[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Istnieją jeszcze prawa boskie i nakazy przyzwoitości.- Szanowna pani, Salomon miął trzysta, - czy może pięćset? - żon, a pan Bóg wcale nie miał mu tego za złe.Przeciętny mahometanin cieszy się powszechnym szacunkiem mając trzy żony.Wszystko to kwestia lokalnych zwyczajów.Jakie mają być nasze prawa zarówno w tej, jak i w innych dziedzinach, ustalimy później pod kątem największych korzyści dla społeczności.Komitet po naradzie doszedł - do wniosku, że jeśli mamy zbudować nowy ład i uniknąć powrotu do barbarzyństwa - a z takim niebezpieczeństwem należy się liczyć ci, co zechcą się do nas przyłączyć, muszą powziąć określone zobowiązania.Nikt z nas nie zdoła przywrócić dawnych warunków życia.Możemy tylko obiecać, czynne życie w najlepszych warunkach, jakie uda się stworzyć, i zadowolenie, jakie, płynie z pokonywania trudności.Żądamy w zamian dobrej woli i owocnej pracy.Nie ma żadnego przymusu.Mają państwo wolny wybór.Ci, którym nie przemawia do przekonania nasza propozycja, mogą udać się gdzie indziej i założyć inną społeczność na takich zasadach, jakie bardziej im odpowiadają.Prosiłbym jednak rozważyć bardzo dokładnie, czy ktokolwiek z was ma pewność, że upoważniony jest od Boga do pozbawienia jakiejkolwiek kobiety jej przyrodzonej funkcji, a mianowicie macierzyństwa.Nastąpiła dość chaotyczna dyskusja, dotycząca częstokroć szczegółów i hipotez, na które nie mogło być na razie odpowiedzi.Nikt jednak nie próbował zakończyć debaty.Im dłużej trwała, tym mniej dziwna i zaskakująca wydawała się sama myśl.Josella i ja podeszliśmy do stołu, na którym panna Berr rozłożyła swoje przybory.Dostaliśmy po kilka zastrzyków w ramię, po czym znów usiedliśmy, aby przysłuchiwać się sporom.- Jak myślisz, ile kobiet zdecyduje się na przystąpienie? - spytałem Joselli.Rozejrzała się po sali.- Prawie wszystkie - zanim nadejdzie świt - odparła.Nie byłem tego pewien.Wciąż jednak padało mnóstwo pytań i wysuwano moc zastrzeżeń.Josella rzekła:- Gdybyś był kobietą i miał spędzić przed zaśnięciem kilka godzin na zastanawianiu się, czy wolisz dzieci i organizację która będzie się tobą opiekować, czy wierność zasadzie, która może w rezultacie doprowadzić do braku dzieci i braku jakiejkolwiek opieki, wyzbyłbyś się pewno wątpliwości.Koniec końców każda kobieta chce mieć dzieci; mąż jest czymś, co doktor Vorless nazwałby przypuszczalnie lokalnym środkiem prowadzącym do celu.- Co za cyniczne podejście.- Jeżeli uważasz; że moje poglądy są cyniczne, musisz być człowiekiem bardzo sentymentalnym.Mówię o prawdziwych kobietach, nie o tych wyimaginowanych z filmów i nowelek w pismach kobiecych.- Hm.- mruknąłem.Josella siedziała chwilę zamyślona, potem zmarszczyła brwi.Wreszcie powiedziała:- Niepokoi mnie tylko, ile dzieci będą od nas wymagać? Lubię dzieci, ale wszystko ma swoje granice.Po upływie jakiejś godziny bezładna dyskusja dobiegła końca.Michał poprosił, żeby wszyscy, którzy chcą wziąć udział w jego projekcie, zgłosili się nazajutrz przed dziesiątą rano do jego biura i podali swoje nazwiska.Pułkownik nakazał, aby wszyscy ci, co potrafią prowadzić ciężarówki, zameldowali się u niego punktualnie o siódmej rano, po czym zebranie zakończono.Josella i ja wyszliśmy na powietrze.Wieczór był pogodny i ciepły.Reflektor na wieży znów wbijał w niebo swój optymistyczny promień.Księżyc właśnie wzeszedł nad dachem Muzeum Brytyjskiego.Znaleźliśmy niski murek i usiedliśmy na nim, wpatrując się w zacieniony ogród i słuchając cichego szelestu wiatru w gałęziach drzew.Nie przerywając milczenia zapaliliśmy papierosy.Kiedy wypaliłem swego, odrzuciłem niedopałek i zaczerpnąłem tchu.- Josello - powiedziałem.- M - m? - odezwała się, wciąż głęboko zamyślona.- Josello - powtórzyłem.- Co do tych dzieci.słuchaj.byłbym okropnie dumny i szczęśliwy, gdyby mogły być nie tylko twoje, ale i moje.no, słowem.nasze wspólne.Siedziała przez chwilę nie mówiąc ani słowa.Wreszcie odwróciła do mnie głowę.Światło księżyca połyskiwało na jej jasnych włosach, ale twarz i oczy okrywał cień.Czekałem, czując, że w skroniach walą mi młoty, a serce ściska się jakby z bólu.Powiedziała ze zdumiewającym spokojem:- Dziękuję, kochany.Myślę, że ja też byłabym szczęśliwa.Odetchnąłem z ulgą.Młoty jednak nadal waliły, gdy zaś sięgnąłem po jej dłoń, zauważyłem, że ręka mi drży.Na razie nie byłem w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.Ale Josella znów powiedziała spokojnie:- To wszystko jednak nie będzie już teraz takie proste.Doznałem wstrząsu.- Co masz na myśli? - spytałem.Zastanowiła się.- Gdybym była na miejscu tamtych ludzi - tu wskazała głową w kierunku wieży - ustaliłabym pewną regułę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]