[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Właśnie, właśnie, skąd kolega wiedział, że tu będzie potrzebna milicja? - dodał Andrzej.- Nie, to nie ja wezwałem pana porucznika - zaprzeczył Zawada.Wszyscy spojrzeli na Wadowskiego, przyglądającego się bacznie Robowi.- A więc to jest ten robot-sobowtór, o którym - wspominał mi pan dzisiaj po południu? - zwrócił się oficer do profesora Rawy.- Tak, panie poruczniku, to właśnie on! - odparł profesor.- To jego napadnięto na ulicy Kościuszki!- Czy nie zechciałby pan uruchomić go na chwilę?- Ja to zrobię, ja! - zawołała Bożena.- Przy prawdziwym wujku wcale nie obawiam się tego sztucznego!- A czy potrafisz? - zdziwił się oficer.- Ho, ho! Przecież to ja zaprowadziłam go do Orbisu! Wystraszyłam się, bo mi uciekł z kawiarni i później bił się z tymi.włamywaczami.Czy pan wie, że on potrafi myśleć?! Tylko to wielka tajemnica, pan rozumie?! Każdy wynalazca ma różne tajemnice.Teraz Roba się nie boję, on wie wszystko i.napada tylko złych ludzi.Nam przybiegł z pomocą!Próba wypadła znakomicie.Bożena była rozpromieniona.- Wcale nie dziwię się redaktorowi Kalickiemu - z podziwem rzekł oficer.- Naprawdę łudzące podobieństwo! No, skoro zaspokoiłem ciekawość, spiszemy protokół.Muszę mieć podstawę do aresztowania tego pana z zagranicy, którego tak bardzo interesują wynalazki polskich uczonych.Najpierw dzieci składały zeznania.Potem profesor udzielił wyjaśnień.- Po odebraniu pana telefonu w Londynie - rozpoczął - natychmiast wsiadłem do samolotu.- A dlaczego pan porucznik telefonował? - zdziwił się Marek.Porucznik opowiedział o meldunku redaktora Kalickiego.- Kiedy przybyłem do Katowic, dzieci akurat nie było w domu - ciągnął profesor.- Moje urządzenia telewizyjne, fotograficzne i.inne pozwoliły mi zorientować się w sytuacji.Przesłuchałem rozmowę włamywaczy w Orbisie nagraną na taśmie przez robota.Domyśliłem się, czego oni tutaj szukali.- Wujku, czego oni szukali? - ciekawiła się Bożena.- Dokumentacji pewnego wynalazku - wyjaśnił Rawa.- Ojcze, przecież zgodziłeś się otworzyć kasę! Oni zabraliby tę dokumentację - zawołał Andrzej.- Dla naszego bezpieczeństwa chciałeś oddać tak.ważny wynalazek?!Profesor Rawa uśmiechnął się, po czym odparł:- Uspokój się mój drogi, w kasie pancernej nie ma tego, czego oni szukali.Tajemnicy mojej strzegł ktoś, komu nikt nie mógł jej wydrzeć!Profesor spojrzał na nieruchomego, milczącego Roba.- Przecież on ma przy sobie mój wynalazek, który go uruchamia - wyjaśnił.- Również dokumentacja utrwalona na taśmie magnetofonowej jest w nim przechowywana!- Ach, jaki byłem niemądry! - zdumiał się Andrzej.- Dopiero teraz zrozumiałem to wszystko, o czym mówiłeś mi przed wyjazdem!Ojciec uśmiechnął się do syna i kończył wyjaśnienia:- Po stwierdzeniu, co się tutaj święci, postanowiłem nie zdradzać przed nikim swego wcześniejszego powrotu z Londynu.Bardzo sprytnie postąpiliście, podsłuchując tych rzezimieszków w Orbisie.Relacja Roba wiele mi wyjaśniła.Przenocowałem w hotelu.Następnego dnia, to jest dzisiaj, nieoczekiwanie dowiedziałem się z prasy, że będę wygłaszał referat przez radio.Odgadłem, że to Rob ma mnie zastąpić.Wtedy porozumiałem się z panem porucznikiem i poinformowałem go o pewnym przedsiębiorstwie zagranicznym, bardzo interesującym się moim wynalazkiem.Ponieważ nie chciałem zdradzić mej tajemnicy, zapewne postanowiono zdobyć ją w nielegalny sposób!- Muszę przyznać się, że poleciłem śledzić pana od samego powrotu do Katowic - szczerze wyznał porucznik Wadowski.- Moi ludzie czuwali nad panem wbrew pańskiej woli.Dlatego też mogliśmy znaleźć się tutaj w samą porę.Milicja już otoczyła dom, zanim przybył pan Zawada ze swoimi druhami.- Byłem umówiony z przyjaciółmi - wtrącił drużynowy.- Dlaczego od razu na Kościuszki nie powiedzieliście, jak przedstawia się sprawa? A może i słusznie postąpiliście?! Dzięki waszej odwadze prawie cała szajka została schwytana.- Proszę pana, czy o nas napiszą w gazetach? Ja bym chciała pozować do fotografii ze sztucznym wujkiem! - zawołała Bożena, która zdążyła odzyskać swą zwykłą fantazję.- A ja bym miał zupełnie inną propozycję! - poważnie odparł oficer.- Cała historia jest tak bardzo nieprawdopodobna! Robot-sobowtór, jego przygody na ulicach miasta, tajemnicza willa w Brynowie.Jakiś zagraniczny szpieg.Czy to naprawdę mogło się zdarzyć w takim mieście jak Katowice?! Najlepiej niech wszystkim nam się wydaje, że mieliśmy tylko bardzo niezwykły, oryginalny sen.- Jak to, więc pan naprawdę w to wszystko nie wierzy?! - oburzyła się Bożena.- A genialny robot wujka, to pies?! On się nam nie przyśnił, proszę, tutaj właśnie stoi, może go pan dotknąć! No, niech się pan porucznik nie obawia! Przy prawdziwym wujku na pewno będzie posłuszny!Wszyscy parsknęli śmiechem.Dziewczynka nie zrozumiała intencji oficera milicji.- Słuchaj Bożenko - wesoło powiedział profesor.- Pan porucznik uważa, że ze względu na mój wynalazek lepiej uniknąć niepotrzebnego rozgłosu.Tak naprawdę będzie najrozsądniej.- Proszę wujka, ja doskonale zrozumiałam, co pan porucznik mówił.Z polskiego ostatnio otrzymałam Czwórkę.- Droga pani! - rzekł porucznik, tłumiąc śmiech.- Naprawdę to miałem na myśli, co pan profesor powiedział.W tajemnicy mogę się przyznać, że w szkole raz otrzymałem z wypracowania dwójkę.- A widzicie! - triumfowała Bożena.- Pan porucznik jest tak samo dżentelmenem, jak kolega Zawada.Od razu poznałam się na nich!- Wobec tego umawiamy się: to był tylko niezwykły sen - zakończył oficer.- Czy mogę prosić pana profesora jutro na dziesiątą? Formalności musi stać się zadość.- Z przyjemnością - odparł Rawa.Do pracowni wszedł milicjant.- Panie poruczniku, w kuchni znaleźliśmy obezwładnioną gospodynię.Uwolniliśmy ją!- Doskonale! A co ona teraz porabia? Czy dobrze się czuje? - zapytał oficer.- Już ochłonęła z przestrachu! To rezolutna gosposia! Gdy dowiedziała się o powrocie pana profesora, natychmiast zaczęła przygotowywać kolację!- Bardzo dobrze! Pan profesor i reszta państwa na pewno zje ją z apetytem.Smacznego i do widzenia.Koniec* * *[1] Jest to kościółek pochodzący z 1510 roku, przeniesiony z Syryni w powiecie rybnickim do Parku Kościuszki w Katowicach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]