[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OJCIEC LAURENTYPójdzcie, załatwim rzecz w krótkich wyrazach,Nie wprzód będziecie sobie zostawieni,Aż was sakrament z dwojga w jedno zmieni,Wychodzą.59AKT TRZECISCENA PIERWSZAPlac publiczny.Wchodzą B e n w o l i o, M e r k u c j o, P a z i słudzy.BENWOLIOOddalmy się stąd, proszę cię, Merkucjo,Dzień dziś gorący, Kapuleci krążą;Jak ich zdybiemy, nie unikniem zajścia,Bo w tak gorące dni krew nie jest lodem.MERKUCJOPodobnyś do owego burdy, co wchodząc do winiarni rzuca szpadę i mówi: Daj Boże,abym cię nie potrzebował! , a po wypróżnieniu drugiego kubka dobywa jej na dobywaczakorków bez najmniejszej w świecie potrzeby.BENWOLIOMasz mię za takiego burdę?MERKUCJOMam cię za tak wielkiego zawadiakę, jakiemu chyba równy jest we Włoszech; bardziejzaiste skłonnego do breweryj niż do brewiarza.BENWOLIOCóż dalej?MERKUCJOGdybyśmy mieli dwóch takich, to byśmy wkrótce nie mieli żadnego, bo jeden by drugiegozagryzł.Tyś gotów człowieka napastować za to, że ma w brodzie jeden włos mniej lubwięcej od ciebie.Tyś gotów napastować człowieka za to, że piwo pije, bo w tym upatrzyszprzytyk do swoich piwnych oczu; chociaż żadne inne oko, jak piwne, nie upatrzyłoby wtym.przytyku.W twojej głowie tak się lęgną swary jak bekasy w ługu, toś też nieraz za to60beknął i głowę ci zmyto bez ługu.Pobiłeś raz człowieka za to, że kaszlnął na ulicy i prze-budził przez to twego psa, który się wysypiał przed domem.Nie napastowałżeś raz krawcaza to, że wdział na siebie nowy kaftan w dzień powszedni? Kogoś innego za to, że miałstare wstążki u nowych trzewików? I ty mię chcesz moralizować za kłótliwość?BENWOLIOGdybym był tak skory do kłótni, jak ty jesteś, nikt by mi życia na pięć kwadransów nie za-ręczył.MERKUCJO%7łycie twoje przeszłoby zatem bez zaręczyn.Wchodzi T y b a l t z poplecznikami swymi.BENWOLIOPatrz, oto idą Kapuleci.MERKUCJOZamknij oczy! Co mi do tego!TYBALT do swoichPójdzcie tu, bo chcę się z nimi rozmówić.do tamtychMości panowie, słowo.MERKUCJOSłowo tylko?I samo słowo? Połącz je z czymś drugim;Z pchnięciem na przykład.TYBALTZnajdziesz mię ku temuGotowym, panie, jeśli dasz okazję.MERKUCJOSam ją wziąć możesz bez mego dawania.TYBALTPan jesteś w dobrej harmonii z Romeem?MERKUCJOW harmonii? Maszli nas za muzykusów!Jeśli tak, to się nie spodziewaj słyszećCzego innego, jedno dysonanse.Oto mój smyczek; zaraz ci on gotówZagrać do tańca.Patrzaj go! w harmonii!BENWOLIOJesteśmy w miejscu publicznym panowie;Albo usuńcie się gdzie na ustronie,61Albo też zimną krwią połóżcie tamęTej kłótni.Wszystkich oczy w nas wlepione.MERKUCJOOczy są na to, ażeby patrzały;Niech robią swoje, a my róbmy swoje.Wchodzi R o m e o.TYBALTZ panem nic nie mam do mówienia.OtoNadchodzi właśnie ten, którego szukam.MERKUCJOJeżeli szukasz guza, mogę ręczyć,%7łe się z nim spotkasz.TYBALTRomeo, nienawiśćMoja do ciebie nie może się zdobyćNa lepszy wyraz jak ten: jesteś podły.ROMEOTybalcie, powód do kochania ciebie,Jaki mam, tłumi gniew słusznie wzbudzonyTaką przemową.Nie jestem ja podły;Bądz więc zdrów, widzę, że mię nie znasz.TYBALTSmyku,Nie zatrzesz takim tłumaczeniem obelgMi uczynionych: stań więc i wyjm szpadę.ROMEOKlnę się, żem nigdy obelg ci nie czynił;Sprzyjam ci, owszem, bardziej, niżeś zdolnyPomyśleć o tym, nie znając powodu.Uspokój się więc, zacny Kapulecie,Którego imię milsze mi niż moje.MERKUCJOSpokojna, nędzna, niegodna submisjo!Alla stoccata6 wnet jej kres położy.dobywa szpadyPójdz tu, Tybalcie, pójdz tu, dusiszczurze!6Pchnięcie, termin w szermierce.62TYBALTCzego ten człowiek chce ode mnie?MERKUCJONiczego, mój ty kocikrólu, chcę ci wziąć tylko jedno życie spomiędzy dziewięciu, jakiemasz, abym się nim trochę popieścił; a za nowym spotkaniem uskubnąć ci i tamte ośmjedno po drugim.Dalej! wyciągnij za uszy szpadę z powijaka, inaczej moja gwiznie ci kołouszu, nim wyciągniesz swoją.TYBALTSłużę waćpanu.Dobywa szpady.ROMEOMerkucjo, schowaj szpadę, jak mię kochasz.MERKUCJOPokaż no swoje passado.Biją się.ROMEOBenwolio,Rozdziel ich! Wstydzcie się, mości panowielWybaczcie sobie.Tybalcie! Merkucjo!Książę wyraznie zabronił podobnychStarć na ulicach.Merkucjo! Tybalcie!T y b a l t odchodzi ze swoimi.MERKUCJOZranił mię.Kaduk zabierz wasze domy!Nie wybrnę z tego.Czy odszedł ten hultajI nie oberwał nic?BENWOLIOJestżeś raniony?MERKUCJOTak, tak, draśniętym trochę, ale rdzennie.Gdzie mój paz? Chłopcze, biegnij po chirurga,Wychodzi P a z.ROMEOZbierz męstwo, rana nie musi być wielka.MERKUCJOZapewne, nie tak głęboka jak studniaAni szeroka tak jak drzwi kościelne,Ale wystarcza w sam raz, ręczę za to.63Znajdziesz mię jutro spokojnym jak trusia.Już się dla tego świata na nic nie zdam.Bierz licho wasze domy! %7łeby takiPies, szczur, kot na śmierć zadrapał człowieka!Taki cap, taki warchoł, taki ciura,Co się bić umie jak z arytmetyki!Po kiego czorta ci się było mieszaćMiędzy nas! Zranił mię pod bokiem twoim.ROMEOChciałem, Bóg widzi, jak najlepiej.MERKUCJOBenwolio, pomóż mi wejść gdzie do domu.Słabnę.Bierz licho oba wasze domy!One mię dały na strawę robakom;Będę nią, i to wnet.Kaduk was zabierz!Wychodzą M e r k u c j o i B e n w o l i o.ROMEOTen dzielny człowiek, bliski krewny księciaI mój najlepszy przyjaciel, śmiertelnyPoniósł cios za mnie; moją dobrą sławęTybalt znieważył; Tybalt, który nie maGodziny jeszcze, jak został mym krewnym.O Julio! wdzięki twe mię zniewieściłyI z hartu zwykłej wyzuły mię siły.B e n w o l i o powraca.BENWOLIORomeo, Romeo, Merkucjo skonał!Mężny duch jego uleciał wysokoGardząc przedwcześnie swą ziemską powłoką.ROMEODzień ten fatalny więcej takich wróży;Gdy się raz zacznie złe, zwykle trwa dłużej.T y b a l t powraca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]