[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nachylił filiżankę do ust z zaciśniętymi ra-zem wargami.Część gorącego płynu pociekła w dół na jego szaty.- Nie wiem - odpowiedział trochę za szybko.- Panie Potter - odezwała się Umbridge - pozwolę sobie przypomnieć panu, że to ja niemalschwytałam tego kryminalistę Blacka w kominku wieży Gryffindoru w pazdzierniku.Wiemdoskonale, że to z panem spotykał się wtedy i gdybym miała jakiś dowód, żaden z was niebyłby dzisiaj na wolności, daję słowo.Powtarzam, panie Potter.gdzie jest Syriusz Black?- Nie mam pojęcia - powtórzył głośno Harry - Nie wiem gdzie może być.Wpatrywali się w siebie tak długo, że Harry poczuł jak jego oczy wilgotnieją.Umbridgewstała.- No dobrze, Potter, tym razem uwierzę ci na słowo, ale strzeż się: potęga Ministerstwa jestpo mojej stronie.Wszystkie kanały komunikacyjne prowadzące do szkoły i ze szkoły są mo-nitorowane.Kontroler Sieci Fiuuu obserwuje uważnie wszystkie kominki w Hogwarcie,661Wydawnictwo RafCompHarry Potter i Zakon Feniksa Rozdział 28 Najgorsze wspomnienie Snape'az wyjątkiem mojego własnego, oczywiście.Moja Brygada Inkwizycyjna otwiera i czyta całąsowią pocztę przychodzącą i wychodzącą z zamku.A pan Filch obserwuje wszystkie se-kretne przejścia w zamku.Jeśli znajdę choć cień dowodu.BUUUM!Cała podłoga gabinetu zatrzęsła się.Umbridge ześlizgnęła się z krzesła przytrzymując siębiurka dla wsparcia.Wyglądała na wstrząśniętą.- Co to b.?Gapiła się w kierunku drzwi.Harry skorzystał z okazji, by opróżnić swoją niemal pełną fili-żankę herbaty do najbliższego wazonu z wysuszonymi kwiatami.Słyszał ludzi biegającychi krzyczących kilka pięter niżej.- Wędruj mi z powrotem na lunch, Potter! - wrzasnęła Umbridge unosząc swoją różdżkęi wybiegając z gabinetu.Harry dał jej kilka sekund przewagi, po czym pospieszył za nią, byzobaczyć, co było zródłem całego tego zamieszania.Nie było trudno się dowiedzieć.Piętro niżej królował chaos.Ktoś (i Harry doskonale wie-dział kto) odpalił coś, co wydawało się być olbrzymią skrzynią ulepszonych w magicznysposób fajerwerków.Składające się całkowicie z zielonych i złotych iskier smoki unosiły się w tę i z powrotem pokorytarzach wydając przy tym z siebie głośne, ogniste trzaski i wybuchy.Jaskrawo różowe,wielkie na pięć stóp średnicy koła śmigały zabójczo w powietrzu jak mnóstwo latającychspodków.Od ścian odbijały się rakiety z długimi ogonami z błyszczących srebrnych gwiaz-dek.Wulkaniki własnym rytmem wypisywały iskrami w powietrzu przekleństwa.Wszędzie,gdzie tylko Harry spojrzał, niczym miny eksplodowały petardy i zamiast wypalać się i zni-kać lub gasnąć powoli, to im dłużej patrzył, tym bardziej te pirotechniczne cudy zdawały sięnabierać energii i pędu.Filch i Umbridge sterczeli wpół schodów, najwyrazniej zastygli w przerażeniu.Kiedy takpatrzył, jedno z większych wirujących kół zdecydowało chyba, że potrzebuje więcej prze-662Wydawnictwo RafCompHarry Potter i Zakon Feniksa Rozdział 28 Najgorsze wspomnienie Snape'astrzeni do manewrowania.Kręcąc się ruszyło w kierunku Umbridge i Filcha ze złowiesz-czym uiiiiiiiiiiiiii.Oboje wrzasnęli z przerażenia i odskoczyli na boki, a koło poszybowałowprost do okna za nimi i wyleciało na zewnątrz.W międzyczasie kilka smoków i wielkipurpurowy nietoperz, który dymił się złowrogo wykorzystały otwarte drzwi na końcu ko-rytarza i uciekły na drugie piętro.- Prędzej, Filch, prędzej! - wrzasnęła Umbridge - rozlezą się po całej szkole, jeśli nic niezrobimy.Stupefy!Strumień czerwonego światła wystrzelił z końca jej różdżki i trafił jedną z rakiet.Zamiastzastygnąć w powietrzu, rakieta eksplodowała z taką siłą, że wypaliła dziurę w obrazie ckli-wie wyglądającej czarownicy stojącej pośrodku łąki.Uciekła w samą porę i pojawiła się po-nownie kilka sekund pózniej wciskając się na sąsiedni obraz, gdzie kilkoro czarodziejówgrających w karty wstało pospiesznie, by zrobić jej miejsce.- Nie ogłuszaj ich, Filch! - wykrzyknęła ze złością Umbridge na cały głos, tak jakby to byłojego zaklęcie.- Ma pani rację, pani Dyrektor! - parsknął Filch, który jako charłak równie dobrze mógł po-łknąć fajerwerki, co je ogłuszyć.Popędził do najbliższego schowka, wyciągnął z niego mio-tłę i zaczął pacać fajerwerki w powietrzu jak muchy.W kilka chwil głowica miotły stanęław płomieniach.Harry dość już zobaczył.Zmiejąc się nachylił się nisko i pobiegł do drzwi, które jak wiedziałukryte były za gobelinem kawałek w głąb korytarza i wślizgnął się przez nie.Tuż zadrzwiami kryli się Fred i George nasłuchując wrzasków Umbridge i Filcha i trzęsąc się odskrywanego rozbawienia.- Imponujące - powiedział cicho Harry uśmiechając się - Bardzo imponujące.bez pro-blemu wysadzicie Doktora Filibustera z interesu.- Buzka - wyszeptał George ocierając z twarzy łzy śmiechu.- A, mam nadzieję, że spróbujesprawić by zniknęły.Za każdym razem gdy próbujesz, mnożą się dziesięciokrotnie.663Wydawnictwo RafCompHarry Potter i Zakon Feniksa Rozdział 28 Najgorsze wspomnienie Snape'aFajerwerki nie przestawały płonąć i rozprzestrzeniać się po całej szkole przez całe popołu-dnie.Chociaż powodowały mnóstwo zniszczeń, szczególnie petardy, pozostali nauczycielezdawali się nie przejmować nimi zbytnio.- Jejku, jejku - stwierdziła sardonicznie profesor McGonagall, podczas gdy jeden ze smo-ków krążył po jej klasie wydając z siebie głośne trzaski i ziejąc ogniem.- Panno Brown, ze-chce pani pobiec do pani dyrektor i poinformować ją, że mamy w klasie zbiegły fajerwerk?W rezultacie profesor Umbridge spędziła swoje pierwsze popołudnie jako dyrektorka uga-niając się po szkole w odpowiedzi na wezwania innych nauczycieli, z których żaden wyda-wał się nie być w stanie pozbyć się fajerwerków z klasy bez jej pomocy.Kiedy rozbrzmiałostatni dzwonek i zmierzali z plecakami z powrotem do wieży Gryffindoru Harry zobaczyłz niezmierną satysfakcją, jak spocona, rozczochrana i pokryta sadzą Umbridge wychodziz sali profesora Flitwicka.- Niezmiernie dziękuję, pani profesor! - oznajmił profesor Flitwick swoim piskliwym głosi-kiem.- Mogłem oczywiście pozbyć się tych wulkaników sam, ale nie byłem pewien, czymam na to upoważnienie.Uśmiechając się promiennie zamknął drzwi swojej klasy przed jej burkliwą twarzą.Fred i George byli bohaterami tego wieczoru we wspólnej sali Gryffindoru.Nawet Her-miona przedarła się przez wiwatujący tłum, by im pogratulować.- To były cudowne fajerwerki - przyznała z podziwem.- Dzięki - odparł zdziwiony i uradowany George.- Ogniste Pędzihuki Weasleyów.Tyle tyl-ko, że zużyliśmy cały nasz zapas.Będziemy teraz musieli zacząć znów od zera.- Ale warto było - stwierdził Fred, który przyjmował zamówienia od wrzeszczących Gryfo-nów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]