[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No, tak, tylko nie wiem, skąd wiedział, że ojciec tam jezdzi, do tego warsz-tatu stolarskiego? Tego to ja też nie wiem odparł Pawełek po namyśle i usiadł znów napodmurowaniu. Ale milicja go złapie i zapyta.Janeczka dla odmiany pokręciła głową. Ja myślę, że to było inaczej zadecydowała. Ten z Aomianek zobaczyłw Aomiankach nasz samochód i rozpoznał, bo go tu przecież widział, wtedy kiedyłaził po dachu.Parę razy łaził i za każdym razem widział.W nocy ojciec ustawiago przed bramą, bo przecież cały wjazd do garażu jest zawalony i brama się nawetnie otwiera.No więc widział.I widział, że ten z pazurami też tu łazi. Po dachu? zainteresował się Pawełek. Nie wiem, może i po dachu.Chaber na niego nie warczy, więc nie wiadomona pewno.No i ten pierwszy wydrapał coś dla tego drugiego, bo nie mógł się naniego doczekać w tym Wilanowie.Pewnie coś małego.Ten z pazurami zobaczyłto i prędko napisał swoje, wtedy tamten odczytał to coś i też odpisał od razu. Jak to było coś małego, to może nie zamazał? ożywił się Pawełek.O rany, trzeba było porządniej obejrzeć ten samochód! Nic straconego, jeszcze możemy obejrzeć.Ojciec polakierował tylko tenpodrapany kawałek na drzwiczkach i nic więcej.Jeśli było coś małego gdzie in-dziej, to zostało.Sprawdzimy, jak wróci. Rany, to my już wszystko wiemy.! wykrzyknął Pawełek, zdumionynagle i pełen podziwu. No pewnie przyznała Janeczka bez przekonania. Ja jeszcze nie wiem,co on zabrał ze strychu.I co to znaczyło, ten dwór i dym.I w ogóle nie wiem, poco oni piszą do siebie szyfry na kartkach i na samochodach, zamiast zwyczajnieprzyjść do siebie do domu albo zatelefonować, albo wysłać list pocztą. A, właśnie! przypomniał sobie Pawełek. Ten kapitan mi to wytłuma-czył.Po pierwsze, to są przestępcy i muszą udawać, że się w ogóle nie znają, boinaczej zostaną od razu złapani.A po drugie, to oni nie mają do siebie kompletnieżadnego zaufania i wcale nie znają swoich adresów ani nawet nazwisk.I jak sięnagle stracą z oczu, to potem muszą robić rozmaite sztuki, żeby się poznajdywać.I dlatego ten kapitan tak mnie maglował, żebym wszystko powiedział, bo milicjachce ich znalezć i połapać.Słuchaj, musimy mu o tym powiedzieć.129 Jeszcze się nad tym nie zastanowiłam do końca odparła Janeczka z wiel-ką stanowczością. Co mu już powiedziałeś? Nic.Tylko tyle, że ta kartka z szyfrem jest przepisana, prawdziwą mamyw domu.Daliśmy mu przepisaną, żeby nie zginęła.Poza tym nic, nawet o tymsamochodzie z Aomianek mu nie powiedziałem, bo wolałem przedtem naradzićsię z tobą. Bardzo dobrze.Od samochodu zaraz by doszli do strychu.Do strychu niemożemy się przyznać za żadne skarby świata.Pawełek aż się wstrząsnął na samą myśl o czymś podobnym. Pewnie, że nie.Rany, co by się działo w domu.! Janeczka uściśliła niecoprzewidywania. Od razu by zgadli, że to myśmy ryczeli rzekła tonem ponurego pro-roctwa. I że morda upiora też jest nasza.I jeszcze jakby się dowiedzieli, żewłaziliśmy w nocy po dachu.Zamilkła.Pawełek złapał oddech. Musielibyśmy uciec z domu stwierdził zamyślony. Wcale nie chcęteraz uciekać z domu. Ja też nie.Mamusia dostałaby ataku i mogliby nam odebrać Chabra. Nie mów! przerwał Pawełek gwałtownie. Głupia jesteś, jeszcze wy-mówisz w złą godzinę! To co robimy? Nic odparła Janeczka po dość długiej chwili wpatrywania się w dal.Trudno, nie możemy nikomu nic po wiedzieć.Niech sobie milicja sama zgaduje. Sami nie zgadną do końca świata mruknął Pawełek i umilkł.Siedzieli na podmurowaniu ogrodzenia, oparłszy się łokciami na kolanach,w nastroju dość posępnym.Pawełek na nowo przystąpił do obgryzania paznok-ci.Efekt rozmyślań nie przypadł mu do gustu, nie podobała mu się ta okropnakonieczność zachowania bezwzględnej tajemnicy.Już miał nadzieję, że pomogąmilicji wyłapać tych jakichś odrażających opryszków, że dzięki temu sami usły-szą, co za zbrodnie owi złoczyńcy popełnili, że może nawet wezmą udział wewspaniałej akcji bojowej, już zaczynał być dumny i z siebie, i z siostry, i czuł nasobie blask chwały.Teraz miał wrażenie, że coś im się marnuje.Tyle wykryli, tylezdziałali, i co? Miałoby z tego nie być żadnego pożytku.? Ty, słuchaj zaczął niepewnie, trącając Janeczkę.Janeczka nie zmieniła pozycji, nadal siedziała zapatrzona w przeciwległą stro-nę ulicy. No co? spytała niechętnie. Ja nie wiem, czy tak będzie dobrze powiedział Pawełek z wahaniem. Ten kapitan tłumaczył, że oni mają okropnie poważną sprawę i tych bandytówwcale nie mogą połapać.Powiedział, że moglibyśmy im nadzwyczajnie pomóc. No, owszem przyznała Janeczka nieco zgryzliwie. To widać.Pawełek kręcił się niespokojnie.130 No więc.Tego.Przecież nie możemy im tak całkiem nie pomóc! Jaktakie sobki.Janeczka nie odpowiadała jeszcze dość długo, bo ją męczyła myśl, że coś tunie jest w porządku. No, nie. przyznała z oporem. Całkiem, to nie. Więc właśnie.Poza tym ja im dałem słowo, że wrócę do tego radiowozu.Z tobą.I że powiem coś więcej.I że przyniosę tę prawdziwą kartkę z szyfrem. O Boże, jakie potworne komplikacje! zirytowała się Janeczka i wypro-stowała gwałtownie, opierając plecy o żelazne pręty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]