[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będę tam za dziesięć minut.Umył zęby, zasznurował swoje sportowe buty i przez piętnaście minut gawędził z Willisem, strażnikiem przy bramie.Wreszcie pojawił się czarny mercedes, najdłuższy model, jaki kiedykolwiek wyprodukowano.Adam, pożegnał się z Willisem i wsiadł do limuzyny.Podali sobie ręce, ponieważ tak nakazywała uprzejmość.Phelps ubrany był w biały dres, a na głowie miał czapeczkę Cubsów.Jechali powoli pustą ulicą.— Na pewno Lee powiedziała ci pewne rzeczy o mnie — rzekł bez cienia wyrzutu czy zdenerwowania.— Tak, parę rzeczy — odparł Adam ostrożnie.— Cóż, jest tego wiele, więc nie będę pytał, jakie konkretnie tematy omówiła.Słuszna decyzja, pomyślał Adam.— Najlepiej chyba będzie, jeśli porozmawiamy sobie o baseballu albo o czymś takim.Widzę, że kibicujesz Cubsom.— Zawsze.A ty?— Też.Dopiero od roku mieszkam w Chicago, a zdążyłem już być z dziesięć razy na Wrigley.Mieszkam całkiem blisko parku.— Super.Ja gram trzy czy cztery razy do roku.Jeden z moich przyjaciół ma boisko.Robię to od lat.Kto jest twoim ulubionym graczem?— Chyba Sandberg.A twoim?— Ja lubię chłopców z dawnych czasów.Ernie Banksa.Rona Santo.To były dobre dni baseballu, wtedy gracze mieli lojalność we krwi i zawsze wiedziałeś, kto będzie grał w twojej drużynie w przyszłym roku.A teraz nigdy tego nie wiesz.Uwielbiam baseball, ale chciwość go zepsuła.Adama zdziwiło, że człowiek taki jak Phelps Booth narzeka na chciwość.— Być może masz rację, ale to właściciele drużyn dawali przykład chciwości przez pierwsze sto lat historii baseballu.Co jest złego w tym, że gracze chcą zarobić jak najwięcej pieniędzy?— Który z nich jest wart pięć milionów dolarów rocznie?— Żaden.Ale jeśli gwiazdy muzyki rockowej mogą zarabiać po pięćdziesiąt, to co złego w tym, że i baseballistom się płaci? To przemysł rozrywkowy.Atrakcją są gracze, a nie właściciele.Chodzę na Wrigley, żeby obejrzeć drużynę, a nie dlatego, że „Tribune” jest jej właścicielem.— Tak, ale spójrz na ceny biletów.Piętnaście dolarów za obejrzenie meczu.— Frekwencja wzrasta.Widzowie zdają się nie przejmować cenami.Przejechali przez puste o tej porze centrum i po kilku minutach znaleźli się przed komendą policji.— Posłuchaj, Adamie, nie wiem, co Lee powiedziała ci na temat swojego problemu alkoholowego.— Powiedziała mi, że jest alkoholiczką.— No właśnie.To już drugi raz, kiedy została złapana na jeździe po pijanemu.Za pierwszym razem udało mi się wyciszyć sprawę, ale nie wiem, czy uda mi się to teraz.Lee stała się nagle osobą z pierwszych stron gazet Dzięki Bogu nie zraniła nikogo.— Phelps zatrzymał się koło otoczonego siatką parkingu.— Była na odwyku dobre pół tuzina razy.— Pól tuzina — powtórzył Adam z niedowierzaniem.— Powiedziała mi, że przeszła kurację dwukrotnie.— Nie wolno wierzyć alkoholikom.Ja wiem o przynajmniej pięciu kuracjach w ciągu ostatnich piętnastu lat.Jej ulubione miejsce to mała elegancka klinika o nazwie Spring Creek.Nowoczesny budynek nad rzeką, parę mil na północ od miasta, zupełny spokój i cisza.Tylko dla bogatych oczywiście.Wyprowadzają ich tam z ciągu i otaczają opieką.Dobre jedzenie, gimnastyka, sauna, wiesz, pełna obsługa.To tak miłe miejsce, że oni chyba chcą tam jeździć.W każdym razie mam przeczucie, że Lee pojawi się dzisiaj w klinice.Ma przyjaciół, którzy pomogą się jej wmeldować.Dobrze ją tam znają.To dla niej coś w rodzaju drugiego domu.— Jak długo tam zostanie?— To zależy.Minimum tydzień.Czasem spędzała tam nawet cały miesiąc.Przyjemność kosztuje dwa tysiące dolarów dziennie i oczywiście to mnie przysyłają rachunki.Ale ja się nie przejmuję.Zapłacę każdą sumę, żeby jej pomóc.— Co mam zrobić?— Najpierw spróbujemy ją znaleźć.Za parę godzin posadzę moje sekretarki przy telefonach i każę im jej szukać.Nietrudno przewidzieć jej zachowanie.Jestem przekonany, że wkrótce pojawi się w jakimś zakładzie odwykowym, zapewne w Spring Creek.Za kilka godzin zacznę pociągać za sznurki, żeby wyciszyć całą sprawę.Nie będzie to łatwe, biorąc pod uwagę to, co nawypisywano ostatnio w gazetach.— Przykro mi.— Kiedy już ją znajdziemy, będziesz musiał do niej pojechać.Kup kwiaty i jakieś ciastka.Wiem, że masz pełno roboty, i wiem, co czeka cię przez następne, hmm…— Dziewięć dni.— Tak, przez następne dziewięć dni.Cóż, mimo to spróbuj się z nią zobaczyć.A kiedy skończy się już sprawa w Parchman, proponuję, żebyś wrócił do Chicago i zostawił ją w spokoju.— Zostawił ją w spokoju? — powtórzył Adam z niedowierzaniem.— Tak.Brzmi to szorstko, ale to konieczne.Jej problemy mają wiele przyczyn.Przyznaję, że ja jestem jedną z tych przyczyn, ale o wielu rzeczach po prostu nie wiesz, Adamie.Kolejną przyczyną jest jej rodzina.Lee podziwia cię, ale ty przynosisz ze sobą stare koszmary i wiele cierpienia.Nie miej mi za złe, że ci to mówię.Wiem, że to boli, ale taka jest prawda.Adam patrzył na siatkę po drugiej strome chodnika, przy którym stali.— Lee była kiedyś trzeźwa przez pięć lat — ciągnął dalej Phelps.— I myśleliśmy oboje, że tak już zostanie.A potem skazano Sama i umarł Eddie.Kiedy wróciła z pogrzebu, ponownie wpadła w czarną dziurę i wiele razy myślałem, że już się z niej nie wydostanie.Najlepiej będzie, jeśli zostawisz ją w spokoju, Adamie.— Ale ja kocham Lee.— A ona kocha ciebie.Ale możesz kochać ją z daleka.Przysyłaj jej listy i kartki z Chicago.Bukiety róż na urodziny.Dzwoń do niej raz w miesiącu i rozmawiaj z nią o filmach i książkach, ale trzymaj się z dala od spraw rodzinnych.— Kto będzie się nią opiekował?— Ona ma pięćdziesiąt lat, Adamie, i jest bardzo niezależna.Od dwudziestu lat nałogowo pije i ani ty, ani ja nic na to nie poradzimy.Ona zna swoją chorobę.Zachowa trzeźwość, kiedy będzie miała na to ochotę.Ty nie masz na nią dobrego wpływu.Ja też nie.Przykro mi.Hall odetchnął głęboko i chwycił za klamkę.— Przykro mi, Phelps, jeśli naraziłem na kłopoty ciebie i twoją rodzinę.Nie zrobiłem tego specjalnie.Phelps uśmiechnął się i położył dłoń na jego ramieniu.— Możesz w to wierzyć lub nie, ale pod wieloma względami moja rodzina jest w stanie większego rozkładu niż twoja.Przeżyliśmy dużo gorsze rzeczy.— W to, sir, trudno jest mi uwierzyć.— Ale to prawda.— Phelps dał mu kluczyki i wskazał mały budynek za siatką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]