[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.406Kilka centymetrów od prawych kół ciężarówek zaczynaÅ‚a siÄ™ szeÅ›ciusetmetrowejgÅ‚Ä™bokoÅ›ci przepaść.Po lewej stronie wznosiÅ‚a siÄ™ niebotycznej wysokoÅ›ci pionowaÅ›ciana granitu.Pierwsze uderzenie byÅ‚o tak zaskakujÄ…ce, że Botero omal nie wjechaÅ‚ wprzepaść.DwadzieÅ›cia kilometrów wczeÅ›niej zobaczyÅ‚ jadÄ…cÄ… za sobÄ… ciężarówkÄ™.ZdarzaÅ‚osiÄ™, że muÅ‚y odbywaÅ‚y podróże grupowo.Ale wkrótce zaczęło go to coraz bardziejniepokoić.Kiedy siÄ™ zatrzymaÅ‚, aby sprawdzić, z kim ma do czynienia, poczuÅ‚ pierwsze ude-rzenie.Nie byÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci: Å›ciÄ…gajÄ…cy go czÅ‚owiek chciaÅ‚ go zepchnąć w przepaść.Uderzenie byÅ‚o tak mocne, że grzmotnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… o tablicÄ™ rozdzielczÄ….DotknÄ…Å‚ rÄ™kÄ…Å‚uku brwiowego.Palce pokryÅ‚y siÄ™ krwiÄ….- Sukinsyn! - zaklÄ…Å‚.ZastanawiaÅ‚ siÄ™, czy wyskoczyć z ciężarówki i dopaść kierowcy jadÄ…cego z tyÅ‚u.NajchÄ™tniej przegryzÅ‚by mu gardÅ‚o.Ale to nie byÅ‚oby rozsÄ…dne: tamten albo by gozastrzeliÅ‚, albo rozjechaÅ‚.ZostaÅ‚o jeszcze trzydzieÅ›ci metrów.GorÄ…czkowo przebiegÅ‚ wzrokiem po tablicyrozdzielczej.Na jego zakrwawionej twarzy pojawiÅ‚ siÄ™ uÅ›miech.PopchnÄ…Å‚ jednÄ… z dzwigni.Na nadbrzeżu, peÅ‚nym dziennikarzy i fotoreporterów, rozÅ‚ożono czerwony chodnikprowadzÄ…cy aż do trapu.Marynarze i oficerowie w paradnych mundurach zajÄ™li główne miejsca na pokÅ‚adzie,gdzie powiewaÅ‚a gala banderowa stu dwudziestu dziewiÄ™ciu paÅ„stw.- Jestem kapitan Björn Nielsen, do usÅ‚ug.Witam na pokÅ‚adzie.Jenny podziÄ™kowaÅ‚a uÅ›miechem i wzięła KostiÄ™ pod rÄ™kÄ™.ZaopiekowaÅ‚ siÄ™ nimi jeden z oficerów.- Jeżeli paÅ„stwo pozwolÄ…, zaprowadzÄ™ paÅ„stwa do apartamentu.Kostia zauważyÅ‚, jak na widok Jenny marynarzom zaczynaÅ‚y jarzyć siÄ™ oczy.Szep-nęła mu do ucha:- WidziaÅ‚eÅ› minÄ™ kapitana?- Czy byÅ‚o w niej coÅ› nadzwyczajnego?- WyglÄ…da, jakby kij poÅ‚knÄ…Å‚ - powiedziaÅ‚a Jenny.Oficer przekrÄ™ciÅ‚ klucz w zamku, otworzyÅ‚ drzwi i usunÄ…Å‚ siÄ™ na bok.- Bardzo proszÄ™, to tutaj.Jenny podbiegÅ‚a do bulaja.Jeszcze nigdy nie pÅ‚ywaÅ‚a statkiem.407ZachowywaÅ‚a siÄ™ jak rozradowane dziecko.- Popatrz, Kostia, to wspaniaÅ‚e! Widać morze!Peter caÅ‚Ä… siÅ‚Ä… wciskaÅ‚ pedaÅ‚ gazu.Pod naporem ciężarówki, metr po metrze, opiera-jÄ…c siÄ™ i dygoczÄ…c caÅ‚Ä… swÄ… masÄ…, samochód Botera zbliżaÅ‚ siÄ™ do wierzchoÅ‚ka góry.I wtedy, niespodziewanie, na przedniÄ… szybÄ™ ciężarówki Petera trysnęła potężnaciemna struga.To Botero otworzyÅ‚ zawory cysterny.Peter szybko wÅ‚Ä…czyÅ‚ wycieraczki.Zamiast Å›ciÄ…gać tÅ‚ustÄ… maz, zaczęły jÄ… rozmazywać.Szyba staÅ‚a siÄ™ zupeÅ‚nie nieprzej-rzysta.Bez ryzyka wjechania w przepaść jazda w ciemnoÅ›ciach byÅ‚a niemożliwa.NiemiaÅ‚ wyboru.NaciskajÄ…c mocniej pedaÅ‚ gazu, wychyliÅ‚ siÄ™ przez okno.W twarz trysnęłamu lepka struga.CzterdzieÅ›ci tysiÄ™cy litrów ropy naftowej, z siÅ‚Ä… potopu, rozlewaÅ‚o siÄ™po drodze!Peter szarpnÄ…Å‚ gors koszuli i przytrzymujÄ…c kierownicÄ™ Å‚okciami i kolanami, zaczÄ…Å‚gwaÅ‚townie wycierać twarz.WsadziÅ‚ rÄ™kÄ™ do torby i wyciÄ…gnÄ…Å‚ magnum.Z trudemotworzyÅ‚ piekÄ…ce oczy.Poprzez czerwonÄ… mgÅ‚Ä™ zobaczyÅ‚, że Botero wyskakuje z kabinyciężarówki.WidziaÅ‚, jak biegnie po drodze i przebija uderzeniem oskarda bak z benzy-nÄ….Potem zniknÄ…Å‚ mu z pola widzenia.Peter bÅ‚yskawicznie zaciÄ…gnÄ…Å‚ dzwigniÄ™ rÄ™cznego hamulca, przekozioÅ‚kowaÅ‚ na sie-dzeniu i z broniÄ… w rÄ™ku wyskoczyÅ‚ z ciężarówki.SchyliÅ‚ siÄ™ i wymierzyÅ‚ z rewolweru.Nagle poczuÅ‚, że stoi w rwÄ…cym potoku ropy ibenzyny.SpojrzaÅ‚ przed siebie.Na samym Å›rodku drogi staÅ‚ uÅ›miechajÄ…c siÄ™ Botero.Peter ze zdumieniem zauważyÅ‚, że jest bez broni.- Botero!- Hombre! - usÅ‚yszaÅ‚ w odpowiedzi.- Jestem porucznik O'Toole z Narc Division z Hollywood.ChcÄ™, abyÅ› wiedziaÅ‚,dlaczego zaraz umrzesz.Luz Botero staÅ‚ nieruchomo.Peter podniósÅ‚ broÅ„.Tamten wybuchnÄ…Å‚ Å›miechem.Dopiero teraz Peter zauważyÅ‚ w jego ustach żarzÄ…ce siÄ™ czerwonym blaskiem cyga-ro.Jeżeli wypadnie mu z ust, obaj wylecÄ… w powietrze.TrzymajÄ…c go caÅ‚y czas namuszce, wolno sunÄ…Å‚ w jego stronÄ™.Niczego tak bardzo nie pragnÄ…Å‚, jak zabić tegoczÅ‚owieka.W odlegÅ‚oÅ›ci trzech metrów od niego Peter siÄ™ zatrzymaÅ‚.Przez kilka chwil sÅ‚ychać byÅ‚o jedynie szum wiatru pÄ™dzÄ…cego chmury po niebie,klekotanie silników obu ciężarówek i chlupot spÅ‚ywajÄ…cego po zboczu strumienia ropynaftowej.408StojÄ…c twarzÄ… w twarz, patrzyli na siebie w milczeniu.Pierwszy odezwaÅ‚ siÄ™ Botero:- ZabiÅ‚em twojego przyjaciela Boswella.KazaÅ‚em utopić twojÄ… żonÄ™.Na co cze-kasz?Peter wziÄ…Å‚ rewolwer i rzuciÅ‚ go w przepaść.Botero zaciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ gÅ‚Ä™boko, ujÄ…Å‚ cygaro miÄ™dzy palce i energicznie rzuciÅ‚ je wpustkÄ™.- Wóz albo przewóz - powiedziaÅ‚ z uÅ›miechem.ZrÄ™cznie jak pantera, padÅ‚ na ziemiÄ™, potoczyÅ‚ siÄ™, rozbryzgujÄ…c pÅ‚ynÄ…cÄ… ciecz,chwyciÅ‚ duży kamieÅ„ o ostrych brzegach, uniósÅ‚ go nad sobÄ… i rzuciÅ‚ w Petera, celujÄ…c wjego gÅ‚owÄ™.RozchylajÄ…c lekko ramiona, Peter ugiÄ…Å‚ kolana.Kiedy zdarzaÅ‚o mu siÄ™ w akademiipolicyjnej prowadzić zajÄ™cia z walki wrÄ™cz, zmuszaÅ‚ kadetów, aby po sto razy powta-rzali ten unik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]