X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.406 Kilka centymetrów od prawych kół ciężarówek zaczynała się sześciusetmetrowejgłębokości przepaść.Po lewej stronie wznosiła się niebotycznej wysokości pionowaściana granitu.Pierwsze uderzenie było tak zaskakujące, że Botero omal nie wjechał wprzepaść.Dwadzieścia kilometrów wcześniej zobaczył jadącą za sobą ciężarówkę.Zdarzałosię, że  muły odbywały podróże grupowo.Ale wkrótce zaczęło go to coraz bardziejniepokoić.Kiedy się zatrzymał, aby sprawdzić, z kim ma do czynienia, poczuł pierwsze ude-rzenie.Nie było wątpliwości: ściągający go człowiek chciał go zepchnąć w przepaść.Uderzenie było tak mocne, że grzmotnął głową o tablicę rozdzielczą.Dotknął rękąłuku brwiowego.Palce pokryły się krwią.- Sukinsyn! - zaklął.Zastanawiał się, czy wyskoczyć z ciężarówki i dopaść kierowcy jadącego z tyłu.Najchętniej przegryzłby mu gardło.Ale to nie byłoby rozsądne: tamten albo by gozastrzelił, albo rozjechał.Zostało jeszcze trzydzieści metrów.Gorączkowo przebiegł wzrokiem po tablicyrozdzielczej.Na jego zakrwawionej twarzy pojawił się uśmiech.Popchnął jedną z dzwigni.Na nadbrzeżu, pełnym dziennikarzy i fotoreporterów, rozłożono czerwony chodnikprowadzący aż do trapu.Marynarze i oficerowie w paradnych mundurach zajęli główne miejsca na pokładzie,gdzie powiewała gala banderowa stu dwudziestu dziewięciu państw.- Jestem kapitan Bj�rn Nielsen, do usług.Witam na pokładzie.Jenny podziękowała uśmiechem i wzięła Kostię pod rękę.Zaopiekował się nimi jeden z oficerów.- Jeżeli państwo pozwolą, zaprowadzę państwa do apartamentu.Kostia zauważył, jak na widok Jenny marynarzom zaczynały jarzyć się oczy.Szep-nęła mu do ucha:- Widziałeś minę kapitana?- Czy było w niej coś nadzwyczajnego?- Wygląda, jakby kij połknął - powiedziała Jenny.Oficer przekręcił klucz w zamku, otworzył drzwi i usunął się na bok.- Bardzo proszę, to tutaj.Jenny podbiegła do bulaja.Jeszcze nigdy nie pływała statkiem.407 Zachowywała się jak rozradowane dziecko.- Popatrz, Kostia, to wspaniałe! Widać morze!Peter całą siłą wciskał pedał gazu.Pod naporem ciężarówki, metr po metrze, opiera-jąc się i dygocząc całą swą masą, samochód Botera zbliżał się do wierzchołka góry.I wtedy, niespodziewanie, na przednią szybę ciężarówki Petera trysnęła potężnaciemna struga.To Botero otworzył zawory cysterny.Peter szybko włączył wycieraczki.Zamiast ściągać tłustą maz, zaczęły ją rozmazywać.Szyba stała się zupełnie nieprzej-rzysta.Bez ryzyka wjechania w przepaść jazda w ciemnościach była niemożliwa.Niemiał wyboru.Naciskając mocniej pedał gazu, wychylił się przez okno.W twarz trysnęłamu lepka struga.Czterdzieści tysięcy litrów ropy naftowej, z siłą potopu, rozlewało siępo drodze!Peter szarpnął gors koszuli i przytrzymując kierownicę łokciami i kolanami, zacząłgwałtownie wycierać twarz.Wsadził rękę do torby i wyciągnął magnum.Z trudemotworzył piekące oczy.Poprzez czerwoną mgłę zobaczył, że Botero wyskakuje z kabinyciężarówki.Widział, jak biegnie po drodze i przebija uderzeniem oskarda bak z benzy-ną.Potem zniknął mu z pola widzenia.Peter błyskawicznie zaciągnął dzwignię ręcznego hamulca, przekoziołkował na sie-dzeniu i z bronią w ręku wyskoczył z ciężarówki.Schylił się i wymierzył z rewolweru.Nagle poczuł, że stoi w rwącym potoku ropy ibenzyny.Spojrzał przed siebie.Na samym środku drogi stał uśmiechając się Botero.Peter ze zdumieniem zauważył, że jest bez broni.- Botero!- Hombre! - usłyszał w odpowiedzi.- Jestem porucznik O'Toole z Narc Division z Hollywood.Chcę, abyś wiedział,dlaczego zaraz umrzesz.Luz Botero stał nieruchomo.Peter podniósł broń.Tamten wybuchnął śmiechem.Dopiero teraz Peter zauważył w jego ustach żarzące się czerwonym blaskiem cyga-ro.Jeżeli wypadnie mu z ust, obaj wylecą w powietrze.Trzymając go cały czas namuszce, wolno sunął w jego stronę.Niczego tak bardzo nie pragnął, jak zabić tegoczłowieka.W odległości trzech metrów od niego Peter się zatrzymał.Przez kilka chwil słychać było jedynie szum wiatru pędzącego chmury po niebie,klekotanie silników obu ciężarówek i chlupot spływającego po zboczu strumienia ropynaftowej.408 Stojąc twarzą w twarz, patrzyli na siebie w milczeniu.Pierwszy odezwał się Botero:- Zabiłem twojego przyjaciela Boswella.Kazałem utopić twoją żonę.Na co cze-kasz?Peter wziął rewolwer i rzucił go w przepaść.Botero zaciągnął się głęboko, ujął cygaro między palce i energicznie rzucił je wpustkę.- Wóz albo przewóz - powiedział z uśmiechem.Zręcznie jak pantera, padł na ziemię, potoczył się, rozbryzgując płynącą ciecz,chwycił duży kamień o ostrych brzegach, uniósł go nad sobą i rzucił w Petera, celując wjego głowę.Rozchylając lekko ramiona, Peter ugiął kolana.Kiedy zdarzało mu się w akademiipolicyjnej prowadzić zajęcia z walki wręcz, zmuszał kadetów, aby po sto razy powta-rzali ten unik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl