[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nagle się okazuje, że za bardzo się boję?Jestem żałosna.Biorę telefon i dzwonię do siostry.Odzywam się,zanim ona zdąży powiedzieć halo. Chodzmy dzisiaj na tego drinka.Rozdział 9PAXPieprzyć ją.Kręci mi się w głowie, gdy sztywny jak kołekwychodzę z jej sklepu i idę do auta.Nie wierzę, że to sięstało.Po raz pierwszy w życiu się przed kimśodsłoniłem, a ona ma to gdzieś.Nie wiem już, na kogojestem bardziej wściekły: na nią za odrzucenie czy nasiebie, że się na to naraziłem.Ale tak czy siak: pieprzyć ją.Przekręcam kluczyk w stacyjce i pogłaśniam radio.Rozlega się ryk ostrego rocka, basy dudnią mi w piersi.Wycofuję z miejsca parkingowego i jadę w kierunkuautostrady do Chicago.Skoro już i tak mam spieprzonynastrój, mogę się równie dobrze dobić.Nitka autostrady rozciąga się przede mną, a głośnamuzyka uspokaja.Zatracam się w niej.Pozwalam, bymnie znieczuliła, pochłonęła negatywne myśli.Już mamsięgnąć po fiolkę, którą cały czas noszę w kieszenikurtki, ale się powstrzymuję.Obiecałem sobie, że niewezmę, na pewno nie przez jakiś czas.I nie wezmę.Niejestem słaby.Nie jestem miękką pizdą.We wstecznym lusterku widzę umykające kilometry.Niebo połyka drogę przede mną i wkrótce wjeżdżam jużna most do Chicago, a potem na Skyway.Kiedy docieram do biura taty, jestem już spokojny.Twarz Mili zepchnąłem gdzieś daleko.Pieprzyć ją.Miałbym ochotę walnąć w ścianę, ale tego nie robię.Jadę na osiemnaste piętro, recepcjonistka daje znać ojcu,że jestem.Siadam wygodnie w poczekalni, biorę zesłoja miętówkę i wrzucam do ust.Ojciec pojawia się dwadzieścia minut pózniej, gdyakurat mam zamknięte oczy. Nie trzymaj nóg na meblach.Mówi zmęczonym głosem.Otwieram oczy.Postarzałsię od zeszłego kwartału.Czarne włosy siwieją naskroniach, wokół oczu ma zmarszczki.I koło ust też.Granatowy garnitur na nim wisi.Schudł, ale nie miałczasu wymienić garderoby.Patrzę na niego i naglezdumiewa mnie myśl, że ojciec się starzeje.Zciągam nogi ze stolika. Przepraszam mamroczę.Kiwa głową i prowadzi mnie do gabinetu.Siadam przed nim w fotelu i czekam.Przesuwa poblacie biurka jakieś papiery.Nawet ich nie czytam, po prostu podpisuję.Ufam mu. Zawsze czytaj przed podpisaniem upomina mniechyba po raz setny w tej samej sytuacji. Czytam, jak mam do czynienia z kimś obcym.A tynie jesteś.Wierzę, że mnie nie zrobisz w chuja.Tata znowu wzdycha. Przynajmniej panuj nad językiem.To wyrazszacunku. Przepraszam mruczę znowu.Na litość boską.Zachowuje się, jakbym byłdzieckiem.Ale w końcu to część naszego problemu.Nasza relacja zawsze będzie w jego głowie sprowadzałasię do czasów, kiedy on był dorosłym, a ja dzieckiem.Nie pojmuje, że już obaj jesteśmy dorośli. Alexander Holdings miało wyjątkowo dobrykwartał zauważa tata, a potem zbiera papiery i układa. Tym razem twoje przychody wzrosły.Naprawdępowinieneś pomyśleć o inwestycjach.Masz dwadzieściacztery lata.Pora zbudować portfolio.A najlepiej takżesię zainteresować rodzinną firmą.Zgłosił się do mnietwój dziadek z pytaniem, jak się z tobą skontaktować.Tojuż starszy człowiek.Nie pożyje długo.Chciałby sięupewnić, że jego firma jest w dobrych rękach.Patrzę na niego i powstrzymuję się przedskrzywieniem. Nie chcę mieć nic wspólnego z jego firmą informuję ojca. Nie zgadzam się z ich założeniami.Jak dziadek w końcu odwali kitę, wynajmę prezesa, żebyją prowadził.A to, że dziadek jest sam, to wyłączniejego wina.Jak się wyprowadziliśmy, praktycznie sięmnie wyrzekł.Niech ma pretensje do siebie.Ojciec odrywa ode mnie wzrok i patrzy w okno Po śmierci twojej matki nie był już tym samymczłowiekiem.Zresztą, żaden z nas nie był.Nie możeszmieć mu tego za złe.Gdy się wyprowadziliśmy, poczuł,jakby ciebie też stracił, a byłeś ostatnim ogniwemłączącym go z mamą.Babcia umarła tak dawno temu, żety i Susanna byliście dla niego wszystkim.Stracił ją, apotem ciebie.Nic mu nie zostało. Mnie nie musiał tracić syczę. Stracił mnie przezswój pieprzony charakter.Wolał się wściekać i zerwać znami kontakty.Przecież ja byłem dzieckiem.To nie jazadecydowałem o wyprowadzce, tylko ty.Ale jaoberwałem.Jeśli o mnie chodzi, to niech zdycha.Tata patrzy na mnie z namysłem.Opiera łokcie nabiurku i styka koniuszki palców.Wreszcie kiwa głową. Rozumiem twoje uczucia.Dziadek jest wybitnymczłowiekiem.Ale i upartym.Czasem twoją mamędoprowadzał do szału.Teraz już naprawdę odpływa gdzieś wzrokiem, zmyślami o mamie zatapia się w przeszłości.Jeśliktokolwiek z nas nie pogodził się nigdy z jej śmiercią,to jest nim mój ojciec. Wyglądasz, jakbyś za mało jadł, tato wyrywam goz zamyślenia i przywracam do rzeczywistości.Niewygląda na zadowolonego.Chyba wolałby żyć wświecie wspomnień.Kręci głową i macha ręką. Nic mi nie jest.Trochę stresów związanych zdużymi sprawami.A jak ty się masz? Wziąłeś się zasiebie? Chodzi ci o to, czy nadal ćpam? Patrzę na niegoostro.Kurwa.Jak chce o coś spytać, to niech pyta.A niekrąży wokół tematu.Ze znużeniem kiwa głową. Dobrze.Tak, o to mi chodzi.Czy nadal ćpasz? pyta niechętnie, jakby słowa miały gorzki smak.Widzęteż, że tak naprawdę nie chce poznać odpowiedzi.Myśli,że jestem pieprzonym ćpunem, który nie umie rzucić.Wkurwia mnie to. Nie, nie ćpam informuję, a potem wywracamoczami. Przecież powiedziałem, że nie będę brał, więcnie biorę.Przynajmniej twardego towaru.Nie jestemuzależniony, naprawdę.Biorę, bo lubię.Nie dlatego, żemuszę.Patrzy na mnie wystudiowanym miażdżącymwzrokiem adwokata. Skoro tak twierdzisz wzdycha.Odpycha się odbiurka i wstaje. Miło było cię widzieć.Do zobaczeniaza trzy miesiące.Umykam przed jego karcącym spojrzeniem iwątpliwościami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]