[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. On wcale nie musiał być urmanem zastanawiał się teraz Nikor w pusto-szejącej herbaciarni a to, co mówił, mogło mieć jakiś sens i znaczenie.Tenczłowiek chciał być może powiadomić kogoś o swym losie albo przekazać in-ną ważną wiadomość.Dlaczego jednak kierował ją do kogoś z Ziemi? Albo sambył Ziemianinem, zatrzymanym za jakieś ciemne sprawy w Paradyzji, albo.byłszpiegiem, któremu nie udało się przed schwytaniem przekazać zdobytych infor-macji.Jeśli tak, to najlepiej będzie nie mieszać się do jego spraw.Zwłaszczateraz, gdy można zacząć od nowa spokojne życie z dala od tartaryjskich kopalń.Myśl o urmanie czy może szpiegu nie dawała mu jednak spokoju.Przeoczyłzupełnie wszelkie bliższe informacje o ziemskim pisarzu, poza tą jedną, że za-mieszkuje w Pierwszym Segmencie.Pomyślał, że trzeba będzie uważać podczasnastępnego wydania telewizyjnych wiadomości, gdzie zapewne powtórzą przy-najmniej nazwisko tego człowieka, na podstawie którego można, będzie odnalezćnumer jego video. Tylko.po co? spytał sam siebie, uświadomiwszy nagle, że nawet per-spektywa udziału w szpiegowskiej aferze nie odstręcza go w wystarczającymstopniu od podświadomej chęci spełnienia prośby przypadkowego współtowarzy-sza niedoli.Było w tym coś z lojalności i solidarności wobec drugiego, podobnego sobiepechowca.A może także nieco przekory i chęci zrobienia na złość machinie,która z matematyczną, bezosobową precyzją wycięła najlepszy kawałek z życiaNikora. Właściwie mógłbym. pomyślał. Trzeba by jednak zrobić to bardzoostrożnie.Ziemianin może nie zrozumieć koalangowego szyfru.Nie wiadomotakże, czy imiona własne zawarte w zdaniu, które należy przekazać, nie wywołająreakcji Systemu.Trzeba będzie dokładnie to przemyśleć, nie spieszyć się, żebynie narobić sobie kłopotów.Nikor dokładnie zdawał sobie sprawę z trudności przekazu takich podejrza-nych informacji.W prostym zdaniu, które powierzył mu nieznajomy, mogło niebyć niczego niebezpiecznego, lecz nie należało ryzykować, zwłaszcza gdy byłoono adresowane do Ziemianina.W takim przypadku System Zabezpieczeń mógł-by w swej mechanicznej nadgorliwości doszukać się nieobecnych znaczeń, rozła-mać nieistniejący szyfr i obciążyć Nikora choćby za samą niejasność wypowiedzi.Problem był tym trudniejszy, że wiadomość trzeba było przekazać przezsieć wideofoniczną, całkowicie i skrupulatnie poddawaną analizie informacyjnej.Gdyby można było liczyć na kontakt bezpośredni, arsenał sposobów rozszerzyłbysię nieco, można by zagłuszyć mikrofony albo zrobić jakąś kombinację z iden-tyfikatorem, czy wreszcie napisać to zdanie palcem na blacie stołu, poza okiemkamery.Nikor znał wszystkie litery alfabetu, nauczył się ich sam, studiując krót-kie teksty i napisy na opakowaniach niektórych importowanych ziemskich wy-59robów.Jednakże Centrala była szczególnie uczulona na teksty pisane, a trudnomieć pewność, że ziemski gość nie ma żadnej m u s z k i w oku.Można byszepnąć mu te słowa na ucho, lecz nigdy nie wiadomo, czy nie, siedzi tam jakaśp l u s k w a.Zresztą przyczyną nieszczęścia może być także pospolity, mikroskopijnyk l e s z c z wczepiony w skórę głowy mówiącego, rejestrujący każde wypowie-dziane słowo poprzez drgania kości czaszki.Nie, nawet bezpośrednia rozmowanie gwarantowała bezpieczeństwa w przypadku dosłownego przekazu.Nikor zupełnie nie miał ochoty wpaść powtórnie w tarapaty, związane z nie-opatrznymi wypowiedziami.Opowiadanie, które dziesięć lat temu nagrał i próbo-wał wydać w większej ilości kaset do użytku publicznych taśmotek, zamiast spo-dziewanej sławy przyniosło mu dziesięć lat pracy na Tartarze.Po tym doświadcze-niu obiecywał sobie wielokrotnie, że nie ulegnie już nigdy pokusie tworzenia.Opowiadanie zarekwirowano na polecenie Systemu Zabezpieczeń, który zna-lazł w nim widocznie elementy zagrażające ogólnemu bezpieczeństwu.Nikorwielokrotnie analizował pózniej treść swego utworu.Tam, na dole, nieraz opo-wiadał je współtowarzyszom w podziemnym osiedlu, gdzie oprócz pracownikówobsługi i nadzoru żadne sztuczne oczy i uszy nie śledziły mieszkańców.W tekście trudno było dopatrzyć się niebezpiecznych treści, lecz Centrala mu-siała wiedzieć lepiej niż sam autor, co ten ostatni zawarł może nieświadomie w swoim utworze.Teraz, pomimo grożących konsekwencji, Nikora nieodpar-cie korciło, by ponownie zmierzyć się z Centralą.Byłby to pewien rewanż, tylkoże teraz należało świadomie ukryć podejrzane treści w nie budzących zastrzeżeńsłowach. Wystrychnę go na dudka! postanowił, mając na myśli komputer. Po-wiem, co trzeba, a on niczego nie zauważy.Od tej chwili traktował swój zamiar jako coś w rodzaju pojedynku pomiędzywłasnym sprytem i precyzyjną logiką maszyny.Rozdział XI Nietrudno odgadnąć, co nurtuje cię najbardziej, przeciwko czemu buntujesię twoja natura Ziemianina!Socjolog Zeb patrzył na Rinaha z tym samym zniecierpliwieniem czy nie-zadowoleniem, które malowało się na jego twarzy poprzedniego dnia, gdy Alviumawiał się z nim przez video.Po kilku minutach rozmowy Rinah zaczął po-dejrzewać, że ten grymas niechęci jest po prostu stałą cechą rysów jego twarzyi przestał czuć się jak intruz, zabierający cenny czas zapracowanemu badaczowi. Nie potrafisz zapewne pogodzić się z nieustanną ingerencją Systemu Za-bezpieczeń w prywatne życie poszczególnych mieszkańców tej planety ciągnąłZeb, przechadzając się przed Rinahem i Alvim, których usadowił w dwóch fote-lach naprzeciw swego laboratoryjnego stołu, pełnego wideokaset i zastawionegokilkoma monitorami ekranowymi do ich odczytywania. Ja cię rozumiem i na-wet się nie dziwię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]