[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Treść papieskich przemówień jak gdyby nie interesowała nikogo z odpowiadających za politykę.Narzuca się wrażenie, jakby nie tyle pasterz przybywał do swojej trzody, ile głowa państwa do zaprzyjaźnionego narodu: monarcha, któremu trzeba wyświadczyć należne honory i który - w zamian za to? - daje się wykorzystać reklamowo dla celów politycznych, nawet gdy polityka realna w ogóle nie dba o to, czego tam sobie zażyczył Papież.Dla prestiżu Wojtyły i Watykanu wrażenie to jest niebezpieczne.Nie bierze się jednak znikąd i nie można go też w całości zwalić na świecką politykę.Bo Watykan wciąż jeszcze obstaje przy koncepcji papieża jako głowy państwa, tak jak katolicyzm ją interpretuje w oparciu o współczesną naukę o państwie.Tkwi to również w specyficznej, religijnie uformowanej tytulaturze, która odróżnia papieża od królowej brytyjskiej i przy okazji sprawia, że dla niektórych polityków jest on bardziej interesujący.Nie bez powodu międzynarodowa komisja katolickich teologów zaleciła przed laty, ażeby papież unikał wszelkich tytułów, w których mogłaby się kryć groźba nieporozumienia.Jan Paweł II zlekceważył tę radę.Przedstawiał się i przedtem, i potem jako "namiestnik Chrystusa i widoczna głowa jego Kościoła".Tymczasem określenie "namiestnik Chrystusa" stwarza okazję do nieporozumień i zgorszenia, nie mówiąc już o tym, jakie wzbudza zastrzeżenia ekumeniczne.Nie jest ani trochę uzasadnione biblijnie, wywodzi się zaś z rzymskiego języka prawnego i wojskowego.Trudno pojąć, czemu nie zrezygnowano z czegoś takiego.Chyba że tytułowi i posługiwaniu się nim odpowiada określona koncepcja teologiczna i polityczna: niezmiennej władzy mężczyzn nad ludźmi.Co prawda książka Wojtyły zdaje się odstępować od tradycji, na którą Vittorio Messori powołuje się w związku z "człowiekiem «występującym w imieiuu» Drugiej Osoby Trójcy Świętej" (PPN 25).Papież określa swe tytuły jako formy, w których ludzie zwracają się do niego, "używając tym podobnych zwrotów, które zdają się być nawet przeciwne Ewangelii.Przecież Chrystus sam powiedział: «Nikogo nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie.Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus» (Mat.23, 9/10).Jednakże zwroty te wyrosły na podłożu długiej tradycji.Stały się pewnego rodzaju przyzwyczajeniem językowym i również tych zwrotów nie trzeba się lękać" (PPN 27).Papież co prawda stwierdza, że te gorszące wyrażenia "są mało ważne" (PPN 29), lecz nie eliminuje ich, co byłoby najprostsze i całkiem łatwe.Tym samym rada, aby przekroczyć próg nadziei, staje się mydleniem oczu.Wojtyła nie przedstawia się wiarygodnie, gdy jedynie doradza, żeby się tych zwrotów "nie lękać".Skoro już ktoś ma złego psa, to lepiej się go pozbyć, niż mówić ludziom, że się go nie powinni lękać.Na pierwszy rzut oka tytuł "Ojciec Święty" wydaje się zwrotem budzącym zaufanie.Niektórym ten ojcowski, patriarchalny gest daje poczucie emocjonalnej swojskości.Biskup Pasawy użył tego tytułu w 1980 roku w Altótting zamiast wielu innych i zarazem objaśnił: "Kochany Ojcze Święty! Tysiące na tym rozległym placu poczuły to i powinny wiedzieć, że wyraźnie zezwoliłeś na ten wyraz dziecięcego oddania." Zezwoliłeś? To niezbyt pokorne.Bądź co bądź "Ojcze Święty" brzmi nieco przyjemniej niż ten zwrot, którym pyszni się na karcie tytułowej amerykańskie wydanie nowej książki Papieża: "Jego Świątobliwość".Lecz i w tym wypadku tradycja mówi za siebie: papież Grzegorz VII (1073-1085) stwierdził po prostu, że po przepisowo dokonanym objęciu swego urzędu każdy papież staje się też osobiście świętym; że urząd papieski czyni swojego posiadacza lepszym; on sam to poczuł na sobie.Co prawda kościelni juryści w późnym średniowieczu widzieli to trzeźwiej.Nauczali, że papież jest święty, ponieważ przekazuje świętość, a gdy brakuje mu osobistych cnót świętości, włączają się zasługi księcia apostołów Piotra i nadrabiają ewentualne niedostatki obyczajowe u następcy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]