X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak. No cóż, w każdym razie teraz wszystko układa się tak, jak sobie zaplanowałaś.Gdy wypowiadał te słowa, uderzył go nagle fakt, że szczególnie dobrze odnosiły sięone do Susan.Przez chwilę czuł się trochę niepewnie.Nie lubił kobiet aż tak operatyw-nych.Zmienił temat. A propos  rzekł  dostałaś list od Helen? O  Enderby ? Tak, dziś rano.A ty? Też.Co masz zamiar zrobić? Greg i ja myśleliśmy, żeby pojechać tam w weekend za dwa tygodnie, jeżeli bę-dzie to wszystkim pasowało.Helen chce, żebyśmy byli wszyscy razem.113 George zaśmiał się złośliwie. Bo ktoś mógłby wybrać lepszy mebel niż inni? Sądzę, że będzie przeprowadzona wycena.Ale i tak wycena przy sprawach spad-kowych jest zawsze niższa niż wartość przedmiotu na wolnym rynku.Ponadto chcia-łabym mieć kilka pamiątek po twórcy majątku rodzinnego.I parę absurdalnych wik-toriańskich przedmiotów.Będą pasowały to tego wnętrza.Ten okres staje się modny.W salonie był zielony malachitowy stolik.Mógłby podyktować kolorystykę całego po-koju.I może wypchane kolibry albo któryś wieniec z woskowanych kwiatów.Coś, co bynadało ton. Wierzę w twój gust. Ty też tam będziesz? Oczywiście.choćby po to, by dopilnować fair play.Susan roześmiała się. Założysz się, że wybuchnie wielka kłótnia? Rosamund prawdopodobnie również zechce malachitowy stolik jako rekwizytteatralny.Susan zmarszczyła brwi. Czy widziałeś ostatnio Rosamund?  spytała. Nie widziałem pięknej kuzynki od czasu wspólnego powrotu z pogrzebu. Ja widziałam ją raz czy dwa.Zachowywała się.dość dziwnie. Co jej się stało? Próbuje myśleć? Nie, wydawała się.przygnębiona. Martwiła się tym, że odziedziczyła mnóstwo pieniędzy i będzie mogła wystawićjakąś okropną sztukę, w której Michael zrobi z siebie osła? To wygląda coraz bardziej realnie i chyba rzeczywiście będzie okropne.nie-mniej może odniosą sukces.Michael jest niezły.Za to Rosamund potrafi tylko piękniewyglądać. Biedna piękna Rosamund. Ale nie jest aż tak głupia, jak można by myśleć.Czasami mówi całkiem ciekawerzeczy, o których nie przypuszczałbyś, że je zauważyła.To bywa krępujące. Całkiem jak ciotka Cora. Tak.Przez moment oboje czuli się zażenowani.Wydawało się, że sprawił to duch CoryLansquenet. A jeśli już mówimy o Corze  powiedział George z udaną niefrasobliwością co z tą jej współmieszkanką? Powinno się coś z nią zrobić. Co masz na myśli? Rodzina powinna się nią zająć.To znaczy.zawsze uważałem Corę za ciotkę.i wydaje mi się, że tej kobiecie może być trudno znalezć następną pracę.114  Ach, więc pomyślałeś o tym? Tak.Ludzie zawsze myślą o swojej skórze.Nie chcę powiedzieć, że będą się bali,że ta Gilchrist zatłucze ich siekierą, ale podświadomie będą uważali, że ona przynosipecha.Ludzie są przesądni. Dziwne, że o tym pomyślałeś, George.Skąd wiesz takie rzeczy? Zapominasz, że jestem prawnikiem  odparł sucho George. Często spoty-kam się z dziwną, nielogiczną stroną psychiki.Chcę powiedzieć, że moglibyśmy coś dlatej kobiety zrobić, wyznaczyć jej małą pensję lub znalezć jej następną pracę.Nie powin-niśmy tracić z nią kontaktu. Nie musisz się martwić  rzekła Susan.W jej głosie zabrzmiała delikatna nutkaironii. Wszystko załatwiłam.Pracuje u Maude i Timothy ego.George wyglądał na zaskoczonego. Susan.czy to mądre posunięcie? Nic lepszego nie mogłam na poczekaniu wymyślić. Jesteś bardzo pewna siebie, prawda? Wiesz, co robisz, i nie żałujesz tego. %7łal to strata czasu  powiedziała Susan lekko. Rozdział siedemnastyMichael rzucił list przez stół swojej żonie. I co? Chyba pojedziemy.A ty jak myślisz? Lepiej pojechać  zgodził się Michael. Może będzie jakaś biżuteria.Oczywiście wszystkie te przedmioty w domu sąokropne.wypchane ptaki i woskowe kwiaty.Paskudztwo! Mauzoleum.Prawdę mówiąc, chciałbym naszkicować kilka rzeczy, szczególniez salonu.Na przykład kominek i tę kanapę o dziwnym kształcie.Pasowałyby do H�eBaronet s Progress, jeśli będziemy to kiedyś wznawiać.Michael podniósł się i spojrzał na zegarek. Dobrze, że sobie przypomniałem.Muszę iść na spotkanie z Rosenheimem.Wrócę pózno.Idę na kolację z Oscarem.Będziemy rozmawiać o wzięciu tej opcji i roz-ważymy ofertę amerykańską. Kochany Oscar.Na pewno ucieszy się, kiedy wreszcie się spotkacie.Pozdrów goode mnie.Michael spojrzał na nią uważnie.Już się nie uśmiechał.Jego twarz przybrała dra-pieżny wygląd. Co masz na myśli mówiąc  wreszcie ? Można by pomyśleć, że nie widziałem goco najmniej kilka miesięcy. Bo go przecież nie widziałeś  mruknęła Rosamund. Owszem, widziałem.Tydzień temu byliśmy na obiedzie. Zabawne.Musiał o tym zapomnieć.Dzwonił wczoraj i powiedział, że nie widziałcię od premiery Tilly Looks West. Chyba zwariował.Michael zaśmiał się.Rosamund przyglądała się mu nieporuszona. Myślisz, że jestem głupia, prawda? Ależ kochanie, oczywiście, że nie  zaprotestował.116  Tak właśnie myślisz.Nie jestem jednak całkowitą kretynką.Tamtego dnia wcalenie spotkałeś się z Oscarem.Wiem, gdzie poszedłeś. Rosamund, kochanie, o czym ty mówisz? Wiem, gdzie naprawdę byłeś.Przez chwilę spoglądali na siebie: Michael  niepewnie, Rosamund  pogodniei spokojnie.Jak niepokojące może być spokojne spojrzenie  pomyślał nagle Michael. Nie wiem, do czego zmierzasz  powiedział w końcu niepewnie. %7łe okłamując mnie daleko nie zajedziesz. Słuchaj, Rosamund.Miał zamiar potraktować ją z góry, ale gdy usłyszał jej słowa, z zaskoczenia zapo-mniał języka w gębie.A Rosamund powiedziała: Chcemy dostać tę opcję i wystawić sztukę, prawda? Czy chcemy? To rola, o jakiej zawsze marzyłem. Właśnie to mam na myśli. To znaczy, że co masz na myśli? %7łe jest to dużo warte.Nie wolno jednak zbytnio ryzykować. To twoje pieniądze  rzekł powoli. Wiem o tym.Jeśli nie chcesz zaryzyko-wać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl