[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oprócz Wujka Doja, który zatrzymał się, aby jeszcze przez chwilę poszeptać z Tobo, byłem ostatnim z mojej bandy, który przekroczył bramę cienia Hsien.Pani ścisnęła mą dłoń, kiedy dołączyłem do niej po drugiej stronie.Powiedziała:- Jesteśmy w drodze, kochany.Znowu.- Wyglądała na podnieconą.- Znowu.- Nie potrafiłem sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek, wyruszając w drogę, odczuwał podniecenie.Murgen zapytał:- Chcesz, żeby od razu wznieść sztandar?- Dopiero, kiedy będziemy na właściwej równinie.Tutaj jeste­śmy renegatami.Nie możemy tego zrobić Śpioszce.- I wtedy przy­szedł mi do głowy pewien pomysł.Gdyby udało się znaleźć odpowiedni materiał.moglibyśmy wznieść stary sztandar Kompanii.Z czasów, zanim jeszcze przyjęliśmy za swoją zionącą ogniem czaszkę Duszołap.- Dobrze - pochwalił pomysł Doj, przechodząc przez bramę.- Oto szczypta mądrości.Zacząłem wspinaczkę ku równinie, cokolwiek ogłuszony świa­domością, że jestem jedynym żywym członkiem Kompanii, który pa­mięta, jak wyglądał nasz pierwotny sztandar.Wcale nie robił mniej ponurego wrażenia niż aktualny, ale był bardziej ozdobny i heraldycznie skomplikowany.Szkarłatne tło z dziewięcioma wisielcami w czerni i sześcioma żółtymi sztyletami w odpowiednio górnym le­wym i dolnym prawym rogu, natomiast w górnym prawym rogu strzaskana czaszka, w dolnym lewym zaś ptak z otwartym dziobem siedzący na odciętej ludzkiej głowie.Mógł to być kruk.Albo orzeł.W Kronikach nie było najmniejszej nawet wzmianki sugerującej, kiedy i dlaczego Kompania przyjęła taki sztandar.20.Lśniący Kamień:Mistyczne drogi- Gwiazdy są dzisiaj inne - powiedział Wierzba Łabędź, leżąc na plecach i patrząc w niebo.- Wszystko jest inne - odparł Murgen.- Znajdź mi Chłopczyka albo Oko Smoka.Nie było księżyca.W Krainie Nieznanych Cieni na niebie zawsze świeci któryś.Niebo nad równiną jest.zmienne.W ciągu kolejnych nocy świe­cą czasem odmienne konstelacje.Pogoda zazwyczaj bywa łaskawa.Oczywiście jest zimno, jednak rzadko pada deszcz czy śnieg.Nie obawiałem się deszczu ani śniegu.Martwiła mnie pogoda cieni.Szesnaście bram cienia jest symetrycznie rozmieszczonych wokół perymetru równiny.Od każdej biegnie droga o barwie innej niż po­wierzchnia równiny, ku centrum, gdzie bezimienna forteca wznosi się niby piasta koła wozu.Dotąd poznałem tylko dwie drogi.Jedna była ciemniejsza niż otaczająca równina, druga nieco jaśniejsza.Wzdłuż szprych koła w sześciomilowych odstępach znajdują się wielkie krę­gi stosownie ciemnego materiału.Wykorzystuje się je jako teren pod obozowiska, chociaż pewnie nie taka była pierwotna funkcja.Dolina zmieniła się przez wieki.Człowiek niczego nie potrafi zostawić w spo­koju.Drogi stanowiły niegdyś mistyczne trasy między światami, te­raz zaś po zachodzie słońca były jedynymi bezpiecznymi terenami.Kiedy zapada zmrok, zabójcze cienie opuszczają swe kryjówki.Po­łykając naprędce przyrządzoną kolację, obserwowaliśmy w kiepskim świetle żarzących się węgli dziesiątki czarnych plam na powierzchni niewidzialnej kopuły chroniącej nasz krąg.- Ślimaki zagłady - wybełkotał Murgen z ustami pełnymi chle­ba, machając dłonią do najbliższego cienia.- Brzmi znacznie lepiej niż Zastęp Niepomszczonych Umarłych.- W tym człowieku znienacka obudziło się poczucie humoru - oznajmił Cletus.- To mnie martwi.Jego brat Loftus dodał:- Strzeżcie się ludzie.Biją na trwogę.Koniec Dni jest bliski.- Chcesz powiedzieć, że to kiepskie żarty sprowadzą na ziemię Rok Czaszek?Zauważyłem:- Gdyby miało tak być, już dwadzieścia lat temu bylibyśmy mar­twi, a jedyną rzeczą, jaką mógłbyś tu oglądać, byłaby paskudna twa­rzyczka Kiny.- Skoro już mowa o paskudztwach.- wtrąciła Pani.Blisko krawędzi kręgu, w miejscu, gdzie odchodziła odeń droga zmierzająca do serca równiny, zgromadziliśmy na kilku stopach kwa­dratowych stos torfu.Klucz, który dał mi Tobo, osadziłem w gnieź­dzie w kamieniu na styku kręgu i drogi.Każdy krąg dysponował takim gniazdem.Klucz zamykał drogę.Dzięki niemu cienie, które w innym miejscu zdołały się przedostać przez ochronne bariery, nie dopadną nas.- Nef - powiedział Murgen.Wszyscy mogli wyraźnie dojrzeć trzy istoty po drugiej stronie bariery.Były dwunogie, jednak ich głowy stanowiła lita masa brzy­doty, o której inny Kronikarz napisał, iż ma nadzieję, że są to maski.Potrafiłem pojąć, dlaczego - aczkolwiek, widząc je, przeżywałem równocześnie intensywne wrażenie deja vu.Może natknąłem się na nie w snach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl