[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Znajdziemy ją - wtrącił się Zasta.- Znajdziemy ją bez trudu.- Czyżby? - spytał Mol Besa.- W jaki sposób?- Dała mi to Springer - powiedział Zasta i wyciągnął talizman, który Mol Besa widział u niej w szufladzie.Zardzewiały celtycki krzyż obwiązany płótnem.- Springer powiedziała, że został on zerwany z szyi Isabel Gowdie, gdy sąd skazał ją na stos.Podobno przywraca życie zmarłym.Ale ma zadziałać tylko wobec Izabel Gowdie.Kiedy znaj­dzie się w jej pobliżu, zacznie śpiewać.Sędziowie przewiązali go opaską, ponieważ obawiali się, że ten krzyż potrafi patrzeć.Mol Besa wyciągnął rękę i Zasta, choć z wahaniem, ale zdjął rzemyk z szyi i przekazał talizman.Mol Besa ścisnął go mocno w dłoni.Był zimny jak lód i nie dobywał się z niego żaden dźwięk.- Nie ma jej tutaj.Nie ma jej tu w pobliżu.Ale jeśli to naprawdę zadziała.- Springer mówiła, że zadziała - upierał się Zasta.- Dlaczego dała go tobie, a nie mnie?- Powiedziała, że mógłbyś jej nie uwierzyć.- Tylko tyle?- Mówiła jeszcze, że mógłbyś się zawahać, czy wziąć go do snu.Powiedziała, że połowa ciebie chce złapać Isabel Gowdie, a połowa nie.- Rozumiem - odparł Mol Besa.- Jeśli tak uważa, to lepiej miej go przy sobie, na wypadek gdybym go specjalnie zgubił albo udawał, że nie słyszę jego głosu.- Nie - odrzekł Zasta.- Weź go.Springer powiedzia­ła, że mam ci go dać.To jakby akt wiary.Mol Besa zdziwił się słysząc, jak jego dziesięcioletni syn mówi w ten sposób.Kasyks miał rację.Jako Wojownik Nocy Zasta był dużo bardziej dojrzały i pewny siebie.Oprócz wiedzy wyniesionej z dobrej szkoły posiadał jeszcze stuletnie doświadczenie z poprzednich wcieleń.- W porządku - powiedział Mol Besa i zawiesił rzemyk na szyi.- Ruszajmy zapolować na wiedźmę.Wojownicy Nocy stanęli blisko siebie.Ich zbroje ociekały deszczem.Mol Besa wprowadził do programu pełen wzór na kompresję czasu, który był fascynującą modyfikacją teorii względności Einsteina.Kiedy skończył programowanie, dostrzegł wynurzający się zza chlewu ciemny zwalisty cień.Postać przez dłuższą chwilę stała bez ruchu, po czym poruszyła się lekko i Mol Besa dostrzegł blady owal twarzy Kaptura.Tak jak obiecał, obserwował go.Mol Besa uśmiechnął się do siebie.Miał nadzieję, że Kaptur nie zdoła przemieścić się z prędkością trzydziestu tysięcy kilometrów na godzinę, czyli tak szybko jak Wojownicy Nocy będą podróżować do Dover.Z pasa z amunicją wyciągnął połyskujący nabój i włożył go z boku do tablicy rozdzielczej.Kiedy program został załadowany, rozległ się krótki, piskliwy odgłos.Następnie Mol Besa przełożył nabój do pistoletu.Kaptur obserwował go bez ruchu.Mimo deszczu dosięgnął ich gryzący, brązowy dym, przynosząc z sobą zapach palonego mokrego drewna i ludzkich ciał.Sen Isabel Gow­die cuchnął kostnicą i krematorium.- Gotowi? - spytał Mol Besa, przygotowując się do strzału.Jednak w tej właśnie chwili, w odległości pięć­dziesięciu metrów pojawiła się dziewczyna pchająca przez błotnistą drogę wózek pełen podrygujących martwych ciał.Mijając ich, spojrzała ku nim.Mol Besa ponownie odniósł wrażenie, że skądś ją zna, że gdzieś już ją widział.Nie był jednak w stanie przypomnieć sobie gdzie i nim przyjrzał się jej dokładniej, odwróciła się i odeszła.Z wózka zwisała martwa ręka, kiwając się na boki, jakby ich wzywała.Kiedy wózek podskoczył na głębokiej koleinie, ciało jednego z dzieci obsunęło się i popatrzyło na nich niewidzącymi oczami.- Co za sen - rzekł Keldak.- To bardziej przypomina nocny koszmar.- W tamtych czasach życie było koszmarem - skomen­tował Kasyks.- Pomyślcie tylko, dopiero od końca drugiej wojny światowej mamy antybiotyki.Jeśli w siedemnastym wieku złapałeś choćby grypę, miałeś szczęście, gdy przeżyłeś.- No dalej, róbmy coś - ponagliła Effis.- Nienawidzę tego miejsca.Im szybciej się stąd wyniesiemy, tym lepiej.Mol Besa uniósł swój pistolet z równaniem i pociągnął za spust.Rozległo się trzaśniecie i z lufy wydostało się czer­wone, jakby laserowe światło.Zatoczyło wokół nich krąg, który zaczął się coraz prędzej obracać, tworząc w końcu coś, co przypominało świetlny kokon.Otoczył ich ogłuszający dźwięk trzasku lasera, jakby mieli v do ucha przystawione rozstrojone radio.Nagle nastąpiła krótka, gwałtowna implozja.Zasta głośno krzyknął.Świat runął na nich ze wszystkich stron niby lawina i zanurzyli się w całkowitej ciszy.Nie mogli się poruszyć ani nic powie­dzieć.Nic nie widzieli.Mieli jednak świadomość, że dwanaś­cie godzin ich życia zmienia się w dwanaście sekund, i że z każdą sekundą zbliżają się do Dover, wbrew prawom czasu, przestrzeni i przyciągania.Te dwanaście sekund zdawało się trwać wieczność.Nagłe Mol Besa usłyszał bijące o jego hełm krople deszczu i ot­worzył oczy.Stali na szarych murach zamku Dover nad stalowoszarymi wodami Kanału Angielskiego.Ku swemu zdziwieniu ujrzeli przed sobą współczesne Dover z magazynami, składami celnymi i terminalami promów.Poprzez deszcz Mol Besa dostrzegł, jak z promu linii „Sealink” wyjeżdżają ciężarówki i samochody osobo­we, a w podróż do Boulogne wyrusza poduszkowiec.- To nie jest siedemnasty wiek - powiedział Keldak.- Wygląda na to, że przenieśliśmy się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.- Jesteśmy nadal wewnątrz snu - odparł Kasyks.- Sny nie kierują się logiką.We śnie możesz przejść z pokoju do pokoju i pokonać trzy stulecia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl