[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To ma byćszkoła? A jednak młodzi ludzie byli dumni i przejęci.Dostąpili wielkiego zaszczytu.Wszystkobowiem opierało się tu na społecznej umowie traktowanej bardzo serio, na akcie głębokiej wiary:tradycja uznawała, że miejsce, w którym przebywali ci chłopcy, było pomieszczeniem szkołyklanowej, która wprowadzała ich w życie, a tym samym miało status uprzywilejowany, dostojny,nawet -święty.Błaha rzecz staje się czymś ważnym, ponieważ tak o tym zdecydowaliśmy.Naszawyobraznia namaściła ją i wywyższyła.Dobrym przykładem takiej nobilitującej transformacji może być płyta Leshiny.Kobieta onazwisku Leshina mieszkała w Zambii.Miała około czterdziestu lat.Handlowała na ulicachmiasteczka Serenge.Niczym szczególnym się nie odznaczała.Były to jeszcze lata sześćdziesiąte i wróżnych zakątkach świata spotykało się gramofony na korbkę.Leshina miała taki gramofon i jednądoszczętnie wytartą i zużytą płytę.Na płycie nagrane było przemówienie Churchilla z 1940 roku, wktórym wzywał on Anglików do wyrzeczeń i poświęceń wojennych.Na swoim podwórku kobietaustawiała gramofon i kręciła korbką.Z metalowej, na zielono pomalowanej tuby wydobywał sięzachrypły, niski, dudniący pomruk i bulgotanie, w którym pobrzmiewały jakieś echa patetycznegogłosu, ale niezrozumiałe już i pozbawione sensu.Gromadzącej się i z czasem coraz liczniejszejgawiedzi Leshina tłumaczyła, że to głos boga mianujący ją swoją wysłanniczką i nakazującybezwzględny posłuch.Zaczęły do niej ściągać tłumy.Jej wyznawcy, na ogół biedota bez grosza przyduszy, nadludzkim wysiłkiem zbudowali w buszu świątynię i zaczęli odprawiać w niej modły.Napoczątku każdego nabożeństwa huczący bas Churchilla wprawiał ich w ekstazę i trans.Ale przywódcyafrykańscy wstydzą się takich religijnych manifestacji i prezydent Kenneth Kaunda wysłał przeciw140 Leshinie wojsko, które w miejscu jej kultu wymordowało kilkuset niewinnych ludzi, a czołgi obróciłyz gliny ulepioną świątynię w pył.Będąc w Afryce, Europejczyk widzi tylko jej część -zwykle jedynie zewnętrzną po włókę, częstozresztą nie najciekawszą i może najmniej ważną.Jego wzrok ślizga się po powierzchni, nieprzenikając dalej i jakby nie wierząc, że za każdą rzeczą może kryć się jakaś tajemnica i że tatajemnica jest również w niej.Ale kultura europejska nie przygotowała nas do tych wypraw w głąb, dozródeł innych światów i kultur.Dramat kultur bowiem - w tym również europejskiej - polegał wprzeszłości na tym, że ich pierwsze wzajemne kontakty były najczęściej domeną ludzi najgorszegoautoramentu  rabusiów, żołdactwa, awanturników, przestępców, handlarzy niewolników itp.Zdarzali się, rzadko, i inni - poczciwi misjonarze, zapaleni podróżnicy i badacze, ale ton, standard,klimat tworzyła i nadawała wiekami międzynarodówka grabieżczej hołoty.Oczywiście nie w głowieim było poznawanie innych kultur, szukanie z nimi wspólnego języka, szacunek dla nich.Wwiększości byli to ciemni, tępi najemnicy bez ogłady i wrażliwości, często analfabeci.Interesował ichtylko podbój, rabunek, rzez.W wyniku takich doświadczeń kultury - zamiast wzajemnie poznawać się,zbliżać i przenikać - stawały się wobec siebie wrogie, w najlepszym razie  obojętne.Ichprzedstawiciele - poza owymi łotrzykami  trzymali się na dystans, unikali się, bali.Tozmonopolizowanie międzykulturowych związków przez klasę ciemniaków zdecydowało o złym stanieich wzajemnych stosunków.Relacje międzyludzkie zaczęły być ustalane zgodnie z najbardziejprymitywnym kryterium  koloru skóry.Rasizm stał się ideologią, według której ludzie określaliswoje miejsce w porządku świata.Biali-Czarni: w tej relacji obie strony czuły się często zle.W 1894roku Anglik Lugard na czele małego oddziału posuwa się w głąb zachodniej Afryki, aby opanowaćkrólestwo Borgu.Najpierw chce się spotkać z jego królem.Ale naprzeciw wychodzi mu wysłannik ioznajmia, że władca nie może go przyjąć.Wysłannik ów, rozmawiając z Lugardem, bez przerwyspluwa w zawieszony na szyi bambusowy pojemnik: spluwanie to ochrona i oczyszczenie przedskutkami kontaktu z białym człowiekiem.Rasizm, nienawiść do innych, pogarda i chęć ich wytępienia mają swoje korzenie w stosunkachkolonialnych w Afryce.Tam zostało już wszystko wymyślone i wypraktykowane na stulecia wcześniej,nim systemy totalitarne przeszczepiły owe ponure i haniebne doświadczenia do Europy XX wieku.Innym skutkiem tego, że monopol na kontakty z Afryką miała wspomniana klasa ciemniaków,jest fakt, że w językach europejskich nie rozwinęło się słownictwo pozwalające adekwatnie opisaćinne, nieeuropejskie światy.Całe wielkie dziedziny życia Afryki pozostają niezgłębione, nawetnietknięte z powodu pewnego ubóstwa języków europejskich.Jak opisać mroczne, zielone, dusznewnętrze dżungli? Te setki drzew i krzewów -jakie mają nazwy? Znam takie nazwy jak  palma", baobab",  euforbia", ale te właśnie drzewa w dżungli nie rosną.A te wielkie, dziesięciopiętrowedrzewa w Ubangi i Ituri -jak się nazywają? Jak nazwać te najróżniejsze insekty, które spotyka się tuwszędzie, które bez przerwy atakują nas i gryzą? Czasem można by znalezć nazwę łacińską, ale co onawyjaśni przeciętnemu czytelnikowi? To tylko kłopoty z botaniką i zoologią.A cała wielka dziedzinapsychiki, wierzeń, mentalności tych ludzi? Każdy język europejski jest bogaty, ale bogaty w opisiewłasnej kultury, w przedstawianiu własnego świata.Gdy usiłuje wejść na teren innej kultury i opisaćją-ujawnia swój ą ograniczoność, niedorozwój, semantyczną bezradność.Afryka to tysiące sytuacji.Najróżniejszych, odmiennych, najbardziej sobie przeciwnych.Ktośpowie: - Tam jest wojna.I będzie miał rację.Ktoś inny: - Tam jest spokojnie.I też będzie miał rację.Bo wszystko zależy od tego - gdzie i kiedy.W czasach przedkolonialnych - a więc nie tak dawno -w Afryce istniało ponad dziesięć tysięcypaństewek, królestw, związków etnicznych, federacji.Historyk z Uniwersytetu Londyńskiego RonaldOliver w swojej książce The African Experience (Nowy Jork 1991) zwraca uwagę na upowszechnionyparadoks: przyjęło się bowiem mówić, że kolonialiści europejscy dokonali podziału Afryki.-Podziału? - zdumiewa się Oliver.- To było brutalne, ogniem i mieczem przeprowadzone zjednoczenie!Liczba dziesięciu tysięcy została zredukowana do pięćdziesięciu.141 Ale wiele z tej różnorodności - z tej mozaiki, z mieniącego się w oczach obrazu ułożonego zkamyków, kostek, muszelek, drewienek, blaszek i listków - zostało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl