[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niechże się pan uspokoi i usiądzie…Zbliżył się ku mnie i siłą posadził na krześle.Dusza moja uciekła jak jelonek, opasłe ciało nie było w stanie uczynić najmniejszego ruchu.Wodziłem za nim wzrokiem zdumionym, przelękłym, na pół zwariowanym.W uszach mi szumiało.Serce uspokajało się powoli widząc, że mu się żadna krzywda nie dzieje.Miałem wrażenie, że ktoś mówi do mnie z oddali, jakby przez tubę.A on mówił:- To są skutki straszenia dzieci diabłem.I niech mi pan powie, co we mnie jest strasznego? Taki sam jestem jak inni, trochę tylko brzydszy…- Oczy!… - powiedziało coś we mnie, ale nie ja.- Oczy?… Trochę mi zabłysły.A u ludzi nie widział pan błyszczących albo zielonych oczu?- Noga… - powiedziało znów coś we mnie, bez mojego wyraźnego współudziału.- Noga? No, cóż? Trochę nieforemna.- Trudno, drogi panie, kopyto.Wolę jednak moje diable kopyto, niż niektóre ludzkie nogi.Wie pan, co to jest podolska stopa? Otóż ja wolę moje kopyto.W każdym razie jest ono raczej końskie niż ośle, które się dzisiaj zdarza u ludzi.I cóż nadzwyczajnego w mojej nodze?- Pan pił ogień!… - rzekłem konającym głosem.- Gdyby pan to mógł znieść, piłby pan także w ten sam sposób.Pozwoli pan, ale nawet diabeł nie może znieść wyrobionego z kartofli przez ludzi paskudztwa w jego niezmienionej postaci.Wolę już w ognistej formie.No! no! Spokojnie, spokojnie… Nie taki diabeł straszny.Prawda?- Prawda…- I już się pan nie boi?- Coraz mniej…- Więc bez trwogi i jasno patrząc na rzeczy, widzi pan teraz, jak brzydkich sposobów od wieków używa konkurencja do pohańbienia diabła.A czarny, a ma rogi, a wściekły, a z gęby bucha mu płomień, a czyha na duszę ludzką… Panie! Ja w życiu moim nie zrobiłem nikomu nic złego.Cóż ja zresztą mogę, biedny, niezłośliwy diabeł wobec człowieka? Za to ile diabeł potrafi wycierpieć od człowieka, tego nikt by nie zliczył… Jakże tam z samopoczuciem?- Coraz lepiej, tylko niech pan nie robi żadnych sztuk!- Cha! cha! - zaśmiał się diabeł - mój repertuar jest mocno ograniczony.Wszystkie moje sztuki pokażę panu na żądanie.Kilka pan już widział zresztą.Napijmy się!- Napijmy się! Z panem rozmawia się bardzo miło.Jednak bardzo mnie pan przestraszył.- Przysięgam panu, że przestraszyłby się pan tak samo, gdyby pan nagle ujrzał anioła.Tylko, że go pan nie zobaczy.Diabeł jest to istota bliższa człowieka, bardziej ciekawa życia i bardziej towarzyska.Anioł, panie, to jest hrabia, arystokrata, stworzenie subtelne i delikatne, więc niechętnie wchodzi w ziemską atmosferę, która, prawdę powiedziawszy, brzydko pachnie.A diabeł, zdrowy cham, brat łata, dobry kompan, stary znajomy, bez fochów, bez min, bez pretensji wlezie wszędzie i wszędzie mu dobrze.Przy tym aniołowi bardzo jest trudno pokazać się wśród ludzi; musi bowiem przybrać kształt poetyczny, rzewny i nadobny, musi być młodzieńcem z pięknymi lokami, z długą laską w ręku, biało ubrany.Niech pan sobie wyobrazi pojawienie się takiej cudownie rzewnej istoty w ludzkim, szarym tłumie! A diabeł, drogi panie, tak jest podobny do człowieka, a raczej człowiek tak jest podobny do diabła, że najbystrzejsze nawet oko ich od siebie nie odróżni.Czy pan byłby się domyślił, kim jestem, gdybym panu tego nie powiedział?- Być może, że nie… chociaż pańskie nagłe pojawienie się…- W kinematografie robią jeszcze lepsze sztuki…- Więc niech mi pan powie… Nie wiem, czy wolno?- Dumny jestem z tego, że pan pyta diabła o pozwolenie i że pan tak doskonale przestrzega form.Zazwyczaj pędza się nieszczęsnego diabła jak psa.Proszę, niech pan raczy zadawać mi pytania.- Skąd się pan tu wziął? Dlaczego tu i dlaczego w tej postaci? Przecież pan, istota potężna…- Potężna? Och, młody, miły panie! Jakież fałszywe informacje! Co pan nazywa potęgą? To, że potrafię oczy zrobić na zielono? Albo, że piję wódkę z ogniem? Pierwszy lepszy uczciwie fachowy pijaczyna zrobi to samo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]