[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokazał tę księgę saperowi, a saper powiedział: my też mamy Świętą Księgę.Uszczelki gogli zużyły się przez ostatnie miesiące i deszcz wciskał się teraz pod szkła.Mógłby zdjąć gogle, szszsz szszsz jak ustawiczny szum morza w uszach, a skurczone ciało zdrętwiałe i zziębnięte, tylko wyobraźnia przypominała mu o cieple wytwarzanym przez maszynę, do której się przytulał, pędząc przez wioski jak meteor, zostawiając za sobą białą smugę, trwającą pół sekundy wizję przed oczyma.Bo niebiosa jak dym się rozpłyną, a ziemia jak szata zwiotczeje, i mieszkańcy jej jak one zaginą.Bo jak szatę, tak ich robak pożre, a jak wełnę, tak ich mól pogryzie.** Oto tajemnica pustyń rozciągających się od Uweinatu po Hiroszimę.Zdjął gogle wjeżdżając z zakrętu na most na rzece Ofanto.I trzymając je w lewej dłoni wpadł w poślizg.Rzucił gogle i chwycił oburącz kierownicę motocykla, by go wyprowadzić z poślizgu, ale nie spodziewał się metalowego progu przy wjeździe na most, maszyna przewróciła się pod nim.Potoczył się z nią ku środkowi mostu po śliskiej nawierzchni, metal trąc o metal rozrzucał iskry wokół jego rąk i twarzy.Ciężki kanister oderwał się i uderzył go w plecy.Potem on i motocykl przetoczyli się w lewo, gdzie nie było poręczy, i zsunęli z mostu.Peleryna spadła z niego, tak jak wszystko, co było mechaniczne i śmiertelne, i zawisła w powietrzu.Motocykl i żołnierz także zawiśli na chwilę, po czym spadli do wody, metalowa rama przytrzymywana nogami, jak w czasie jazdy wyorująca białą smugę w wodzie, znikająca pod nią wraz z deszczem, również spadającym do rzeki.Jak piłkę rzuci cię do ziemi szerokiej i przestronnej.Jak Patryk trafił do gołębnika, Klaro? Jego oddział zostawił go poparzonego i rannego.Tak że guziki koszuli wtopiły mu się w ciało, stały się cząstką jego skóry na piersi.Piersi, którą całowałam i którą Ty całowałaś.A jak doszło do tego poparzenia? Jak uległ mu on, który umiał wić się jak piskorz albo jak Twoje canoe, jak czarodziej znikać z realnego świata? Ze swą słodką i skomplikowaną niewinnością.Był najbardziej milkliwym z mężczyzn i zawsze się dziwiłam, że kobiety go lubiły.My skłaniamy się zwykle ku mężczyznom rozmownym.Jesteśmy rozumne, mądre, a on bywał często zagubiony, niepewny, zamknięty w sobie.Był poparzony, a ja jestem pielęgniarką i mogłabym się nim opiekować.Czy umiesz sobie wyobrazić gorycz geografii? Mogłabym go uratować albo przynajmniej być przy nim do końca.Dobrze się znam na poparzeniach.Jak długo przebywał tam, wśród gołębi i szczurów? Z resztką krwi w żyłach i resztką życia w sercu? Gołębie nad nim.Trzepotanie ich skrzydeł, kiedy się wokół niego kłębiły.Nie mógł zasnąć w ciemności.Nigdy ciemności nie znosił.I był sam, bez kochanki i bez nikogo z rodziny.Obrzydła mi Europa, Klaro.Chcę wrócić do domu.Do Twojej malej chatki i różowej skały w Zatoce Świętego Jerzego.Przyjadę autobusem do Parry Sound.A z lądu wyślę depeszę przez krótkofalówkę do Pancakes.I będę na Ciebie czekała, będę wypatrywała Twej sylwetki w canoe, płynącej, aby mnie ocalić od tych tu stron, w które wyruszyliśmy porzucając Ciebie.Jak Ci się udało nie zgłupieć, kiedy my zgłupieliśmy? Tobie, temu demonowi rozkoszy, który nabrał takiej mądrości? I stał się z nas wszystkich najczystszym, najdojrzalszym ziarenkiem, najzieleńszym listkiem.HanaGłowa sapera wynurza się z rzeki, wychwytuje ustami cale powietrze znad powierzchni wody.Caravaggio zbudował jednoprzęsłowy most wiszący z konopnej liny, przywiązanej do dachu sąsiedniego pałacu.Z tej strony lina obwiązana jest wokół bioder posągu Demetriusza i przytwierdzona do studni.Zawieszona jest nieco powyżej korony dwóch drzew oliwnych rosnących przy ścieżce.Gdyby stracił równowagę, spadłby w objęcia zakurzonych gałęzi tych drzew.Wchodzi na most, wymacuje stopą linę.Jaką może mieć wartość ten posąg - zagadnął kiedyś od niechcenia Hanę, a ona odpowiedziała, że ranny Anglik orzekł, iż wszystkie posągi Demetriusza są bezwartościowe.Zakleja list i wstaje, przechodzi przez pokój ku oknu, w tym momencie błyskawica przeskakuje nad doliną.Spostrzega Ca-ravaggia zawieszonego w powietrzu nad wąwozem, który się wije wzdłuż pałacu jak głęboka blizna.Zamiera przy oknie, jakby śniła, potem przysiada w niszy okiennej i wygląda przez okno.Ilekroć zaczyna się błyskać, deszcz nadchodzi nagle, ciągnąc za sobą noc.Wypatrując Caravaggia, widzi zaniepokojone jastrzębie wzbijające się w niebo.On jest w połowie drogi, kiedy wyczuwa pierwsze krople, po chwili deszcz zmywa mu całe ciało, nasyca je wilgocią, ubranie staje się nagle cięższe.Ona wyciąga dłonie przez okno, chwyta w nie deszcz i zwilża nim sobie włosy.Pałac pogrąża się w ciemności.W korytarzu obok sypialni rannego Anglika pali się ostatnia świeca, długo w noc.Ilekroć budzi się ze snu, widzi pełgające żółte światełko.Świat jest dlań teraz bezdźwięczny, nawet światło wydaje się zbędne.Rano powie dziewczynie, że nie chce, by zapalona świeca towarzyszyła mu nocą, kiedy zasypia.Około trzeciej nad ranem wyczuwa czyjąś obecność w pokoju.W pewnym momencie dostrzega w nogach łóżka, na tle ściany, być może wewnątrz malowidła, jakąś postać nie dającą się w świetle świecy wyodrębnić spośród mrocznego gąszczu listowia.Coś wymrukuje, coś, co chciałby powiedzieć, ale odpowiada mu milczenie i zwiewna, brunatna postać, mogąca być tylko sennym zwidzeniem, nie porusza się.Topola.Mężczyzna w pióropuszu.Pływak.Bo przecież nie spadłoby na niego takie szczęście, aby mógł ponownie spotkać młodego sapera.Nie zasypia już jednak tej nocy, na wszelki wypadek, gdyby postać miała się ku niemu zbliżyć.Nie bierze tabletki uśmierzającej ból i czuwa aż do chwili, w której światełko gaśnie i swąd zastygającej świeczki wdziera się do jego pokoju, a także do pokoju dziewczyny, w głębi korytarza.Jeśliby się figura odwróciła tyłem, miałaby farbę na plecach, wziętą z miejsca, do którego przylgnęła w smutku, miejsca wypełnionego namalowanymi drzewami.Byłby to w stanie zobaczyć, nawet kiedy świeczka już zgasła.Ręka wyciąga się powoli, dotyka książki i wraca do sczerniałego policzka.Żadnego innego ruchu w tym pokoju.Gdzie się znajduje teraz, kiedy o niej myśli? Po tych wszystkich latach? I ona, i on zdążyli się postarzeć, głaz skamieniałej przeszłości wyłania się z wody, wynurza się ponad jej powierzchnię, zanim ponownie zrówna się z poziomem wody i zanurzy.Zasiadł w swym ogrodzie, ponownie myśląc, że powinien wejść do domu, napisać do niej list lub też któregoś dnia zajść do centrali telefonicznej, wypełnić formularz i spróbować dodzwonić się do niej, w innym kraju.W tym ogrodzie prostokąt suchej, wystrzyżone] trawy wiedzie jego myśl na powrót ku miejscom, w których przebywał z Haną i Caravag-giem, i rannym Anglikiem w Villa San Girolamo, na północ od Florencji.Jest teraz doktorem, ma dwoje dzieci i roześmianą żonę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]