[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta była dostatecznie skomplikowana. Nie zdążyłem usprawiedliwił się Robin. Gdybyście posiedziały tam dłużej,kto wie, czy bym się nie przyłączył do towarzystwa, bo słyszałem o tych poszukiwa-niach od ojca. A, właśnie! To plotkowanie o tobie było niepełne.Zapomniałam spytać twojegoojca o jego stosunek do Robin Hooda.A, właśnie.! Boże drogi, chyba mam zaćmienieumysłu, zabrałam mu książkę, a przecież on musi znać angielski! Proszę cię, czy mógł-byś mu. Nie mógłbym przerwał stanowczo Robin. Odpadam w przedbiegachi w ogóle się nie liczę.Musisz sama.Jesteś zaproszona przez mojego ojca, nawet bezksiążki, i mam cię do niego zawiezć z wizytą, nawet gdybym musiał dokonać porwania.Czy mogę dokonać go jutro rano? Ojciec mieszka za miastem.61Cały dzień Tereska spędziła w małym domku na skraju Puszczy Kampinoskiej, do-kąd zawiózł ją Robin na motorze.Jechała, nie trzymając się kurczowo, nie waląc mu sięna plecy, a zarazem tak, że nie czuł pasażera i błogosławiła te potężne tabuny wielbicieliciotki Magdy, dzięki którym dawno opanowała sztukę takiej jazdy.Od dzieciństwa wo-zili ją bezustannie, chcąc tym sposobem wedrzeć się w łaski ciotki, która miała szaleń-cze powodzenie i dzikie kaprysy.Zyskała na tym Tereska.W pamięci żywo stała jej sce-na, oglądana przed rokiem, kiedy to ten sam Robin usunął ze swojego rękawa dłoń pięk-nej, nachalnej dziwy w taki sposób, że Tereska na miejscu dziwy do końca życia nie po-łożyłaby już żadnej dłoni na żadnym rękawie.A najprawdopodobniej od razu poszłabyna most Poniatowskiego i skoczyła do Wisły.Jeszcze by usunął z siebie teraz jej ręce.No więc nie musiał.Uniknęła konieczności skakania do Wisły. Oczarowałaś mojego ojca oznajmił Robin, kiedy póznym wieczorem wrócilii zatrzymali się przy furtce. A skąd! zaprotestowała Tereska. To twój ojciec oczarował mnie! To coś nad-zwyczajnego, on jest przecież zupełnie młody! W pierwszej chwili myślałam, że jeststarszym panem, ale gdzie mu do starszego pana! Pomyśleć, że rąbie drzewo lepiej odemnie.! I do tego jest bardzo przystojny! Boże jedyny, znów to samo! jęknął syn przystojnego starszego pana. Niepierwszy raz rodzony ojciec robi mi konkurencję! Chyba zacznę ćwiczyć rąbanie drze-wa. Nie musisz przyzwoliła Tereska łaskawie. Też ci to zupełnie niezle wychodzi.To raczej ja powinnam coś ćwiczyć, bo się czuję zdecydowanie gorsza.Robin spojrzał na nią i pomyślał, że jego zdaniem, ona nie musi niczego ćwiczyć.Kiedyś myślał, że może powinna, ale był to pogląd zupełnie idiotyczny.Zmienił go cał-kowicie.Tereska, taka jaka jest, stanowi dla niego coś jedynego na świecie, ale jeszczejej tego nie powie.Nie przyszło mu do głowy, że żadne słowa nie są tu potrzebne.Tereska, zamykając zasobą drzwi takim ruchem, jakby były zrobione z najstarszej, chińskiej porcelany, miałana twarzy uśmiech zgoła anielski.Wchodziła po schodach na górę, a razem z nią płynę-ła niebiańska błogość.Wszystko to razem stanowiło jedno z dwóch nadzwyczajnych wydarzeń.Drugiemiało miejsce następnego dnia i objawiło się przez telefon.Wczesnym rankiem za-dzwonił docent Wiśniewski i radosnymi okrzykami obwieścił, że kurhan jest.Wierzchco prawda został kompletnie zdemolowany, ale na samym spodzie dokopali się rytual-nie ułożonych kamieni i jeśli pod te kamienie przez dwa i pół tysiąca lat nie wdarł siężaden niepowołany czynnik, istnieje szansa spotkania pod nimi księcia.On sam w te-go księcia niezachwianie wierzy, dzieli się właśnie swoją wiarą i szczęściem, a przy oka-zji komunikuje, że kosz na raki rozwiązał kwestię aprowizacji.Wszyscy jedzą raki i całeszczęście, że się wreszcie dokopali, bo lada chwila im te raki ostatecznie obrzydną.62Tego było już za wiele, Tereska natychmiast zapłonęła dodatkowym zachwytem, wy-padła z domu i popędziła do Okrętki, bez której nie mogła istnieć ani chwili dłużej.Obok domu Okrętki natknęła się na jakieś przeszkody, nie zwróciła na nie żadnejuwagi, mimo iż zmusiły ją do przełażenia przez coś i nadkładania drogi, drobnym frag-mentem świadomości zarejestrowała obecność czegoś w rodzaju maszyn budowlanych,koparki czy może spychacza, z roztargnieniem ominęła wielką górę gruzu i galopemprzebyła długie podwórze.Drzwi do sieni były otwarte, zapukała do drzwi mieszkaniai nie czekając na zaproszenie, wpadła do środka. Słuchaj, jest książę.! wykrzyknęła w ekstazie.Już w trakcie okrzyku zorientowała się, że widzi coś dziwnego.Okrętka siedziała naśrodku kuchni na wielkim saganie, odwróconym do góry dnem i przykrytym gazetą.Aokcie oparła na kolanach, a brodę na rękach i wzrokiem pełnym tępej beznadziejno-ści patrzyła w ścianę.Wokół niej panowało coś, co robiło wrażenie generalnych porząd-ków w szczytowej fazie bałaganu lub też śladów po walnej bitwie kilku skłóconych ro-dzin.Zaskoczona nieco Tereska zatrzymała się w swoim radosnym rozpędzie. Na litość boską, co się tu dzieje?! spytała z niepokojem.Okrętka westchnęła ciężko i nie odrywając wzroku od ściany wykonała dwa mach-nięcia ręką, jedno symbolizujące ogólną rezygnację i drugie, wskazujące jakby drugi ko-niec budynku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]