[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani popatrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby chciała przewiercić mnie nim na wylot.Najwyraźniej miała też ochotę urządzić mi małe przesłuchanie.Ale nie teraz, nie tutaj, nie w obecności tak wielu ludzi, którzy raczej nie powinni poznać moich odpowiedzi, ponieważ przynajmniej połowa z nich nie do końca wiedziała, komu właściwie dochowuje wierności.Zapytałem:- Jak duże ponieśliśmy straty ostatniej nocy?Konował wzruszył ramionami.Może trochę zimnego deszczu dostało mu się za kołnierz.- Jeszcze nie wiem.Pani nie może się doliczyć niemalże dwóch tysięcy ludzi.- Jednak niektórzy powoli wracają - powiedziała i przyłączyła się do nas.- Przypuszczam, że ostatecznie znajdziemy większość z nich.- Najprawdopodobniej martwych.Powiedziałem:- Otto i Hagop mówią, że straciliśmy sporą część Starej Dywizji.Konował pokiwał głową.- Przynieśli ze sobą listę.Jest znacznie dłuższa, niż miałem nadzieje, że będzie.Wciąż nie na wiele przydają nam się pozostałe dywizje.Nowa Dywizja wciąż jest jeszcze zdezorganizowana, zaś Księcia całkowicie poszła w rozsypkę.Czy chcesz o czymś porozmawiać na osobności? Masz taki wyraz twarzy.- Tak.- Dym uniósł się nad niezgrabnym kominem schronienia Konowała.Odrobina ciepła naprawdę by mi się przydała.Jeżeli będzie trzeba, na poczekaniu wymyślę jakąś historyjkę.Przyłączyłem się do niego w ciepłym wnętrzu bez szczególnych wyrzutów sumienia i niewielkie odczuwając współczucie do chłopaków, którzy zostali na deszczu.Pani poszła za nami do środka.Na jej twarzy skrzepł pełen zadowolenia z samej siebie, lecz jednocześnie prawdziwie godny wyraz.Pani rozwinęła przy ogniu jedną z map Konowała.- Możesz mi pokazać dokładnie, gdzie spadł? - Miała na myśli Wyjca.- Być może wciąż jeszcze istnieje możliwość złapania go, jeśli odniósł naprawdę poważne obrażenia.- O co chodzi? - zapytał Stary, kiedy w odpowiedzi odmruknąłem coś niewyraźnego.- Ehm.- odrzekłem.- Nigdy nie przestaniesz kusić licha, nieprawdaż?Pani nie zamieniła mnie z miejsca w ropuchę.Ani w jednego ze wstrętnych kreto-szczurów Ottona.Dzisiejszego ranka, inaczej niż w nocy, jej nastrój był raczej dobry.Kopeć jęknął.Zaskoczył mnie, chociaż był to już jego drugi jęk, od czasu gdy znaleźliśmy się w ziemiance Konowała.Spojrzałem w jego stronę.Zasłona była odsunięta.Obok pogrążonego w śpiączce czarodzieja do alkowy upchnięto Długiego Cienia i Narayana.Nie potrafiłem sobie wyobrazić Pani i Starego czulących się do siebie o kilka kroków od tego towarzystwa, oczywiste jednak było, że całkowicie wykorzystali nadarzającą się sposobność.W pewnym stopniu byłem zaskoczony, że Pani wydała swoich jeńców - nawet swemu facetowi.Długi Cień stwarzał znakomitą sposobność do zdobycia mocy.A Singh.Pani winna była Singhowi wiele.Ale podobnie i Kapitan.Być może postanowili zrobić z tego rodzinny interes.Zadawała znacznie mniej pytań, niż pierwotnie zakładałem, głównie interesowały ją ograniczenia Kopcia.Nie wspomniałem, że mnie samemu udało się rozwinąć zdolność podróżowania bez pogrążonego w śpiączce czarodzieja.Nie pytała.Konował wszak zauważył, że wiedziałem o losach Wyjca, mimo iż podczas nieszczęsnej podróży Schwytanego znajdowałem się w swoim bunkrze.- Poślę Klingę - zdecydowała.- Jest bystry.Wykona zadanie i nie pozwoli, aby on sam czy Wyjec zostali zabici.Chciałem zapytać, w jaki sposób Klindze i Łabędziowi udało się na powrót wśliznąć w jej łaski, ale zdecydowałem, że nic mi do decyzji dotyczących zarządzania armią.Pani wyjaśniła zresztą już tę kwestię na sposób empatyczny poruszyła inną sprawę.Poszła, by zaofiarować Klindze jego szansę.Kiedy już wyszła, Konował zapytał:- Gdzie jest sztandar?- Pogrzebany w mojej ziemiance.- Hm.A co z Kronikami i resztą materiałów?- Są tam również
[ Pobierz całość w formacie PDF ]