[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musisz zrozumieć, jaodwykłem od ludzi.Odwykłem.od.ludzi. W porządku, panie Muller.Zdaję sobie sprawę, że panu jest ciężko. Dick.Mów mi Dick. Muller podniósł obie ręce i rozłożył je, jak gdyby próbo-wał zagarnąć promienie księżycowe.Było mu strasznie zimno.Na ścianie po drugiejstronie placu podskakiwały i pląsały cienie małych zwierząt.Powiedział:  pokocha-łem już moje odosobnienie.Można cenić sobie nawet własny nowotwór, jeżeli się osiągaodpowiedni stan ducha.Przede wszystkim chcę ci coś wyjaśnić.Przybyłem tu z rozmy-słem.Nie było katastrofy statku.Wybrałem we wszechświecie to jedyne miejsce, gdziesamotność do końca życia wydawała mi się najbardziej prawdopodobna, i rzeczywiścieznalazłem tu kryjówkę.Ale naturalnie wyście musieli zjawić się z plejadą tych waszychchytrych robotów i trafić tu do mnie. Dick, jeżeli nie chcesz, żebym był tutaj, odejdę wykrzyknął Rawlins. Chyba tak będzie najlepiej dla nas obu.Zaczekaj.Zostań.Czy bardzo zle się czu-jesz przebywając ze mną? Odrobinę nieswojo  wyznał nieszczerze Rawlins. Ale nie aż tak zle, żeby.no,nie wiem.W tej odległości jest mi tylko.markotnie. Wiesz, dlaczego?  zapytał Muller. Sądząc z twoich wypowiedzi, Ned, myślę,że wiesz.Tylko udajesz, że nie wiesz, jak skrzywdzono mnie na Beta Hydri IV.Rawlins zarumienił się.85  Coś niecoś sobie przypominam.Oni podziałali na twoją umysłowość. Właśnie.Czujesz, Ned, jak moja jazń, moja cholerna dusza wysącza się w po-wietrze? Odbierasz fale, prądy nerwowe, prosto z mojego ciemienia.Prawda, jak miło?Spróbuj podejść trochę bliżej.dość!  Rawlins przystanął. No  powiedział Muller teraz to jest mocniejsze.Większa dawka.Zapamiętaj, co odczuwasz stojąc tu.%7ładnaprzyjemność, prawda? W odległości dziesięciu metrów można wytrzymać.W odległościjednego metra staje się to nie do zniesienia.Czy potrafisz sobie wyobrazić, że trzymaszw objęciach kobietę, kiedy wydzielasz taki psychiczny zaduch? A trudno pieścić kobie-tę z oddalenia dziesięciu metrów.Przynajmniej ja nie umiem.Siadajmy, Ned.Tutaj nicnam nie grozi.Mam wykrywacze masy nastawione na wypadek, gdyby zapędziły się dotej strefy jakieś paskudne zwierzęta, i żadnych pułapek tu nie ma.Siadaj.Sam usiadł na gładkim, mlecznobiałym bruku z nieznanego marmuru, który spra-wiał, że cały plac wydawał się dziwnie jedwabisty.Rawlins po sekundzie namysłu przy-kucnął zgrabnie o kilkanaście metrów dalej. Ned  zapytał Muller  ile masz lat? Dwadzieścia trzy. %7łonaty? Chłopięcy uśmiech. Niestety nie. Masz dziewczynę? Była jedna.Kontrakt wolnego związku.Unieważniony przez nas, kiedy przyjąłemto zadanie. Aha.Są dziewczyny w waszej ekspedycji. Tylko kobietony  odpowiedział Rawlins. Niewiele to daje, prawda, Ned? Właściwie niewiele.Mogliśmy zabrać ze sobą kilka kobiet, ale. Ale co? Zbyt niebezpieczne.Labirynt. Ilu śmiałków dotychczas utraciliście?  zapytał Muller. Pięciu.Chciałbym znać ludzi, którzy potrafiliby zbudować coś takiego.Chybaz pięćset lat trwało samo projektowanie, żeby ten labirynt był w rezultacie taki diabel-ski.Muller powiedział: Dłużej.To był olbrzymi triumf twórczości ich rasy, na pewno.Ich arcydzieło, ichpomnik.Jakże dumni musieli być z tej swojej mordowni.To przecież kwintesencja,podsumowanie całej ich filozofii zabijania obcych. Czy tylko snujesz domysły, czy może jakieś ślady tutaj świadczą o ich horyzon-tach kulturalnych?86  Jedynym śladem, świadczącym o ich horyzontach kulturalnych, jest to wszystkowokół nas.Ale ja znam tę psychikę, Ned.Wiem o tym więcej niż każdy inny człowiek,ponieważ tylko ja, jeden jedyny z ludzi, zetknąłem się z nieznanym gatunkiem istot in-teligentnych.Zabijać obcych, oto prawo wszechświata.A jeżeli już nie zabijać, to bodajtrochę przydusić. My nie jesteśmy tacy  żachnął się Rawlins.Nie okazujemy instynktownej wro-gości wobec. Bzdura. Ale.Muller powiedział: Gdyby kiedykolwiek na którejś z naszych planet wylądował jakiś nieznany sta-tek kosmiczny, poddalibyśmy go kwarantannie, załogę byśmy uwięzili i wypytywali ażdo zgładzenia jej.Może narzuciliśmy sobie miły sposób bycia, ale to wynik tylko naszejdekadencji i zadowolenia z siebie.Udajemy, że jesteśmy zbyt szlachetni na to, by niena-widzić obcych, ale nasza łaskawość wynika ze słabości.Wezmy na przykład Hydranów.Pewna wpływowa frakcja w rządzie Ziemi opowiadała się za tym, żeby, zanim wyślemydo nich emisariusza na zwiady, stopić warstwę chmur, która otacza ich planetę, i dać imdodatkowe słońce. Tak?! Projekt ten odrzucono i wysłano emisariusza, którego Hydranowie zmarnowa-li.Mnie. Coś nagle przyszło Mullerowi na myśl.Przerażony zapytał:  Mieliśmydo czynienia z Hydranami w ciągu tych ostatnich dziewięciu lat? Był jakiś kontakt?Wojna? Nic  rzekł Rawlins. Trzymamy się z daleka. Mówisz mi prawdę, czy może usunęliśmy tych skurwysynów ze wszechświata?Bóg świadkiem, iż nie miałbym nic przeciwko temu, a przecież nie ich wina, że mnie takskrzywdzili.Po prostu reagowali na swój sposób typowo ksenofobiczny.Ned, czy pro-wadzimy z nimi wojnę? Nie.Przysięgam, że nie.Muller uspokoił się.Po chwili powiedział: Dobrze.Nie będę cię prosił, żebyś poinformował mnie wyczerpująco o nowychwydarzeniach na innych płaszczyznach.W gruncie rzeczy Ziemia mnie nie interesuje.Długo zamierzacie pozostać na Lemnos? Jeszcze nie wiemy.Przypuszczam, że kilka tygodni.Właściwie nawet nie zaczęli-śmy badać labiryntu.I w dodatku jest ten obszar na zewnątrz.Chcemy skorelować na-sze badania z pracami wcześniejszych archeologów i. To znaczy, że przez jakiś czas tu będziecie.Czy twoi koledzy mają również wejśćdo centrum labiryntu?87 Rawlins oblizał wargi. Wysłali mnie naprzód, żebym nawiązał stosunki z tobą.Na razie nie układamyżadnych planów.Wszystko zależy od ciebie.Nie chcemy się narzucać.Więc jeżeli sobienie życzysz, żebyśmy pracowali tutaj. Nie życzę sobie  powiedział Muller żywo. Powtórz to kolegom.Za pięćdzie-siąt, sześćdziesiąt lat już nie będę żył i wtedy niech zaczną węszyć.Ale dopóki tu je-stem, nie chcę widzieć żadnych intruzów.Mogą pracować w kilku zewnętrznych stre-fach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl