[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pewnie kręcą się tu jacyś myśliwi odparł niedbale Jupe. Musimy się pospieszyć nalegał Bob.Nancarrow wahał się tylko przez chwilę. No dobrze.Coś mi się zdaje, że powiedzieliście mi tylko część prawdy.Wasza spra-wa.I tak wam pomogę.Nancarrow ruszył przez łąkę w stronę urwiska, mając Boba po prawej ręce, a Jupe apo lewej.Pete szedł z tyłu. Pańskie nazwisko brzmi jakoś znajomo zagaił Jupe podczas wędrówki. Jestpan kimś sławnym? Bez przesady. Nancarrow zachichotał. Mam kilka małych restauracji w Ba-kersfield.A właściwie po co tu przyjechaliście wraz z twoim ojcem.Bob?Bob wyznał Nancarrowowi, że jego tata jest reporterem i wybierał się do DiamondLake na spotkanie z nowym informatorem.55Słuchając opowieści Boba, Nancarrow sięgnął do kieszeni i wyjął papierosa.Zdziwiony Pete uniósł brwi: palenie w tak suchym terenie było bardzo niebezpiecz-ne.Jupe dał jednak koledze znak oczami, by nic nie mówił.Nancarrow palił papiero-sa z długim filtrem i szmaragdową opaską taką samą, jaka była na niedopałku, któryJupiter po raz pierwszy znalazł na płaskowyżu w miejscu, gdzie leżała baseballowa cza-peczka pana Andrewsa, a po raz drugi w indiańskiej wiosce.Jupe wiedział, że gdzieś jużsłyszał lub widział nazwisko Nancarrow.Czyżby właśnie u Indian? Przypuszczamy, że tata miał się spotkać z facetem, który się nazywa Mark MacKeir zakończył Bob.Wyjął z kieszeni mały notatnik ojca i sprawdził, czy nie przekręcił na-zwiska. Zgadza się.Mark MacKeir.Mówi to coś panu? Dziwna sprawa odezwał się Nancarrow. Właściwie straszna.Nie znałem fa-ceta, ale dziś rano usłyszałem w radiu, że Mark MacKeir wczoraj się zabił.Jechał doDiamond Lake.Wspominali chyba, że wybierał się na urlop.Stracił panowanie nad kie-rownicą, samochód wpadł do rowu i eksplodował.Kierowca zginął na miejscu. Koszmar. Bob oddychał ciężko.Wszyscy szli w milczeniu, rozmyślając o strasznej śmierci Marka MacKeira.Jupiterspojrzał na odpiętą klapę skórzanego pokrowca, który Nancarrow miał przewieszo-ny przez ramię.Mężczyzna maszerował, a klapa unosiła się i opadała w rytm jego rów-nych kroków.Kiedy była w górze, Jupe dostrzegł wystający z pokrowca kawałek ciem-nego metalu.Pierwszy Detektyw skończył właśnie czytać książkę o broni i zbrojeniach.Kształt karabinu Nancarrowa wydał mu się niezwykły.Miał pośrodku wielką wypu-kłość.Pokrowiec został najpewniej wykonany na zamówienie, by pasował do tychdziwnych rozmiarów. Teraz wy i pan Andrews staliście się ważni powiedział Nancarrow. Kto wie,że tu jesteście? Kilka osób Jupiter uprzedził Boba, zanim zdążył przyznać, że nikt. Oczywiściewszyscy w redakcji. Czy to prawda, Bob? Nancarrow odwrócił głowę w stronę chłopca.Jupiter postanowił wykorzystać ten moment i unieść klapę pokrowca.Pragnął zaj-rzeć do środka.Odczuwał jakiś niepokój związany z osobą Nancarrowa i chodziło o coś więcej niżfakt, że palił papierosy z niebieską obwódką.Skrzynie, które służyły jako stoły podczaslunchu w indiańskiej wiosce, miały wydrukowane na bokach napisy: Kompania prze-wozowa Nancarrowa.Te same nalepki widniały na wszystkich drewnianych skrzyniach,stojących na zewnątrz jednej z chat.Jej właścicielem był Indianin, który dał Mary znak,że półciężarówka jest gotowa do drogi.Nancarrow skłamał.Nie tylko był wcześniejw tych stronach, ale wszystko wskazywało na to, że odwiedzał je często.56Bob popatrzył na Jupe a.Zamrugał ze zdziwienia oczami, kiedy się zorientował, żeprzyjaciel usiłuje zajrzeć do środka pokrowca, ale szybko odzyskał przytomność umy-słu.Zrozumiał, co powinien zrobić.Uśmiechnął się czarująco do Olivera Nancarrowa. Oczywiście odpowiedział na zadane pytanie. Tata powiedział wydawcy, żetu jedziemy, no i oczywiście księgowej, która musiała zaakceptować dodatkowe rachun-ki za hotel.Jupe przechylał się, by zajrzeć do pokrowca, kiedy nagle Nancarrow się zatrzymał.Chłopiec natychmiast cofnął rękę i zainteresował się swoimi sznurowadłami.Nancarrow po raz ostatni zaciągnął się papierosem, po czym wyrzucił niedopałeki wdeptał go w ziemię obcasem.Pete nie mógł znieść takiego zaśmiecania środowiska.Kiedy Nancarrow patrzył w drugą stronę, podniósł niedopałek i włożył go do kieszeni. Kiedy oczekują was z powrotem? spytał Nancarrow Boba.Zbliżali się właśniedo wysokiego, szarego urwiska. Wczoraj mieliśmy zatelefonować odparł Bob.Chłopiec zorientował się już, że Jupiter nie ufa Nancarrowowi, a od dawna wiedział,że Pierwszego Detektywa rzadko mylą przeczucia.Poczęstował więc Nancarrowa wy-godnym kłamstwem.Kiedy Bob czarował Nancarrowa, Jupe ze zręcznością kieszonkowca uniósł klapę po-krowca. Wyślą kogoś, żeby was szukał? Nancarrow zadał Bobowi kolejne pytanie. W każdej chwili w górach mogą się pojawić grupy poszukiwawcze odparłBob. Pomyśleliśmy, że przyspieszymy bieg wydarzeń, udając się po pomoc. Petepodszedł do Nancarrowa z prawej strony.Jupe zobaczył uchwyt służący do przenoszenia karabinu.Dostrzegłby więcej szcze-gółów, jednakże w ułamku sekundy zrozumiał, dlaczego broń ma taki dziwny kształt.Nancarrow nagle się zatrzymał. Zostaw! wrzasnął ze złością. Co ty wyprawiasz?Chwycił Jupitera za rękę i odciągnął go na bok.Cofnął się o krok, by widzieć wszyst-kich trzech chłopców.Oczy zwęziły mu się jak szparki.Wydobył z pokrowca automa-tyczny karabin i skierował jego lufę wprost na nich. Zgadza się, M-16 mruknął pod nosem Jupe.Wypukłość w skórzanym pokrowcu miała pasować do kształtu charakterystycznegouchwytu i pokaznego magazynku. Co się tu dzieje? spytał Bob.57 Tych karabinów używano w Wietnamie. Jupe mówił spokojnie, ale sercebiło mu w piersi jak oszalałe. Obecnie są jednymi z najpopularniejszych karabi-nów na świecie.Służą jednak do zabijania ludzi, a nie do zabawy.Kim pan jest, panieNancarrow? Czego pan od nas chce? Dobra, cwaniaczki powiedział mężczyzna, wymachując bronią. Próbowałembyć miły, ale teraz koniec żartów.Ruszać się i jazda na górę.Idziecie ze mną!ROZDZIAA 11Fortel Chodzcie powiedział łagodnie Jupiter. Nie chcemy przecież denerwowaćpana Nancarrowa. Chłopiec powlókł się w stronę urwiska.Niedawny zawadiaka nagle spokorniał.Pierwszy Detektyw występował jako dziec-ko w serialu Małe urwisy , w którym grał rolę Małego Tłuścioszka.Nie lubił, kiedy muprzypominano ten epizod w jego życiu, ale trzeba przyznać, że był urodzonym artystą.Bob i Pete zrozumieli w jednej chwili, że Jupe teraz gra. Marsz! rozkazał zimnym tonem Nancarrow.Pete i Bob posłusznie ruszyli przed siebie.Nancarrow szedł z tyłu, trzymając karabinwymierzony w ich plecy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]