopadła jakąś kapral. Słuchaj, durna dupo, żyjesz, bo dałam wam pluton osłony na rozłożenie klamotów.Terazmuszę go zabrać, a w dodatku chcę dwa działa.Mają posuwać się tuż za mną. Jak? Pchać ręcznie. Ale jedynego oficera zabili! Mianuję cię głównodowodzącą imperialnej armii, durna dupo! Dwa działa, pchacie jewłasnymi rękami, amunicję do plecaków i jazda. Nie mamy plecaków. To zabierzcie zabitej piechocie.Wróciła na swoje stanowisko. Pluton drugi i trzeci!.Przygotować się do ognia opresyjnego! Nie strzelać salwami,kretynki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl