[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozgrywał swoją partię wspaniale.Sprzeczał się z nią na ten temat, zajmując z reguły przeciwne stanowisko, i posunął się nawet tak daleko, że ironizując powiedział, iż jego zdaniem, nie potrafiłaby nigdy wprowadzić swoich zasad w czyn.„Wszyscy młodzi ludzie zawsze mówią takie rzeczy, ale nigdy nie postępują zgodnie ze swoimi teoriami!” Takimi i temu podobnymi wyświechtanymi frazesami operował.I wiesz co, Hastings? Te frazesy bardzo często robią swoje! Młodzi są tak niedoświadczeni, tacy naiwni.Zawsze gotowi przyjąć rzucone wyzwanie, zawsze chętni do udowodnienia swojej odwagi.Barbara była trutniem, to jasne.Jej usunięcie torowało drogę do szczęścia dla Judith i Franklina.Ale o tym się nigdy nie mówiło.Ten temat ani razu nie pojawiał się w rozmowach.Odwrotnie, zawsze z naciskiem podkreślano, że sprawy osobiste nie mają tu nic do rzeczy.Albowiem gdyby Judith uświadomiła to sobie, na pewno zareagowałaby w sposób bardzo gwałtowny.Jednakże fanatyków zbrodni, takich jak Norton, nigdy nie zadowala praca nad jedną przyszłą ofiarą.Rozglądają się nieustannie za nowymi.Norton znalazł je w małżeństwie Luttrellów.Sięgnij pamięcią wstecz, Hastings.Przypomnij sobie pierwszy wieczór w Styles i partię brydża, w jakiej brałeś udział.I słowa Nortona wypowiedziane tak głośno, aż zląkłeś się, że Luttrell je usłyszy.Przecież Nortonowi właśnie o to chodziło! Chciał, żeby Luttrell słyszał, co on mówi.Przy każdej nadarzającej się sposobności powtarzał to do znudzenia.I w końcu wysiłki jego zostały uwiecznione powodzeniem.Działo się to tuż pod twoim nosem, Hastings, a Tyś nie zauważył.Grunt był przygotowany - narastające poczucie krzywdy, poniżenie i wstyd, wstyd przed innymi mężczyznami.Aż wreszcie wszystko to przemieniło się w piekącą nienawiść do żony.Przypomnij sobie dokładnie wydarzenia owego popołudnia.Norton oświadcza, że napiłby się czegoś.(Czyżby wiedział, że pani Luttrell jest w domu i że zjawi się za chwilę?) Pułkownik, człowiek bardzo gościnny, natychmiast proponuje wszystkim whisky.Idzie po nią.Siedzicie na tarasie pod oknem.Zjawia się pani Luttrell i oczywiście robi mężowi awanturę.Pułkownik wie, że słyszycie każde jej słowo.Wraca.Można było, rzecz jasna, zatuszować tę sprawę kilkoma słowami.Najlepiej zrobiłby to zapewne Boyd Carrington.(Jest to człowiek niepozbawiony mądrości życiowej i taktu, mimo że należy do najbardziej napuszonych nudziarzy, jakich zdarzyło mi się w życiu spotkać.Właśnie ten typ mężczyzny, który Tobie, Hastings, odpowiada najbardziej).Ty także z całą pewnością umiałbyś znaleźć stosowne wyjście z tej przykrej sytuacji.Ale żaden z was nie ma szansy.Norton cierpi na prawdziwy słowotok, chcąc być niby to taktowny, ale robi przy tym tyle gaf, że sytuacja staje się z każdą chwilą bardziej napięta.Plecie coś trzy po trzy na temat brydża, przypominając Luttrellowi upokorzenia, jakich przy tej grze co wieczór doznaje od żony, wreszcie - nie wiadomo dlaczego - opowiada coś o wypadkach z bronią.Ten kretyn, Boyd Carrington, wpada oczywiście w nastawioną przez Nortona pułapkę i z miejsca przystępuje do opowieści o pewnym Irlandczyku, który w czasie polowania zastrzelił własnego brata.Na dodatek, Hastings, jest to historia, którą Norton opowiedział Carringtonowi kilka dni wcześniej, wiedząc doskonale, że przy pierwszej sposobności ten dureń sprzeda ją jako własną.Jak widzisz, bezpośrednia sugestia nie wyszła od Nortona.Mon Dieu, non.Wszystko zatem gra.Maksymalne nawarstwienie bodźców.Punkt kulminacyjny.Urażony w swoich ambicjach gospodarz, upokorzony w obecności zgromadzonych przyjaciół, świadomy faktu, że oni wszyscy uważają go za zwykłego tchórza, który nigdy nie zdobędzie się na bunt - Luttrell słyszy nagle kluczowe słowa.Słowa, które za chwilę zakiełkują w jego umyśle.Wypadek, strzelba - brat zabija brata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]