[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz Serrão wraz zDuartem Barbosą prostodusznie dają się złapać w pułapkę temu nowemu bratu-chrześcija-ninowi.Przyjmują zaproszenie, a okazuje się znowu, że astrologowie nigdy nie mają naj-mniejszego pojęcia o własnym losie.Oto astrolog Andres de San Martin, który jakoby za-pomniał był postawić sobie horoskop, przyłącza się do dwóch wysłanników; dla tak za-zwyczaj ciekawego Pigafetty postrzał, jaki otrzymał w czasie bitwy na Mactanie, staje siębłogosławieństwem: pozostaje na swej macie i ratuje tym życie.Na ląd wybiera się dwudziestu dziewięciu Hiszpanów, a wśród nich znajdują się fatal-nym zbiegiem okoliczności akurat najbardziej doświadczeni dowódcy i piloci.Uroczyścieprzyjętych gości prowadzą do palmowego gaju, gdzie król przygotował ucztę.Potężne tłu-my krajowców zebrane są na pozór tylko przez ciekawość i z zastanawiającą serdeczno-ścią okrążają ze wszystkich stron hiszpańskich gości.Właśnie ten natarczywy sposób, wjaki król prowadzi Hiszpanów do palmowego gaju, jakoś się pilotowi Juanowi Carvalhonie podoba.Dzieli się swym podejrzeniem z Gomezem de Espinoza, zbrojmistrzem floty, iobydwaj postanawiają szybko sprowadzić z okrętu resztę załogi, aby w razie zdrady odbićtowarzyszy.Pod jakimś zręcznym pretekstem wysuwają się z tłoku i czym prędzej wiosłująw stronę okrętów.Jeszcze nie dotarli do pokładu, gdy na lądzie rozlegają się straszliwekrzyki przerażenia.Jak w swoim czasie na Malakce, tak i tutaj krajowcy napadają na ufniesiedzących przy uczcie Hiszpanów, zanim ci mogą stawić im czoło.Jednym jedynym cio-sem uwalnia się podstępny król Sebu od wszystkich swych gości i zostaje panem wyłado-wanych ze statków towarów wraz z niezwyciężonymi hiszpańskimi zbrojami i orężem.Towarzysze na okrętach w pierwszej chwili znieruchomieli ze zgrozy.Wreszcie Carval-ho, którego wymordowanie kapitanów w ciągu minuty podnosi do godności naczelnego ko-mendanta, każe podpłynąć bliżej i skierować na osadę wszystkie armaty.Jedna po drugiejgrzmią salwy.Może Carvalho ma nadzieję, że taką represją uratuje jeszcze paru towarzy-szy, może jest to tylko spontaniczny wybuch wściekłości.Lecz właśnie w chwili, gdypierwsze kule padają na chaty, staje się coś potwornego, rozgrywa się jedna z owych scen,których okropności nie zapomni nikt, kto je raz przeżył.Jeden jedyny z napadniętych, naj-odważniejszy ze wszystkich João Serrão – o dziwny nawrocie w historii! – w ostatniejchwili (jak Francisco Serrão na wybrzeżu Malakki) wyrywa się swym mordercom i uciekana brzeg.Lecz wrogowie pędzą za nim, okrążają go, ujmują i oto kapitan stoi bezbronny,otoczony mordercami, krzycząc ostatkiem sił w stronę okrętów, aby zaprzestano artyleryj-skiego ognia na osadę, w przeciwnym razie dręczyciele go zamordują.Niechże na litośćBoga prędko wyślą łódź z towarem, aby go wykupić!Przez chwilę wydaje się, że handel dojdzie do skutku.Już wyznaczona jest cena za tegonajdzielniejszego z kapitanów: dwie kartaczownice i kilka ton miedzi.Lecz krajowcy żąda-ją, aby towar przysłano na brzeg, a Carvalho obawia się zapewne, że ci łajdacy, którzy jużraz złamali wierność, zagarną wówczas nie tylko towar, ale i łódź.Może jednak – sam Pi-gafetta wyraża to podejrzenie – ambitny tein człowiek nie chce odstąpić tak nagle spadłejna niego godności kapitana i mało okazuje skłonności, aby służyć pod wykupionym Serrãoznowu jako zwykły pilot?… W każdym razie straszliwa sprawa jest już przesądzona.Nawybrzeżu wije się w więzach samotny krwawiący człowiek ze śmiertelnym potem na czo-le, okrążony gotowym do zbrodni motłochem.Jedyną jego nadzieją – to trzy hiszpańskieokręty z załogą stojące z rozwiniętymi żaglami w oddaleniu zaledwie rzutu kamieniem, aoparty o burtę okrętu flagowego stoi jego rodak Carvalho, jego compadre, przyjaciel, zktórym dzielił przecież tysiące niebezpieczeństw i który raczej poświęci wszystko, niżbygo miał opuścić w potrzebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]