[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stałem w miejscu i napawałem się jej pięknością.Zatrzymała się, wsparta o drzewo; włosyjej rozsypały się na ramiona, ręce drżały od wzruszenia, policzki powleczone rumieńcembłyszczały purpurą i perłami.- Nie zbliżaj się pan! - krzyknęła.- Nie zbliżaj się ani na krok.- O moja ukochana - rzekłem - nie lękaj się; jeśli cię obraziłem, przed chwilą, możeszmnie ukarać; to był napad szału i boleści; zrób ze mną, co chcesz, możesz jechać teraz, wy-prawić mnie, gdzie zechcesz! Wiem, że mnie kochasz, Brygido, jesteś tutaj bezpieczniejszaniż królowie świata w swoich pałacach.Na te słowa pani Pierson utkwiła we mnie wilgotne oczy; ujrzałem, jak szczęście mego ży-cia idzie ku mnie w jednej błyskawicy.Podbiegłem i ukląkłem przed nią.Ach, słabo kochaten, kto może powtórzyć słowa, jakich użyła jego ubóstwiana, aby mu wyznać swą miłość.ROZDZIAA XGdybym był jubilerem i gdybym wyjął ze swego skarbca naszyjnik pereł, aby zeń uczynićpodarek przyjacielowi, zdaje mi się, iż sprawiłoby mi wielką radość włożyć mu go samemuna szyję; ale gdybym był tym przyjacielem, raczej bym umarł, niżbym wydarł ów naszyjnik zrąk jubilera.Wiem, iż większość mężczyzn kwapi się co prędzej posiąść kobietę, która ich kocha; ja ro-biłem zawsze przeciwnie, nie z wyrachowania, ale z instynktu serca.Kobieta, która kochatrochę i która się opiera, nie dosyć kocha; ta zaś, która kocha dosyć, a opiera się, nie czuje siędosyć kochaną.Wyznawszy mi, że mnie kocha, pani Pierson stała się bardziej ufną i wylaną niż kiedykol-wiek.Szacunek, który okazałem, natchnął ją tak słodką radością, iż piękna jej twarz stała sięniby rozwity kwiat.To wybuchała szaloną wesołością, to zatrzymywała się nagle zamyślona;chwilami traktowała mnie niemal jak dziecko, to znów patrzała na mnie oczyma pełnymi łez;wymyślała tysiące żarcików, aby znalezć pozór do poufalszego słowa lub niewinnej piesz-czoty; wnet opuszczała mnie, aby przysiąść na uboczu i utonąć w zadumie.Czy może istniećbardziej lube widowisko? Kiedy wracała ku mnie, znajdowała mnie opodal, na ścieżce, z któ-76 rej przyglądałem się jej z dala. O moja ulubiona  mówiłem  sam Bóg się cieszy widząc,jak cię kocham.Nie mogłem jej wszakże ukryć gwałtowności pragnień ani mąk, o jakie mnie przyprawiawalka z nimi.Jednego dnia, kiedy byłem u niej, wspomniałem, iż tego ranka dowiedziałemsię o przegranej ważnego procesu, który sprowadzał dotkliwą zmianę moich stosunków.- Czym się dzieje - spytała - iż oznajmia mi to pan ze śmiechem?- Jest - rzekłem - maksyma perskiego poety:  Ten, kto posiada miłość pięknej kobiety,bezpieczny jest od gromów losu.Pani Pierson nie odpowiedziała; cały wieczór była weselsza jeszcze niż zazwyczaj.W cza-sie zwykłej partyjki z ciotką, przekomarzała się ze mną bez ustanku, mówiąc, że nie mampojęcia o grze, i zakładając się wciąż przeciw mnie, tak iż ograła mnie do szeląga.Skoro sta-ruszka pożegnała nas, Brygida przeszła na balkon, ja zaś udałem się w milczeniu za nią.Noc była cudowna: księżyc zachodził, gwiazdy płonęły tym żywszym blaskiem na ciem-nym lazurze.%7ładen podmuch wiatru nie poruszał drzew; powietrze było ciepłe i balsamiczne.Brygida oparła się na łokciu, z oczyma utopionymi w niebie; pochyliłem się koło niej iprzyglądałem się jej zadumie.Niebawem i ja podniosłem oczy; melancholijna rozkosz upajałanas oboje.Wdychaliśmy wspólnie ciepłe opary idące od drzew; śledziliśmy w oddali, w prze-strzeni, ostatnie poblaski, jakie blady księżyc wlókł za sobą, kryjąc się za ciemną masą kasz-tanów.Przypomniałem sobie pewien dzień, w którym patrzałem z rozpaczą na olbrzymiąpustkę tego pięknego nieba; wspomnienie to przejęło mnie dreszczem; wszystko było tak peł-ne w tej chwili! Uczułem, iż hymn łaski wznosi się w mym sercu i że miłość nasza wzbija siędo Boga.Objąłem ramieniem kibić ubóstwianej; obróciła miękko głowę: oczy Jej tonęły wełzach.Ciało jej ugięło się jak trzcina, rozchylone wargi przylgnęły do moich i zapomnieliśmyo całym świecie.ROZDZIAA XIAniele wiekuisty szczęśliwych nocy, któż opowie twe milczenie? O pocałunku! Tajemni-czy napoju, który usta sączą sobie niby spragnione puchary! O pijaństwo zmysłów, o rozko-szy! Tak jak Bóg, i ty jesteś nieśmiertelna! Szczytny wzlocie stworzenia, wspólnoto po-wszechna istot, rozkoszy po trzykroć święta, co rzekli o tobie ci, którzy cię sławili? Nazwalicię przelotną, o twórczyni! Rzekli, iż krótki twój błysk rozświetla ich uciekające życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl