[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po trzech dniach grupa Mannocka wmaszerowa³a z powrotem na polankê.Ludzie byli wyczerpani, s³aniali siê na nogach, Peter doliczy³ siê tylko dwudziestu czterech.Ale za to ob³adowani byli karabinami, pistoletami i skrzynkami z amunicj¹.Mannock równie zmêczony i wyczerpany jak inni, podszed³ do oczekuj¹cych przed namiotem Shannonna, Tannera i McNeilla.By³ rozpromieniony i dumny.- Straci³em szeœciu ludzi, ale zat³ukliœmy szesnastu „¿ó³tków” - zwróci³ sie do McNeilia tonem, jakiego zwykle u¿ywaj¹ podw³adni przy sk³adaniu raportu.- Dobra robota, Mannock - pochwali³ Alan.- Broni mamy teraz dosyæ dla wszystkich.Partyzant przesun¹³ do przodu zwisaj¹cy mu z ramienia p³ócienny chlebak, otworzy³ go i zaprezentowa³ trzy pistolety.- To dla was - oznajmi³.-Proszê wybieraæ - zachêci³ gestem McNeilla.Ten z uœmiechem potrz¹sn¹³ g³ow¹.- O ile wiem, major Tanner jest wyborowym strzelcem - wyjaœni³ zdziwionemu Mannockowi.- Niech on pierwszy wybiera.Australijczyk prze³kn¹³ kikakrotnie œlinê, wytrzeszczy³ oczy na wymarzon¹ broñ.Podszed³ jak w transie, po starannym namyœle wybra³ cie¿ki pistolet „colt” du¿ego kalibru.Zwa¿y³ go w d³oni, obejrza³ skrupulatnie, kilkakrotnie podrzuci³ do góry.Shannonowi dosta³ siê d³ugolufy rewolwer „smith and wesson” niew¹tpliwie odebrany któremuœ z brytyjskich oficerów, McNeill zadowoli³ siê niewielkim oksydowanym pistoletem „browning” belgijskiej produkcji.Peter z Geoffreyem nagle poczuli siê zupe³nie inaczej.Drobiazg, w gruncie rzeczy ma³o znacz¹cy, po prostu fakt posiadania broni, podpar³ ich samopoczucie, poprawi³ stan psychiczny.Poczuli siê, jakby byli na powrót w mundurach, nieledwie we w³asnych oddzia³ach, jakby jednym mizernym pistoletem czy rewolwerem mogli przeciwstawiæ siê ca³ej potêdze japoñskiego imperium.Zachowanie Tannera tak siê zmieni³o, ¿e zauwa¿y³ to natychmiast McNeill, uœmiechn¹³ siê dyskretnie i od niechcenia zagadn¹³ Mannocka:- Co pan powie na propozycjê ma³ych zawodów strzeleckich, poruczniku? Nareszcie przekonamy siê, czy major Tanner nie przechwala³ siê swymi umiejêtnoœciami.- Nigdy siê niczym nie przechwala³em - broni³ siê Australijczyk.- Poza tym nie znam tego „colta” i nie strzela³em.By Jove! Nie pamiêtam od kiedy!Mannock zastanowi³ siê, naradzi³ z „Tigerem” i zgodzi³ na sugestiê McNeilla.- W porz¹dku.Za godzinê odmarsz, musimy zapaœæ g³êbiej w d¿unglê.Mo¿emy wiêc narobiæ trochê ha³asu przed odejœciem.Szczêœliwie pocisków nie brakuje!Podszed³ do grubego gumowca, przybi³ no¿em do kory ma³e kartonowe pude³ko po papierosach, przymru¿y³ znacz¹co oko do McNeilla.- Jaki dystans? - spyta³ Tannera, McNeill uprzedzi³ Australijczyka i odpowiedzia³, równie¿ nieznacznie mru¿¹c oko:- Na pocz¹tek trzydzieœci kroków, co Geoff? Chyba wystarczy.Tanner ci¹gle przygl¹da³ sie „coltowi”.jakby chcia³ posi¹œæ wszystkie jego tajemnice.- Trzydzieœci kroków? By Jove, trochê du¿o.- Ja równie¿ uwa¿am siê za niez³ego strzelca, tutaj nikt mi nie dorówna.Ale z trzydziestu kroków chyba nie trafiê z pistoletu do tego pude³ka.No, majorze, za³o¿ê siê, ¿e i pan nie trafi prowokowa³ Mannock.- Zgoda.O butelkê whisky, po wojnie w Melbourne.Mannock rozeœmia³ siê z pewn¹ ironi¹.- Niech i tak bêdzie.Kto zaczyna?- Gospodarz pierwszy.McNeill odmierzy³ trzzydzieœci kroków, wyciagaj¹c nogi, jak tylko potrafi³, by powiêkszyæ dystans.Ca³a grupka, bacznie obserwowana przez resztê partyzantów, stanê³a na mecie.Mannock obróci³ siê bokiem do gumowca, wydoby³ z kabury swój pistolet, ciê¿ki niemiecki „parabellum” o d³ugiej lufie, wymierzy³ wyci¹gniêtym ramieniem i uwa¿nie celuj¹c odda³ kolejno dziewiêæ strza³ów.Schowa³ bron i podbieg³ wraz z Tannerem do gumowca.- Mówi³em - burkn¹³ z wyci¹gniêt¹ twarz¹ - Nikt z tej odleg³oœci nie trafi.To niemozliwe!Pociski jego „parabellum” u³ozy³y sie blisko pude³ka, otoczy³y je ciasnym pierscieniem.W korze widaæ by³o dziury, ale ¿aden strza³ nie przebi³ kartonu.Mannock, zadraœniêty w swej dumie, pociagn¹³ Australijczyka na metê i gestem zachêci³ do akcji, Tanner przymru¿y³ oczy, po wargach przewin¹³ mu siê dziwny uœmiech.Nie powiedzia³ s³owa.Uja³ w d³oñ „colta” i powoli obróci³ siê plecami do gumowca.- Oszala³eœ.Geoff? - zawo³a³ zdziwiony Peter.- Pokreci³o ci siê we ³bie? Gdzie chcesz strzelaæ? W d¿unglê? Ma³py straszyæ?Tanner zby³ go machniêciem rêki.Zwa¿y³ jeszcze raz pistolet w d³oni, a potem sprê¿y³ siê i z niebywa³¹ szybkoœci¹ obróci³ na piêcie, oddaj¹c dziewiêæ strza³ów w takim tempie, ¿e ich g³os zla³ siê w jeden przeci¹g³y grzechot.Kartonowe pude³ko po papierosach zachwia³o siê i spad³o na ziemie.- Trafi³! - krzykn¹³ Mannock, biegn¹c do drzewa.Gdy podniós³ pude³ko, na twarzy jego malowa³o siê zdumienie i niemal ba³wochwalczy podziw.Pude³ko przedziurawione by³o w oœmiu miejscach.- Ho, ho, Geoff - przeci¹gn¹³ McNeill po chwili.- Nie spodziewa³em siê, ¿e z ciebie taki mistrz.Nie chcia³bym kiedykolwiek znaleŸæ siê przed luf¹ twego pistoletu.- Nigdy siê nie znajdziesz, Alan.Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]