[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakie jest pańskie zdanie, panie prezydencie?Juarez lekceważąco machnął ręką.- Nazywa pan tego człowieka cesarzem? Jakim prawem?- Wiele państw uznało go za cesarza.- Ale nie od tych państw zależy suwerenność Meksyku! Zresztą, gdyby nawet było inaczej, ich rządy powinny przewidzieć, że owa cesarska parodia w Meksyku prędzej czy później musi się skończyć.I oto nadeszła ta chwila.A jeśli o mnie idzie, to nigdy nie znałem żadnego Maksymiliana Meksykańskiego.Znam jedynie niejakiego Maksymiliana Habsburga, który pozwolił, aby Napoleon uczynił z niego marionetkę.Proszę więc nie nazywać go w mojej obecności cesarzem Maksymilianem.- Jak, zdaniem pana, potoczą się jego losy?- Senior Unger, mówi pan otwarcie i jasno.Ja również będę szczery.Jeżeli Maksymilian zechce opuścić nasz kraj dobrowolnie i szybko, nie przeszkodzę mu w tym.Jeżeli jednak będzie się ociągać, biada mu!- Jak to mam rozumieć?- Po prostu.Rząd meksykański wytoczy mu proces.- Kto utworzy rząd? -Ja.- Zostanie pan prezydentem Meksyku? Juarez ściągnął brwi.- Co znaczy to pytanie? Czyżbym nim nie był? Kurt nie dał się zbić z tropu.- Przypominam, że nie wygłaszam tu prywatnych opinii.- Proszę więc odpowiedzieć zgodnie z obiektywnymi faktami: kto mnie pozbawił władzy i godności prezydenta?- Napoleon i Maksymilian.- Oni? Sam pan w to nie wierzy.I zapewniam pana, że w ciągu kilku tygodni zawładnę całym Meksykiem.Powtarzam raz jeszcze: oni tę wojnę przegrali.- A pan będzie sędzią Maksymiliana.Jaka kara mu grozi?- Zostanie rozstrzelany.- Czy można ot tak, po prostu rozstrzelać członka rodziny cesarskiej?- Stanie przed sądem.- Sąd ten musi pamiętać, kim jest oskarżony.Arcyksiążę austriacki zasługuje chyba na pewne względy.- Kto liczy na względy, ten sam powinien był je stosować wobec swoich przeciwników.Każdego złodzieja, oszczercę, buntownika, wywołującego wojny domowe, karze się jednakowo; jego rodowód czy pochodzenie nie ma tu nic do rzeczy.Im zaś kto przebieglejszy, tym okrutniejszą poniesie karę.- To surowe zasady.- Bo i ja jestem surowy.- Ale człowiek, który chce być głową państwa, może pozwolić na akt łaski!- Kto panu powiedział, że nie myślałem o tym?- Pan.Juarez wstał z krzesła, przeszedł się kilkakrotnie po pokoju i stanął przed Kurtem.- Młodzieńcze, proszę powiedzieć wprost: pański rząd życzy sobie, bym zastosował prawo łaski, czy tak?- Tak.- Wie pan, jak Maksymilian został cesarzem? Wie pan, że byłem wtedy z woli narodu i łaski Boga władcą tego kraju?- Wiem.- Czy unieszczęśliwiłem swój naród?- Nie.- Czy naród odebrał mi władzę?- Także nie.Chociaż w Paryżu zjawiła się delegacja i prosiła cesarza.- Była to gra, farsa! A czy chociażby pan słyszał, w jaki sposób najeźdźcy rządzili Meksykiem?- Słyszałem.I nie wątpię, że te wszystkie krytyczne opinie są uzasadnione.- Podsumowując.Przeciw Maksymilianowi Habsburgowi mam dwa zarzuty.Po pierwsze: zaufał człowiekowi, który nie rozumie potrzeb naszego kraju.Po drugie: teraz gdy Francuzi wycofują się, zamiast zrobić to samo, pozostaje tutaj.Czyżby był zaślepiony i w dalszym ciągu wierzył w pomoc Napoleona? Postępując wbrew wszelkiej logice i rozsądkowi.Zna pan jego barbarzyński dekret z 3 listopada?- Owszem.- Zna go również pański rząd?- Jestem pewien, że tak.- Jaka jest myśl przewodnia tego dekretu?- Każdy wróg cesarstwa jest zdrajcą kraju, buntownikiem i powinien być bez sądu karany śmiercią.- Na mocy tego dekretu pozbawiono życia wielu obywateli.Moi generałowie Arteaga i Salazar zostali zamordowani bez sądu i bez wyroku.Żyliśmy spokojnie w swoim kraju, byliśmy szczęśliwi.Nagle przyszły wojska z Europy i ich wodzowie oświadczyli, że nie mamy prawa ani do spokoju, ani do własnego rządu.Zmuszono nas do uznania Maksymiliana za cesarza.Rozpoczęły się krwawe walki.Kto więc był buntownikiem, młodzieńcze?Kurt nie odpowiedział.- My? Czy Francuzi, a raczej Maksymilian? - z goryczą pytał Juarez.- A kogo traktowano jak bandytów? Dekret jest tylko praktycznym zastosowaniem starego powiedzenia: „Biada zwyciężonym!" Ulegliśmy, nieszczęście spadło na nasze głowy.Ale sprawiedliwy Bóg nam dopomógł.Zaczęliśmy odnosić zwycięstwa.Moglibyśmy również zawołać: „Biada zwyciężonym!" Mamy do tego jeszcze większe prawo.Lecz nie wołamy tak.Nie chcemy niesprawiedliwości i okrucieństwa.Dochodzimy tylko swych praw, a wobec wroga chcemy postępować zgodnie z prawem.Zna pan słowa Biblii: „oko za oko, ząb za ząb"? Otóż tak właśnie postępuje się na prerii, ale nie tylko.- Okrutne to hasło - przerwał Kurt.- Narody cywilizowane.Juarez był wzburzony.- Niech pan nie mówi o cywilizacji! - zawołał.- Gdy Pantera Południa morduje i grabi wokoło, nikt nie wątpi, że to po prostu drapieżne zwierzę w ludzkiej skórze.Gdy Cortejo oświadcza, że chce zostać prezydentem, powszechnie traktuje się go jako śmiesznego zarozumialca.Dlaczego więc nie ma tak jednoznacznej opinii o Napoleonie i Maksymilianie? Zbrojnie napadłszy na Bogu ducha winny kraj, niczym się przecież nie różnią od Botokudów, Komanczów, Kurdów i innych dzikusów, a tym samym należy ich uznać za barbarzyńców.Wspomniał pan o narodach cywilizowanych.I one jednak, nie zaprzeczy pan, uznają w swych ustawach prawo odwetu.Nie mówią już wprawdzie: „oko za oko, ząb za ząb", ale za morderstwo choćby jednego człowieka karzą śmiercią, za inne zbrodnie więzieniem lub grzywnami.Czy policzył pan te krople krwi, które popłynęły podczas ostatniej okupacji Meksyku?Kurt zaprzeczył ruchem głowy.- Nikt ich zliczyć nie potrafi, bo to nie krople, ale całe morze! Czy postąpię niesłusznie, skazując na śmierć sprawców tej rzezi?- Powtarzam: człowiek, o którym pan mówi, jest człowiekiem znanej rodziny cesarskiej.- Nic mnie to nie obchodzi! Im wyższe stanowisko tym surowsza winna być kara.Co powiedziałaby Austria, gdybym nagle napadł na nią na czele wojska i chciał dowieść, że jestem lepszym władcą niż.Nie dokończył, bo nagle drzwi się otworzyły i wszedł, a raczej wpadł do pokoju jakiś człowiek w mundurze oficerskim.Wyglądał na Meksykanina, wzrost miał średni, podobną tuszę, cerę oliwkową, ostre rysy twarzy.Ciemne, błyszczące oczy i szybki krok, którym podszedł do Juareza, wskazywały na ognisty temperament.- Senior Juarez! - zawołał, wyciągając na powitanie obie ręce.- Co widzę? Generał Porfirio Diaz w Zacatecas! - wykrzyknął prezydent, serdecznie obejmując gościa.- Sądziłem, że jest pan dość daleko ode mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]