[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sulidory nie zwracały naniego uwagi.Było ich w chacie osiem.Trzymały się z dala od umierającego, a jed-nak cały czas na niego baczyły.Gundersena z każdą chwilą coraz bardziej onie-śmielała obecność tych ogromnych, dwunogich bestii, tych koszmarnych stwo-rzeń z kłami i pazurami, z grubym ogonem i długimi ryjami, które wchodziłyi wychodziły i poruszały się tak, jakby on w ogóle nie istniał.Wypił jeszcze tro-chę wina, chociaż ani jego smak, ani zapach nie były przyjemne. Opowiadaj mi, czekam odezwał się Cullen, mając wciąż zamknięteoczy.Gundersen zaczął mówić.Mówił o ośmiu latach, które spędził na Ziemi, o nie-pokoju, jaki go tam opanował, o trudnej do określenia chęci powrotu na Belzagor,o potrzebie znalezienia jakiegoś nowego sposobu na życie.Opowiadał o swej wę-drówce przez lasy do siedliska nildorów nad jeziorem, o tym jak tańczył pomiędzynimi i jak wymuszono na nim obietnicę, że sprowadzi Cullena.Mówił o Dykstrze99i jego kobiecie znalezionych w ruinach stacji.Powiedział mu też, że był z Se-eną w Noc Pięciu Księżyców.Powiedział o Kurtzu i o tym, jak został zmienionywskutek ponownych narodzin.I mówił o swojej pielgrzymce do Krainy Mgieł.Trzy razy myślał, że Cullen zasnął, a raz wydawało mu się, że chory w ogólenie oddycha.Jednak gdy przestawał mówić, Cullen dawał jakiś słaby znak krzywił usta, poruszał leciutko końcami palców by Gundersen nie przerywałopowieści.W końcu, kiedy nie miał już nic więcej do powiedzenia, stał przezdłuższą chwilę w milczeniu i czekał, czy Cullen uczyni jakiś znak. No i.? wyszeptał wreszcie chory. No i znalazłem się tutaj. A stąd dokąd się udajesz? Na Górę Odrodzenia odpowiedział Gundersen spokojnie.Cullen otworzył oczy.Skinął, by podnieść mu poduszki i usiadł pochylony doprzodu. Dlaczego chcesz tam iść? zapytał. Chcę się przekonać, czym są ponowne narodziny. Widziałeś Kurtza? Widziałem. On też chciał się tego dowiedzieć mówił z wysiłkiem Cullen. Znałszczegóły techniczne, ale chciał dotrzeć do treści wewnętrznej.Samemu przeżyć.To oczywiście nie była tylko zwykła ciekawość.Kurtz miał pewne kłopoty natu-ry duchowej.Chodziło mu po głowie, żeby złożyć siebie w ofierze, bo wmówiłsobie, że musi odpokutować za całe swoje życie.Słusznie zresztą.Zupełnie słusz-nie.No i poszedł ponownie się narodzić.Sulidory zgodziły się.Oto człowiek!Widziałem go, zanim odszedłem na północ. Przez pewien czas myślałem, że też mógłbym się ponownie narodzić Gundersen wypowiedział te słowa na pół świadomie. Z tych samych powodów:mieszanina ciekawości i poczucia winy.Ale zarzuciłem ten pomysł.Owszem,udam się na tamtą górę, żeby zobaczyć, co oni robią, ale nie sądzę, bym sampoddał się tym rytuałom. Dlatego, że widziałeś jak wygląda Kurtz? Częściowo.A także i dlatego, że mój pierwotny plan wydał mi się jakiś,no.wymyślny.Niespontaniczny.Akt wyboru intelektualnego, a nie akt wiary.Nie można udać się tam i oczekiwać ponownych narodzin, mając do tego zimne,naukowe podejście.Trzeba odczuwać nieprzeparty przymus wewnętrzny. Tak jak to czuł Kurtz? Właśnie tak. A ty tego nie odczuwasz? Już sam nie wiem odpowiedział Gundersen. Sądziłem, że równieżi ja czuję ten przymus, powiedziałem o tym Seenie.Teraz jednak, gdy znalazłemsię w pobliżu tej góry, cała ta historia zaczyna mi się wydawać wydumana.100 Może po prostu obleciał cię strach?Gundersen wzruszył ramionami. Kurtz rzeczywiście nie stanowił pięknego widoku powiedział. Są dobre ponowne narodziny i bywają złe wyjaśnił Cullen. Jego byłyzłe.Przypuszczam, że zależy to od jakości duszy i oczywiście od wielu innychczynników.Napijemy się jeszcze wina?Gundersen sięgnął po flaszkę.Cullen, któremu wróciło chyba trochę sił, po-ciągnął dużego łyka. A ty przeszedłeś ponowne narodziny? spytał Gundersen. Ja? Nie.Nigdy mnie to nawet nie kusiło.Ale niejedno o tym wiem.Kurtznie był pierwszym z nas, który się temu poddał.Przed nim było przynajmniejdwunastu.Cullen wymienił parę nazwisk, wszystkie ludzi z Kompanii, którzy figurowalina liście zmarłych w czasie pełnienia obowiązków w terenie.Gundersen znał paruz nich osobiście, o innych tylko słyszał, gdyż przybyli na Zwiat Holmana znaczniewcześniej niż on i Cullen. I jeszcze inni mówił Cullen. Kurtz wyszukał ich nazwiska w ra-portach, a nildory opowiedziały mu ich dzieje.%7ładen z nich nigdy nie powróciłz Krainy Mgieł.Czterech czy pięciu zwrócono w podobnym stanie, w jakim znaj-duje się Kurtz zamienionych w potworki. A reszta? Może zostali przemienieni w archanioły.Informacje nildorów były nieja-sne.Mówiły o jakimś transcendentalnym wtopieniu we wszechświat, o ewolu-cji prowadzącej do następnego stopnia wcielenia, o podniosłym wzniesieniu sięw górę takie tam rzeczy.Pewne jest to, że nigdy już nie pojawili się na tery-torium Kompanii.Kurtz miał rację, że czeka go coś podobnego.Niestety jednak,Kurtz był Kurtzem: w połowie aniołem i w połowie demonem i tak też zostałodrodzony.I takiego Kurtza teraz pielęgnuje Seena.Szkoda, że straciłeś to swo-je pragnienie, Gundy.Może akurat tobie udałoby się ponowne narodzenie.Czymożesz zawołać Hor-tenebora? Trzeba mi trochę świeżego powietrza, jeśli mamydalej rozmawiać.To ten sulidor, który opiera się o ścianę.On się mną opiekujei wyniesie na dwór moje stare gnaty. Przed chwilą padał śnieg, Ced. To i dobrze.Czy umierający człowiek nie powinien popatrzeć na śnieg? spytał Cullen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]