[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moja sakiewka była wtedy chudsza i nie na wiele sobie mogłem pozwolić.Jego święto celebrowaliśmy uroczyście, ale nie tak, by w sąsiedztwie plotkowano o tym z zazdrością.Być może dlatego Eko wydawał się zdecydowany uczynić wszystko, by jego młodszy brat miał szesnaste urodziny, których długo nie zapomni.Było nie do pomyślenia, aby to się odbywało gdziekolwiek poza Rzymem, a ponieważ dom Ekona był logicznym wyborem, już na początku roku podjął się on zorganizowania uroczystości.Już to tylko byłoby wystarczającym prezentem dla młodszego brata, pomyślałem.Eko obliczył koszty i poprosił mnie o sumę, która wydała mi się niemała, ale w granicach rozsądku.Dopiero potem miałem się dowiedzieć, że sam dołożył więcej niż drugie tyle.Dzień zaczął się od rozpięcia nad ogrodem żółtego baldachimu.Niewolnicy balansowali na krawędziach dachu, naciągając jego rogi i mocując do wmurowanych w ściany haków.W ogrodzie inni niewolnicy rozstawiali stoły i sofy, z których wiele było przepięknej roboty, z misternie rzeźbionymi nogami i różnobarwnymi miękkimi poduszkami.Najlepsze z nich (podobnie jak najlepszych niewolników do posług) Eko wypożyczył od swych zamożnych klientów.Z kuchni dobiegał nieustanny brzęk garnków i naczyń; kucharze pracowali pełną parą.Śniadanie było jednak bardzo skromne: podano tylko chleb i świeże figi.Obserwowałem nieznacznie Metona, jak z apetytem wgryza się w pieczywo, i nie dostrzegłem żadnych śladów zwątpienia i strachu, jakie trapiły go tej nocy.Wydawał się wypoczęty, lekko podekscytowany i tylko trochę podenerwowany.To dobrze, pomyślałem.Oby nic nie zepsuło mu święta.Po śniadaniu udaliśmy się wszyscy do łaźni.Dwie niewolnice zajęły się Bethesdą i Menenią.Do nas przyłączyli się niewolnicy, którzy zwykle zajmowali się strzyżeniem i goleniem Ekona.Tego dnia Meto miał po raz pierwszy w życiu zostać ogolony.Eko na ten dzień wynajął trzy lektyki z tragarzami.Czekali na nas u podnóża uliczki wiodącej spod domu do via Subura.Diana aż zapiszczała z radości na widok barczystych niewolników i długich, eleganckich lektyk.Bethesda próbowała ukryć zaskoczenie pod maską światowej damy, Menenia uśmiechała się z zadowoleniem, a Meto aż się zarumienił i wyglądał wręcz na zakłopotanego takim luksusem na jego cześć.– Ekonie – szepnąłem mu na ucho.– To musiało kosztować.– Tato, to tylko na jeden dzień! Poza tym dostałem specjalną zniżkę.Dobiłem targu już miesiąc temu.Wtedy właściciel myślał, że będzie już po wyborach, wszyscy zamiejscowi już się rozjadą i nie będzie chętnych do wynajmowania lektyk.Dostałem je za grosze.– Ale.– Wsiadaj! Możesz zabrać z sobą Dianę, ja pojadę z Metonem, a kobiety wsiądą do trzeciej.Niewolnicy pójdą za nami w orszaku.I tak jechałem przez ulice Rzymu z rozradowaną Dianą na kolanach.Skłamałbym, gdybym twierdził, że nie była to czysta rozkosz.Nawet o tak wczesnej porze ruch był już duży, ale cóż znaczyła konieczność zatrzymywania się na każdym rogu wobec radości zafascynowanego wszystkim dziecka? Dianę cieszył zapach pieczonego chleba tak samo jak sączące się ze sklepu z perfumami egzotyczne wonie; klaskała w dłonie i śmiała się na widok grupy sinobladych plebejuszy wynurzających się na świat po nocy spędzonej (co ja wiedziałem) w lupanarze, uważając ich za równie śmiesznych jak zespół półnagich akrobatów, którzy ćwiczyli swoje salta i stanie na rękach na małym placyku przy głównej ulicy; pomachała ręką do dwóch siwowłosych niewolnic i obdarzyła je uśmiechem; oddały uśmiech, ale nie pomachały jej, zbyt obciążone porannymi sprawunkami.Potem zrobiła to samo w stronę pary chudych, nie ogolonych typów, w których rozpoznałem płatnych zabójców; ci, zupełnie zaskoczeni, nieśmiało kiwnęli jej dłońmi.W oczach Diany wszystko i wszyscy byli równi i jednakowo fascynujący.Takie właśnie jest dzieciństwo, pomyślałem, i dlatego tak wszyscy tęsknimy do dziecięcych lat.Później życie nas zmusza do ocen i wyborów na każdym kroku.Bycie dorosłym mężczyzną i obywatelem oznacza na przykład konieczność wyboru między typami w rodzaju Cycerona i Katyliny – a cóż to za przyjemność, w porównaniu ze zwykłą radością Diany, z jej ciekawością, śmiechem i absolutną akceptacją każdej chwili jej życia?Po jakimś czasie skręciliśmy z via Subura i klucząc wśród mniejszych uliczek, wkrótce dotarliśmy do via Sacra.Tam skręciliśmy w prawo i zatrzymaliśmy się tuż przed Forum Romanum, przy schodach wiodących do łaźni Seniusza.Po wejściu za jej mury mężczyźni i kobiety rozdzielili się.Dianie nie bardzo się to podobało i stała nadąsana, dopóki Menenia nie nachyliła się do niej, mówiąc, że będą sobie nawzajem czesać włosy.Diana porzuciła mnie od razu; patrzyłem, jak idzie za ręce z obiema kobietami ku żeńskiej łaźni.Za nimi ruszyły obładowane maściami, szczotkami i grzebieniami dwie niewolnice.– Świetnie umie sobie radzić z dziećmi – powiedziałem, patrząc na plecy Menenii przesłonięte długimi czarnymi włosami.– Umie – potwierdził Eko z uśmiechem.– Chyba nie jest.?– Jeszcze nie, tato.Poprowadził nas do niedawno przebudowanych i powiększonych pomieszczeń łaźni dla mężczyzn.Ich rozmiar był imponujący, niemal egipski; mimo to Eko narzekał na tłok.– Zazwyczaj ma się tu miejsce, by się obrócić w basenie, nie trącając się z nikim łokciami – westchnął.– Ale teraz, w czasie wyborów, jest w mieście tylu ludzi.sami widzicie, jak tu pełno.Poszliśmy na główny dziedziniec, gdzie na trawniku zmagało się dwóch nagich zapaśników.Otaczający ich mężczyźni zagrzewali ich do walki, prężąc własne mięśnie.Pod zacienionym portykiem siedzieli w krąg stoicy, kompletnie ubrani i dyskutujący o czymś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]