[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziwnie szybko wyleczyłeś się z LSD.- Wydaliłem przez skórę.Swoją drogą to nie sądziłem, że możecie otruć gościa.- Gościa nie.Ale w czasie wojny wolno stosować fortele.- Ty to nazywasz fortelem? Mało ducha nie wyzionąłem.- Niewielka strata dla ludzkości.Żądam po raz ostatni.Odczaruj dziewczyny.- Nie.Jakub wyciągnął rewolwer.- Więc zginiesz.- Nie wiesz, czy ktoś nie stoi między nami.- Na dziurze idioto?Strzelił.Czarownik złapał się za przestrzelone ramię.Jedna z jego rąk rozwiała się w powietrzu.Upadł na kolana, ale zaraz poderwał się.Zmodyfikował swój wygląd.Znowu miał obie ręce.Brudny sweter zamienił w garnitur z krawatem.- Bardzo śmieszne - powiedział.Jakub wystrzelił z znowu.Tym razem trafił go w okolice stawu biodrowego.Ranny zatoczył się i oparł o mur.- Sam także umiem strzelać z rewolweru - powiedział.W jego dłoni błysnęła poniklowana lufa jakiegoś archaicznego samopału.Herberto wydobył z kieszeni sztylet i rzucił.Trafił czarownika w gardło.Ten osunął się na kolana.- Ty sukinsynu - wycharczał z uznaniem, a potem znieruchomiał.- Zabity? - zaciekawił się Jakub.- Chyba tak.Podszedł do ciała.Zwłoki przemieniły się.Leżał przed nimi trup wychudłego starca o ciele pokrytym bliznami.Trup nie miał lewego przedramienia.Ręka kończyła się paskudną szarpaną raną od cięcia łopaty.- Co dalej?- Może by zakopać?Egzorcysta amator zepchnął ciało do piwnicy.Wziął sztylet zakonnika i odciął leżącemu głowę.- Nie chciałbym, aby przyszedł którejś nocy wypić mi krew - wyjaśnił.Następnie spędzili dwie godziny na ciężkiej pracy.Spychali na dół kamienie i cegły aż piwniczka została wypełniona po brzegi.- To już koniec - powiedział Jakub.Wracasz ojcze do siebie?- Chyba na razie pojadę do Chełma.Chcę poszukać jeszcze tego posągu.- Nie wiadomo, gdzie jest?- Góra Dziewic.Obłaziłem całą Górkę.Cmentarz, kościoły, przejrzałem dokumentację.Nie ma śladu.- Góra Dziewic? To nic dziwnego, że nic nie znalazłeś.- Dlaczego?- Pewnie chodziło o miejsce zwane Dziewiczą Górką.To niedaleko od miasta.I chyba nawet stoi tam kamień z jakimś napisem.- Sprawdzę to, ale najpierw musimy zobaczyć, czy dziewczyny zostały odczarowane.- Aha.- Czeka nas długi spacer.- Pójdziemy do Tomasza.Niech nas podwiezie swoim traktorem.Godzinę później znaleźli się na Starym Majdanie.Monika wyszła im naprzeciw.- I jak? - Zapytał egzorcysta.- Wszystko wróciło do normy.Ja to już ja.- W porządku.Tedy zabieramy się dalej do twojej pracy magisterskiej.Nauczę cię dzisiaj wywoływać suszę.Zakonnik skrzywił, się a potem znienacka przyłożył Jakubowi dłoń do czoła.Gospodarz znieruchomiał jak sparaliżowany, a zaraz potem osunął się bezwładnie na ławkę.- Przykro mi, ale takie są zasady - powiedział Herber- to.Zostaw te sprawy specjalistom.- W tych stronach to ja jestem specjalistą - wycedził Jakub.A jeśli ci się wydaje, że nakładaniem rąk jesteś w stanie zatrzeć ścieżki mojej pamięci, to jesteś, z całym szacunkiem, skończonym frajerem.Niespodziewanie poderwał się z ławeczki, zawył i wydarł z płotu sztachetę.Zakonnik rzucił się do ucieczki.Starzec gonił go dobre dziesięć minut.Wrócił zadyszany.- Cholera - powiedział.I pomóż tu takiemu.- Chyba jednak nie napiszę tej pracy.Jakub uśmiechnął się.Objął j ą ramieniem.- Marice załatwię ogiera na jutro rano - powiedział.A twój chłopak siedzi w piwnicy.- Wykastrujemy go? - zaproponowała.Śmieli się długo.EpilogWysłannik Watykanu, egzorcysta Herberto Saleta został znaleziony dwa dni później na szczycie Dziewiczej Górki, na przedmieściach Chełma.Wedle zeznań naocznego świadka to coś, co wypruło mu wnętrzności przypominało skrzyżowanie goryla z człowiekiem, względnie goryla z niedźwiedziem.Wobec faktu, że owa charakterystyka dobrze pasowała do pewnego funkcjonariusza polskiego kontrwywiadu, rząd Portugalii pozwolił sobie na ostry protest dyplomatyczny.BESTIAŚwiatła ciężarówki oświetlały szosę.- Napiłbym się piwa - westchnął z rozmarzeniem kierowca.- Szesnasta godzina na trasie.- Napijemy się - powiedział sennym głosem konwojent.Zaraz zadzwonię przez komórkę do dyrektora.Niech przyszykuje kilka puszek w lodówce.Kierowca nie słuchał go.Zasnął za kierownicą.Konwojent zauważył to o sekundę za późno.- Jasna cholera! - wrzasnął, łapiąc rozpaczliwie za kierownicę.Pasy splątały się na nim.Samochodem zarzuciło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]