[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej zdaniem Nowy Meksyk i Arizona stanowiły wymarzony kraj dla osadników.Bosman potakiwał skwapliwie, lecz zamiast na piękny horyzont, częściej spoglądał na stojącą przed nim szklankę ulubionego rumu.Sally pochyliła się do Tomka.Zaczęła szeptać mu coś do ucha, gdy naraz rozległ się głuchy tętent koni.Nie ulegało wątpliwości, że większa grupa jeźdźców zbliżała się galopem do ranczo.Tomek spojrzał na bosmana, ten jednakże z całym spokojem popijał swój rum, zdając się niczym nie przejmować.Tętent koni potężniał z każdą chwilą.Wkrótce w obłoku kurzawy ukazała się gromada jeźdźców.Osadzili spienione wierzchowce tuż przed werandą.Wysoki, chudy szeryf Allan lekko zeskoczył z karosza.Niedbałym ruchem rzucił cugle Murzynowi, który wybiegł mu na spotkanie, a następnie odwrócił się ku pozostałym jeźdźcom.Byli to Indianie ubrani w skórzane spodnie i kurtki.Na głowach o krótko ostrzyżonych włosach nosili szare kapelusze z szerokimi kresami, niczym nie różniące się od kapeluszy kawalerzystów armii Stanów Zjednoczonych.Wszyscy byli uzbrojeni w karabiny.Na rozkaz wydany w jeżyku angielskim przez szeryfa, Indianie zeskoczyli z koni.Tylko jeden z nich nie wykonał żadnego ruchu.Jak wykuty z kamienia posąg siedział nieruchomo na mustangu, chociaż nie można było mieć wątpliwości, że, tak jak większość Indian amerykańskich, znał bardzo dobrze mowę białych ludzi.Teraz dopiero można było spostrzec, że odzienie miał inne niż pozostali Indianie.Długie skórzane nogawice z frędzlami na szwach sięgały z tyłu tylko do pośladków, które osłaniała przepaska przeciągnięta między nogami.Szeroki, baranie tkany pas opuszczał się aż na biodra.Spod luźno otwartej z przodu kamizelki z długimi rękawami wyglądało nagie miedzianobrązowe ciało.W przeciwieństwie do reszty jeźdźców miał na głowie czarne sombrero.Długie włosy opadały mu na ramiona.Tomek w ostatniej chwili powstrzymał okrzyk zdumienia.Indianin żywo przypominał mu tajemniczego jeźdźca widzianego z dala tego ranka.Przyjrzał mu się baczniej.Zaraz też zrozumiał, dlaczego pozostał na koniu.Ręce Indianina były skute w przegubach stalowymi kajdankami, a stopy związane grubym rzemieniem przeciągniętym pod końskim brzuchem.Tomek zbliżył się do bosmana,Wydaje mi się, że to jest ten tajemniczy jeździec, którego widziałem rano na stepie - szepnął.Trzymaj język za zębami, dopóki się nie dowiemy, co to za ptaszek - mruknął bosman.Tymczasem szeryf nie tracił czasu.Na jego polecenie Indianie rozwiązali stopy jeńca, ściągnęli go z wierzchowca, powalili na ziemię i natychmiast skuli nogi tuż nad kostkami stalowymi kajdankami.Następnie trzech Indian odprowadziło konie do zagrody, podczas gdy inni zaczęli się zagospodarowywać pod gołym niebem przed werandą domu.Dwaj Indianie z karabinami gotowymi do strzału usiedli przy jeńcu.Szeryf Allan wszedł na werandę.Zaledwie wydał polecenie Murzynce Betty, aby przygotowała pożywienie dla Indian, Sally podbiegła do niego.Co to wszystko ma znaczyć, kochany stryjku? Kim jest ten związany Indianin? - zawołała.Pomówimy o tym za chwile; jestem głodny jak wilk - odparł szeryf.Czy jedliście już kolację?Czekaliśmy na ciebie, Johnny - odpowiedziała pani Allan.– Teraz jednak straciłam chęć do jedzenia.Cóż uczynił ten biedny człowiek, że jest traktowany w ten sposób?Biedny człowiek? - zdziwił się szeryf.- To nie dla niego określenie! Gdy usłyszysz, kto to jest, na pewno cofniesz swe słowa.Australijscy krajowcy nie dali się wam tak we znaki, jak nam wojowniczy Indianie amerykańscy.Stąd też i twoje oburzenie.Chodźmy teraz na kolację, widzę, że Betty nakryła już do stołu.Szeryf wykonał ręką zapraszający ruch.Wszyscy weszli do jadalni.Allan z apetytem pochłaniał różne smaczne potrawy.Tomek, Sally i jej matka jedli niewiele, natomiast bosman Nowicki dotrzymywał towarzystwa gospodarzowi.Obydwaj podsuwali sobie półmiski i ochoczo dolewali z dzbana zimnego piwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]