[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pistolet jest metalowy i zimny.Czuję go w palcach, apotem rozlega się huk, od którego aż mi dzwoni wuszach.Mama pada na łóżko, jest dużo krwi.Jestem całkiem sparaliżowana.O mój Boże.O mój Boże.Czy Pax pociągnął za spust?O mój Boże. Mężczyzna krzyczy: Coś ty kurwa zrobił?!.Potrząsa mną.Potem krzyczy dalej: Zabiłeś swojąmatkę! Mama się nie rusza, ale oczy ma otwarte.Patrzyna mnie.Ale nie widzi.On ma rację.Zabiłem mamę.Szeroko otwieram oczy.Za wszelką cenę chcę wbiecdo ich pokoju i przytulić Paxa.Ma załzawione oczy iwreszcie łza spływa po jego policzku.Chcę do niegoiść, a doktor Tyler chyba o tym wie, bo się odwraca imówi do kamery, czyli do mnie: Musimy wiedzieć. Jest spokojny.Kurwa.Siedzę na krawędzi krzesła, przyciskam pięść do ust. Co się dzieje dalej? Pamiętaj, że jesteś bezpieczny.Już nie może ci zrobić krzywdy. Płaczę, a on mnie wali w twarz.Znowu krzyczy: Typierdolony gówniarzu! Nie tak miało być! Tysmarkaczu! Nie pójdę za to do pierdla.Nie ma mowy.Dopilnuję tego!.Aapie mnie za szyję i popycha nałóżko, obok mamy.Patrzę w dół i widzę jej krew namoim ubraniu.Biorę ją za rękę i trzymam.On każe mizamknąć oczy.Słyszę kliknięcie pistoletu.Mocniejzaciskam powieki.Ale nic się nie dzieje. Zdaję sobiesprawę, że wstrzymuję oddech.Niemożliwe.To się niemogło wydarzyć.To nierzeczywiste, aż groteskowe, Nicdziwnego, że Pax ma problem.Nic kurwa dziwnego!Beznamiętnie słucham, jak doktor pyta, co było potem.On mówi, że nie może zabić dziecka.Nie da rady.Bierzemnie za rękę i mocno trzyma.Zciska, ale ja już niemogę krzyczeć.Wyciąga ze spodni wielki nóż i nacinami skórę.Robi znak X.Potem macza ostrze w krwimamy i mówi: Przysięgnij na krew swojej matki, żenigdy nikomu nie powiesz, jak wyglądam.Pamiętaj, żecię naznaczyłem.Zawsze cię znajdę.Zawsze i wszędzie.Jeśli komukolwiek powiesz, jak wyglądam, zabiję ciętak jak ją.A potem dodaje: To ty ją zabiłeś.Ciebie teżzabiorą.A zli ludzie w więzieniu robią brzydkie rzeczymałym chłopcom, którzy zabili swoje matki.Będą ci jerobili całymi dniami, codziennie.Azy płyną mu teraz strumieniami.Jest siedmioletnimchłopcem z tego wspomnienia.Wszystko mnie boli,dosłownie.Patrzę na doktora i czuję smak swoich łez. Proszę zaklinam zabierz go stamtąd.Wiem, że on mnie nie słyszy, ale nie mogę siępowstrzymać.Robię to dla Paxa.Dla tego małegochłopca, który nie powinien już dłużej patrzeć.Doktor w końcu kiwa głową.Widocznie doszedł dotego samego wniosku. Jesteś bezpieczny, Pax.Kiedy ci powiem, żebyś sięobudził, obudzisz się.I będziesz pamiętał wszystko, comi dzisiaj powiedziałeś.Rozumiesz? Pax kiwa głową. Obudz się.Otwiera oczy i patrzy na mnie przez kamerę.Jestprzerażony jak nigdy wcześniej i mam nadzieję, że jużnie zobaczę takiego strachu.Podrywam się i wpadam doich pokoju.Klękam obok niego, głaszczę go po plecach,ściskam za ramiona, przytulam mocno.Mężczyzna z żółtymi zębami przestraszył go na tyleróżnych sposobów.Nie musiał nacinać mu skóry, żebyto zrobić.Już i tak na zawsze naznaczył jego serce.Niewiem, czy Pax kiedykolwiek zdoła się z tym uporać.Na myśl o tym zaczynam płakać. Wszystko w porządku? szepczę i zmuszam go,żeby na mnie popatrzył.To idiotyczne pytanie.Oczywiście, że nic nie jest w porządku.Patrzy na mnie. Nie wiem odpowiada szczerze. Po prostu niewiem.Rozdział 21PAXNic nie czuję.Zamarłem.Patrzę, jak doktor wypisujekolejną receptę na xanax i wręcza ją Mili.Ma jązrealizować, gdyby zaszła potrzeba.Doktor mówi też,że nie powinienem być sam, a ona się z nim zgadza.Obiecuje, że mnie nie zostawi.Nie rozumiem dlaczego.Po tym, co dzisiaj usłyszała?Zawsze jej mówiłem, że jestem pojebany.Ale to& Tegonawet ja się nie spodziewałem.Doktor spędził ze mną jeszcze godzinę po tym, jak sięobudziłem, ale nie pamiętam nic z tego, co mówił.Tylko słowa, dzwięki, hałas.Szum.To i tak nie maznaczenia.Nic, co mógłby powiedzieć, mi nie pomoże.Pewnie on też o tym wie.Mila chwyta mnie za rękę. Gotowy?Kiwam głową i w milczeniu idziemy do samochodu.Przestawiam nogi, jakby były z drewna. Mam prowadzić? pyta Mila i podnosi na mniewzrok. Dam radę. Jak automat otwieram przed nią drzwi.Działam na autopilocie.Poruszam się, ale nic nie czuję.Mila wsiada i znów na mnie patrzy.Nie wiem, czegooczekuje.Zamykam drzwi.Ja też wsiadam i na sekundę nieruchomieję.Patrzę naśnieg przed nami.Wszystko mi się rozmazuje.Ruch,kształty.Kolory, które zlewają się w jeden.Nic nie masensu. Pax szepcze Mila.Czuję, że wyczekująco na mniepatrzy.Na co czeka? Nie pytam.Nachyla się i przytulamnie.Obejmuje, chowa twarz w mojej szyi.Nie czuję jejciepła.Jestem zbyt zobojętniały. Wszystko będziedobrze mówi w końcu i się odsuwa.Ociera łzy, a ja sięzastanawiam, czemu nie płaczę.Przecież to powinna byćmoja działka.Ale ja nie mam uczuć.Nic nie czuję.Zapalam silnik i jedziemy, a cisza się między namirozciąga.Wpatruję się w drogę przed sobą, ale niemogę się skupić.Jestem równie zobojętniały nawszystko, jak po tym, gdy wskoczyłem za Milą dojeziora.Moje serce jest jak bryła lodu: zlodowaciałe,spętane. Pax mruczy i patrzy na mnie.Czuję jej spojrzenie,łagodność.Ale nie chcę tego widzieć, więc nie patrzę.Nie zasługuję na to.Nie zasługuję na jej dobro
[ Pobierz całość w formacie PDF ]