[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak się stanie.- A co z czerwiami i przyprawą? - zapytała Jessika.- Zawsze będzie jakaś pustynia - odparła Alia.- Czerwie prze­żyją."Kłamie - pomyślała Jessika.- Dlaczego to robi?"- Pomóż nam, Matko Wilgoci - powiedział błagalnie al-Fali.Nagle Jessika poczuła, że świadomość oddala się od niej, poru­szona słowami starego naiba.To była bez wątpienia adab, władcza pamięć, nachodząca człowieka sama z siebie.Nadeszła bez ostrze­żenia i unieruchomiła zmysły, podczas gdy lekcja z przeszłości od­ciskała swe piętno w jej świadomości.Jessika czuła się bezbronna jak ryba w sieci.Każdy fragment lekcji-wspomnienia był rzeczywi­sty, lecz niesubstancjonalny w ciągłej zmienności.Wiedziała, że znajduje się najbliżej stanu przyszłowidzenia, będącego udziałem Paula."Alia kłamie, bo jest opętana przez barona, który chce znisz­czyć Atrydów.Ona sama jest jego pierwszą ofiarą.Al-Fali powie­dział prawdę - czerwie pustynne są zgubione, jeżeli nie zmodyfi­kuje się biegu ekologicznych przekształceń".Pod wpływem tego objawienia Jessika widziała ludzi biorących udział w audiencji, poruszających się jakby w zwolnionym tempie.Ich role były dla niej jasne.Zobaczyła assassina, któremu poleco­no, by nie opuściła tego miejsca żywa.Przestrzeń miedzy nimi oświetlało jaskrawe światło - zamieszanie, ktoś udający, że się po­tknął, znieruchomiałe grupki.Widziała również, że jeśli opuści Wielką Salę, to tylko po to, by wpaść w inne ręce.Alia nie dbała, że w ten sposób może stworzyć męczennicę.Nie - to raczej to, co ją opętało, nie dbało o pozory.Właśnie teraz, w zastygłym czasie, Jessika wybrała sposób na ocalenie starego naiba i wysłanie go z informacją.Droga przez sa­lę audiencyjną pozostawała niezakłócenie wyraźna.Jakież to było proste! Wszyscy oni byli bufonami z pozasłanianymi oczyma, ku­lącymi ramiona w pozie niewzruszonej obrony.Czuła się tak, jak­by ospale zderzała się z każdą osobą na zielonej posadzce.Z każ­dej z nich mogło obleźć martwe ciało, ukazując szkielet.Ich ciała, ich ubrania, ich twarze wyrażały jednostkowe piekła - zapadłe piersi pełne skrytej grozy, błyszczące zapinki klejnotów, stające się zastępczą bronią.Ostrołukowe brwi ukazywały wyniosłość i reli­gijne sentymenty, którym przeczyły ich lędźwie.W formujących się siłach, które na Arrakis wymknęły się spod kontroli, Jessika czuła rozkład.Głos al-Falego brzmiał w jej duszy jak dysonans, budzący bestię z największej głębi jej istoty.W okamgnieniu przeszła od adab do wszechświata ruchu, lecz był to inny wszechświat niż ten, w którym znajdowała się wcześ­niej.Alia zaczynała coś mówić, lecz Jessika jej przerwała:- Cisza! - Następnie rzekła: - Są tacy, którzy boją się, że wróci­łam nie odcinając się od zakonu.Ale od owego dnia na pustyni, kiedy Fremeni podarowali mnie i mojemu synowi dar życia, je­stem Fremenką! - Przeszła na stary język, który zrozumieć mogli ci tylko, którzy go znali i dla których był przeznaczony: - Onsar akhaka zeliman aw maslumen! - Wesprzyj brata w czas potrzeby, czy ma słuszność, czy nie!Słowa odniosły pożądany skutek: subtelną zmianę pozycji nie­których ludzi na sali, lecz Jessika unosiła się dalej gniewem.- Ghadhean al-Fali, poczciwy Fremen, przybył, by rzec mi to, co powinni powiedzieć mi inni.Niech nikt temu nie zaprzecza! Ekologiczne przekształcenia stały się huraganem, nad którym stracono kontrolę!Zauważyła, że ludzie bez słowa się z nią zgadzają.- A moja córka się tym zachwyca! - rzekła.- Mektub al-Mellah! Kroisz moje ciało i posypujesz je solą.Dlaczego Atrydzi znaleźli tu dom? Bo Mohalata jest dla nas czymś normalnym.Dla Atrydów rząd zawsze był opiekuńczym partnerstwem.Mohalatą, czymś, co Fremeni znali doskonale.Spójrzcie teraz na nią! - Jessika wskaza­ła na Alię.- Śmieje się do siebie w nocy, kontemplując własne zło! Produkcja przyprawy spadnie do zera, w najlepszym razie do ułamka poprzedniej wartości! A kiedy choć słowo o tym wydosta­nie się.- Utrzymamy nasz monopol na najcenniejszy towar wszech­świata! - krzyknęła Alia.- Będziemy mieli monopol na piekło! - stwierdziła z gniewem Jessika.Alia przeszła na najdawniejszy Chakobsa, prywatny język Atry­dów, pełen trudnych, gardłowych zbitek i dysonansów:- Teraz wiesz, matko! Myślałaś, że wnuczka barona Harkonnena nie doceni wszystkich tych żywotów, które wtłoczyłaś w mą świadomość, zanim się narodziłam? Kiedy wściekałam się na to, co ze mną zrobiłaś, wystarczyło, że zapytałam, co zrobiłby baron.I odpowiedział mi! Rozumiesz mnie, atrydzka suko? Odpo­wiedział mi!Jessika usłyszała w wypowiadanych słowach potwierdzenie wcześniejszych domysłów.Paskudztwo.Osobowość Alii została pokonana od środka, opętana przez cahueit zła, barona Vladimira Harkonnena.Baron mówił teraz jej ustami, nie dbając, że w ten sposób się zdradza.Chciał, żeby widziała jego zemstę.Chciał, żeby widziała, że nie można go stamtąd wyrzucić."Spodziewa się, że pozostanę tu, bez żadnej pomocy, wiedząc o wszystkim" - pomyślała Jessika.Wkroczyła z tą myślą na ścieżkę, którą ukazała jej adab.- Fedajkini, za mną! - zawołała.Okazało się, że na sali było ich sześciu.Pięciu z nich podążyło za nią.Gdy Jestem słabszy od ciebie, proszą cię o wolność, ponieważ jest to zgodne z twoimi zasadami; gdy jestem od ciebie silniejszy, odbieram ci ją, bo to jest zgodne z moimi zasadami.słowa starożytnego filozofa(przypisywane przez Harq al-Adę niejakiemu Lotusowi Veuillotowi)Leto wychylił się z ukrytego wejścia do siczy.Ujrzał załamujące się urwisko, górujące nad dość ograniczonym polem widzenia.Późnopopołudniowe słońce rzucało długie cienie na pionowo uwar­stwione zbocze.Motyl przypominający wzorem szkielet wlatywał i wylatywał z cienia, a jego wyglądające jak pajęczyna skrzydła ja­wiły się w świetle niby przezroczysta siateczka."Jak delikatny jest ten motyl" - pomyślał.Naprzeciw leżał sad morelowy, w którym dzieci zbierały opadłe owoce.Za sadem płynął kanat.On i Ghanima wymknęli się straż­nikom, gubiąc ich w nagle powstałej ciżbie robotników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl