[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Z tobą na przykład zupełnie sobie nie mogę poradzić powiedział zadziornie.- Paskuda! ofuknęłam go i pokazałam mu język, na co on tylko zaczął się śmiać.Całą drogę prowadziliśmy wesołą zaczepną rozmowę, przez co z ka\dą minutą zdawałamsię odprę\ać.Jedynym moim zmartwieniem było bezustanne sprawdzanie czy aby z powoduśmiechu nie rozmazał mi się makija\.Emanuel niemal cały czas musiał zdawać mi relację natemat stanu mojego wyglądu, gdy\ co chwilę pytałam się go czy wszystko jest w porządku.Na co on informował mnie \e wcią\ wyglądam dobrze.Raz co prawda lekko mnie podpuścił,lecz szybko mu to wybaczyłam.Tak dojechaliśmy do restauracji, w której miała odbyć się dzisiejsza uroczystość.Choć wcześniej uspokoiłam się, to jednak w chwili gdy znalezliśmy się na miejscu, mojatrema powróciła, znów psując mi całą frajdę.24512641851264185 Emanuel zaparkował samochód, po czym oboje udaliśmy się w stronę wejścia.- Uspokój się upomniał mnie.Chyba znów czytał w moich myślach, gdy\ mimo wszystko starałam się zachowywaćpozory.- Wcale nie.Nawet jakbym nie wiedział o czym myślisz, to i tak gołym okiem widać jakbardzo jesteś w tej chwili spięta zaprzeczył a jednocześnie potwierdził tylko mojeprzypuszczenia. Chodz tu nakazał. Tak się nie da.Muszę coś z tobą zrobić.Pociągnął mnie w swoją stronę i zamknął w swoich ramionach.- Co chcesz zrobić? spytałam.- Wyłączyć twoje lęki odpowiedział. Dzięki temu będziesz się czuła pewnie iswobodnie.Zrobiłam zdziwioną minę.O co mu znowu chodziło i co zamierzał zrobić? A jednak bezprotestów poddałam się jego zabiegom.Chciałam aby ten wieczór był wyjątkowy a w takimstanie, w jakim się obecnie znajdowałam nic nie wskazywało na to i\ rzeczywiście takimbędzie.- No to wyłączaj westchnęłam. Byle szybko.- Spójrz na mnie rozkazał.Zrobiłam tak jak powiedział.Utkwiłam w nim swój wzrok, ujrzawszy nagle to drugie,fascynujące oblicze Emanuela.Wampir patrzył prosto w moje oczy i zaczął przemawiaćgłosem, który jakby dochodził z bardzo daleka.Dzwięki, które wwiercały się w mojąświadomość były dudniące i choć dało się w nich rozró\nić jak najbardziej zrozumiałe słowa,to jednak nie przypominały zwykłej, ludzkiej mowy.Pierwszy raz usłyszałam jak Emanuelprzemawia w ten sposób.Jego głos, który do mnie docierał, trochę mnie przera\ał, jednak pochwili przestał.Nagle poczułam, \e nie boję się ju\ niczego.Miałam wra\enie, \e nawet gdyby ktośzaproponowałby mi teraz skok ze spadochronem lub te\ pływanie z rekinami, bez chwiliwahania przyjęłabym te propozycje.- To działa stwierdziłam. Naprawdę przestałam się bać.Jak to zrobiłeś?Uśmiechnęłam się do mojego czarodzieja.- To nic więcej jak tylko małe pranie mózgu, jakiemu cię poddałem odpowiedział znówswoim zwykłym głosem. Nie miałem wprawdzie zamiaru tego robić, lecz uznałem \e w tymprzypadku cel uświęci środki i ostateczne korzyści przewy\szą ewentualne straty.- Straty? spytałam. Jakie straty?- Całkowity brak lęku przed czymkolwiek odpowiedział prowadząc mnie ponownie wstronę wejścia. Gdybyśmy byli teraz gdzieś, gdzie groziłoby ci jakieś niebezpieczeństwo zpewnością nie zawahałabyś się przed tym, \eby zrobić coś głupiego.Tutaj jednak naprzyjęciu nie sądzę aby miały ci zagra\ać tego typu pokusy, dlatego zdecydowałem się tozrobić.- Cieszę się \e to zrobiłeś. Przytuliłam się na chwilę do jego ramienia. Czuję sięwspaniale.- To dobrze. Uśmiechnął się i przepuścił mnie pierwszą w wejściu. Czas na zabawę.Wchodząc przez podwójne, cię\kie, drewniane drzwi, złagodzone nieco witra\owymiszybkami, czułam się podekscytowana wizją spędzenia cudownego wieczoru, który byłampewna, \e mnie czekał.Czasu dzielonego z Emanuelem.Gdy tylko znalezliśmy się w środku poczułam skupiony na mas wzrok kilku osób.Mojewcią\ wyczulone zmysły doskonale wyłapywały tego typu sygnały.Dziwne.Ju\ wcześniej się nad tym zastanawiałam.Tym razem bowiem następstwaspo\ycia przeze mnie krwi Emanuela trwały dłu\ej ni\ poprzednim razem.24612641851264185 Oprócz tego, \e widziałam teraz ludzkie spojrzenia kierujące się na nas oboje, niejako bezpatrzenia, co ju\ samo w sobie było dość nietuzinkowym odczuciem, to jeszcze słyszałamszeptane pokątnie słowa.Có\, jak się okazało tym, \e nie przyszłam sama wzbudziłam większe nawetzainteresowanie ni\ się tego spodziewałam.Gdyby nie fakt, \e nie byłam w tej chwili zdolnado tego aby odczuwać strach z pewnością miałabym ochotę odwrócić się teraz na pięcie inajzwyczajniej w świecie uciec.Byłam wdzięczna Emanuelowi za to \e zrobił to, co zrobił.Powiedziałam mu o tym w chwili gdy pomagał mi zdjąć płaszcz.Uśmiechnął się tylko a wjego oku ujrzałam przez ułamek zaledwie sekundy ten drapie\ny błysk, jaki niekiedy się tampojawiał, za ka\dym razem przypominając mi o tym, \e pomimo i\ mój przyjaciel wyglądałjak człowiek, to jednak wcale nim nie był.Mę\czyzna przejął ponownie inicjatywę zajmując się naszymi okryciami.Ja w tym czasiepoprawiałam kremowy, skrzący się nieco złotem szal.Emanuel podszedł podając mi prezentdla mojego szefa, który wcześniej kupiłam, zapakowany w kolorową torebkę z kokardą.- Chyba to ty powinnaś teraz się tym zająć stwierdził.- Tak przyznałam. Masz rację.W tej chwili zobaczyłam uśmiechniętego Adama Rolera, który w szalonym pędzieprzemierzał sąsiednią salę po to, aby po chwili znalezć się koło nas.- Jestem tak zalatany, \e nie mam nawet czasu witać moich gości wysapał wpadając dodość przestronnego holu.Przywitał się z kilkoma osobami, przyjmując jednocześnie \yczenia i odbierając prezenty,które przekazywał dalej młodemu mę\czyznie, który dyskretnie odnosił je w okolice szatni.Wreszcie mój szef podszedł i do nas.- Witam pana panie Roler powiedziałam wyciągając w jego kierunku dłoń. Chciałampodziękować za zaproszenie i jednocześnie \yczyć wszystkiego dobrego z okazji urodzin.Podałam mu podarunek. Pozwoli pan tak\e \e mu przedstawię mojego towarzysza.ToEmanuel Abreay.Adam Roler przywitał się z Emanuelem, jednocześnie wyręczając mnie sam podał swojenazwisko.Obaj zapewnili siebie o tym, \e jest im miło, po czym mój przyjaciel równie\zło\ył swoje krótkie i dość oficjalne \yczenia, po których dzisiejszy gospodarz przeprosił nasi poszedł witać się z kolejnymi gośćmi, którzy właśnie przybyli.Dziwne, \e nigdzie jak do tejpory nie zauwa\yłam \ony mojego szefa.Có\.Nastał czas na to, aby przywitać się z resztą moich kolegów z pracy.Gdy w końcuuporaliśmy się i z tym, oboje przeszliśmy dalej.Muszę przyznać \e miałam sporą satysfakcjęprzedstawiając Emanuela tym wszystkim niebywale zdziwionym ludziom.- Nie pomyślałam wcześniej o jednej sprawie.Gdy ju\ znalezliśmy się w głównej sali a w pobli\u nie było nikogo z kim trzeba było sięprzywitać pochyliłam się w stronę Emanuela.- O czym? spytał zaciekawiony.- Bo wiesz ja nie wiedziałam jakiego rodzaju będzie to przyjęcie stwierdziłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]