[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy zbliżyli się do ostatniego wozu, pogrzebowego, grupa Cyganów zatarasowała im drogę.Agent KGB zaczął wymachiwać pistoletem w ich kierunku.- Z drogi.Jeżeli będziecie przeszkadzać, nie zawaham się go użyć.To jest sprawa bezpieczeństwa państwowego, mogą z niej wyniknąć poważne konsekwencje.Otwierać te drzwi.Cygan, który rozmawiał uprzednio z Harrym Keoghem wystąpił naprzód.- Jedziemy pochować naszego króla.Nie możesz wejść do jego wozu.Żarów przystawił mu lufę do szczęki.- Otwieraj natychmiast - krzyknął - albo pochowają was dwóch!Drzwi odblokowano i Żarów zobaczył dwie trumny leżące obok siebie na niskich, przymocowanych do podłogi kozłach.Wszedł po schodach do środka.Policjant graniczny i Cygan weszli z nim.- Otwórz ją.- Nikołaj wskazał na pierwszą trumnę.- Bądź przeklęty! - szepnął Cygan.- Po kres twoich dni, który jest już prędki, bądź przeklęty.Trumny były słabej konstrukcji, zbite z cienkich desek.Żarów oddał pistolet zesztywniałemu z przerażenia policjantowi, w zamian za sprężynowiec z kościaną rączką.Za naciśnięciem przycisku wysunęło się osiem cali ostro zakończonej stali.Nie zwlekając, Żarów podniósł rękę i energicznie wbił nóż w miejsce, gdzie powinna znajdować się twarz zmarłego.Z trumny rozległy się przytłumione westchnienia, a następnie walenie i skrobanie w pokrywę.Cygan wytrzeszczył ciemne oczy, przeżegnał się i cofnął się do tyłu.Żarów nie zwrócił na to uwagi.Nie zwrócił też uwagi na intensywny zapach, który rozszedł się dokoła.Z dzikim uśmiechem, jednym szarpnięciem uwolnił nóż i wsunął go pod krawędź pokrywy, podważając ją w kilku miejscach, aż odskoczyła.Wówczas włożył kościaną rączkę w zęby, ujął pokrywę w obie ręce i ściągnął ją do połowy.Ktoś uniósł wieko do góry.ale nie był to Harry Keogh.Rosjanin zbladł i wybałuszył oczy, gdy Vasile Zirra, kaszląc i chrząkając w swej trumnie, wyciągnął sztywną rękę, by chwycić Żarowa i podnieść się!- Boże! - wykrztusił człowiek z KGB.- Boże!Nóż wypadł mu z dłoni wprost do trumny.Stary, nieżywy król Cyganów chwycił go i wbił w lewe oko Nikołaja, aż ostrze zachrobotało o potylicę.Żarów puścił pianę z ust.Z jego gardła dobyło się rzężenie, upadł i tak zastygł.Pozostali powrócili do swoich zajęć.Z przodu kolumny Cyganie już pchali samochód nieszczęśnika do przydrożnego rowu.Nieokrzesany prostak z Securitate biegł w kierunku swej strażnicy.- Nie mam z tym nic wspólnego, nic, nic! - wrzeszczał w niebogłosy.Jeden z wędrowców przeszedł nad ciałem Żarowa, popatrzył pełen strachu na starego króla w trumnie, znowu sztywnego.Przeżegnał się i umieścił pokrywę z powrotem na jej miejscu.Ktoś dał znak do wymarszu i kolumna wróciła na szlak.Pół mili dalej, gdzie rów przydrożny zarosły krzaki jeżyn i pokrzywy, pozbyli się ciała Nikołaja Żarowa.Wypchnięte z wozu, wypadło do rowu i zniknęło w gąszczu zieleni.Harry, zjadając zupę z narkotykiem nie zapomniał jednocześnie wprowadzić do gry talentu Wellesleya i tym samym odciąć swój umysł od wpływów z zewnątrz.Cygańska mikstura działała szybko.Nie pamiętał nawet, jak zataszczono go do wozu pogrzebowego i “złożono na spoczynek” w drugiej trumnie.Ale owa izolacja miała też swoje słabe strony.Przede wszystkim, nikt nie mógł się z nim kontaktować.Brał to oczywiście pod uwagę, wierząc Vasile Zirra, który mówił o krótkotrwałym działaniu narkotyku.Ale stary król nie powiedział mu, że należy wziąć łyżkę czy dwie tej strawy i w efekcie nekroskop zaaplikował sobie zbyt dużą dawkę.Powoli odzyskiwał przytomność.W pół drogi między świadomym i podświadomym światem usunął osłonę Wellesleya i dryfował pomiędzy szmerem mowy zmarłych.Vasile Zirra, leżący ledwie o kilka cali od niego, pierwszy rozpoznał powrót Harry'ego do życia.- Harry Keogh ? - martwy głos starego człowieka był naznaczony smutkiem i rozgoryczeniem.- Jesteś młodym zuchwalcem.Pająk czeka, aby cię złapać, a ty rzucasz się wprost w jego sieć! ponieważ byłeś dla mnie uprzejmy i zmarli cię kochają, wystawiłem na szwank moją pozycję, aby cię przestrzec, a ty mnie zlekceważyłeś.Teraz więc zapłacisz karę.Na wzmiankę o karze Harry powrócił do rzeczywistości.Choć nie otworzył jeszcze oczu, wywnioskował, że jeszcze są w drodze.- Zjadłeś całą zupę - przypomniał mu Vasile.- Halmagiu jest blisko! Znam dobrze tę ziemię.Czuję ją.Zbliża się północ, góry wynurzają się.Keogh przeląkł się, kiedy odkrył, że znajduje się w skrzyni, która mogła być tylko trumną.- Musieli cię w ten sposób przewieźć przez granicę.Nie, to nie twój grób, ale jedynie twoja kryjówka - uspokoił go Zirra.Następnie opowiedział Keoghowi o Żarowie.- I ty mnie obroniłeś? - Nekroskop zapytał z niedowierzaniem.- Ty masz moc, Harry - wzruszył tamten ramionami.- Zrobiłem to również dla niego.- Dla Janosza Ferenczego? - Harry chciał się jeszcze upewnić.- Kiedy dałeś się uśpić, oddałeś się w ręce jego ludzi.Zirrowie są jego ludźmi, synu.- Wobec tego, Zirrowie są tchórzami! Na samym początku, długo przez tobą, zaiste, ponad siedem długich wieków temu Janosz oszukał ich.Omamił ich, oczarował, pozyskał za pomocą hipnozy i innych talentów, jakie odziedziczył po swym diabelskim ojcu.Kazał im kochać siebie, ale po to tylko, by móc się nimi posługiwać.Przed Janoszem, prawdziwe wampiry były zawsze lojalne wobec swej cygańskiej czeladzi i tym zasłużyli na wieczny szacunek.Janosz, co wam dał? Nic oprócz trwogi i śmierci.Nawet martwi, ciągle się go lękacie.- Szczególnie martwi! - przyszła odpowiedź.- Czy nie wiesz, co on może mi zrobić? On jest Feniksem powstałym z piekielnych płomieni.Może mnie także wskrzesić, jeśli zechce, z moich prochów! Te stare kości, to stare ciało, dosyć się już nacierpiały.Wielu dzielnych synów Zirra poszło w te góry, by ułagodzić wielkiego bojara.Nawet mój własny syn, Dumitru, odszedł od nas w czasie tych długich lat.Tchórze? Co moglibyśmy zrobić, my, którzy jesteśmy zaledwie ludźmi, wobec potęgi wampirów?- On nie jest wampirem! Och, pragnie tego, ale to właśnie ta sama esencja wampiryzmu ciągle mu umyka - powiedział Harry.- Co należało uczynić? Ty z grupą twoich ludzi powinieneś pójść do jego zamku w górach, znaleźć go i skończyć z nim.Moglibyście to zrobić dziesięć, dwadzieścia, a nawet setki lat temu! Tak, a teraz ja musze to zrobić.- Nie jest prawdziwym wampirem ? - Tamten był zdumiony.- Ależ on.- Błąd! Posiadł własną formę nekromancji, ale to nie jest prawdziwa sztuka.On zmienia kształty w pewnych granicach.Ale czy może uformować się w listek powietrzny i latać? Nie, korzysta z samolotu.To oszust, potężna, niebezpieczna, sprytna bestia, lecz nie jest wampirem.- Jakkolwiek go nazwiesz, okazał się zbyt silny dla mnie i moich ludzi.- Wobec tego zostaw mnie.Poszukam pomocy gdzie indziej -zirytował się Keogh.- Co ty wiesz o wampirach - odpowiedział urażony, stary król Cyganów.Nekroskop zignorował go i wysłał swą mowę zmarłych na cmentarz w Halmagiu.A stamtąd jeszcze wyżej, do starego, zrujnowanego zamku na wyżynach.Czarne nietoperze towarzyszyły niczym eskorta cygańskiej kolumnie zaprzęgów wspinającej się pośród zamglonego krajobrazu Transylwanii.Te same nietoperze fruwały nad zwalonymi murami zamku Ferenczego.Janosz również tam był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]