[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W taką zawieruchę,147W takie pioruny, na deszcz wygnać matkę!Co ją karmiła, co piersi ma suche,Starością suche a włos taki biały,Jak co świętego.PUSTELNIKChodz pod moją chatkę,Ty drzysz od zimna! chodz!WDOWAI zamek całyDo niej należy, wielki jak pół świata.Widzisz!.Grafini?!PUSTELNIKChodz!.WDOWATu będę czekać;Czy córka moja wie, gdzie twoja chata?A kto wie? może, jak pies zacznie szczekaćNa jaki łachman, to wspomni o matceI każe szukać po świecie. Być może!Wszak Bóg ma litość!PUSTELNIKChodz! przepłaczesz w chatceTę noc burzliwą, a gdy błysną zorze,Ja cię powiodę do wielkiego króla;Do nóg się rzucisz błagając o litośćI.WDOWAPowiem jemu:. Ja biedna matulaDo nóg się rzucam.Klęka.Królu! złoty panie!Każ córce, która ma złota obfitość,148Niechaj mnie kocha.Wstaje.A król z tronu wstanieI zaprowadzi mnie do serca córki.O! o! o!Płacze.Wiesz ty, za szkaplerza sznurkiWieszałam się na sośnie skrzypiącej, za garło,Drzewo się ułamało.Głupia ślepa, wybrałaś gałązkę umarłą,Gałązkę córkę drzewa. %7łelazna gadzino,Nie zlitowałaś się ty matki wdowy?A ja by żyła chleba okruszynąW twoich pałacach! Niechby twoja rękaSypiąc gołąbkom w trawę żer perłowyNie odganiała od pszenic ziarenkaZgłodniałej matki. Wygnać w las! na burze!Wypędzić matkę! Upadłam w kałużęI grom czerwony wyjadł z powiek oczy,Wyjadł do szczętu.PUSTELNIKOślepłaś?.WDOWAMózg toczyOkropna ciemność.Miałam przed wieczoremTyle światłości, że mogłam za boremRozróżnić białe słońce od księżyca;A teraz.Błyska.PUSTELNIKJak to? i ta błyskawicaNie świeci tobie?WDOWAWzrok ludzi nie strzeżeOd Boga ręki co mi dziś po wzroku.A wiesz ty?.wiesz ty, że ja teraz wierzę,A nie wierzyłam dawniej że co rokuPtaszki jaskółki nim pójdą za morze,149Stare, zgrzybiałe, biedne matki duszą.Tak, tak, tak.ludzie prawdę mówić muszą.%7łebrząc po świecie, piosenkę ułożę;Groszową piosnkę o jaskółkach czarnych,Co duszą matki proszę! w ptaszkach marnychTaka nielitość! Wygnać matkę starą,Głodną, na cztery wichry, targająceZa siwe włosy.PUSTELNIKPodściwych tysiącePadają na tym świecie złych ofiarą.Gdybym ja ciebie wziął za nieszczęść świadka.WDOWATo i ty matka.i ty także matka?Nie pójdę z tobą, bo się będziem kłócićO piękność imion naszych córek moja!Ach gdybyś ty mię z grobu chciał occucić,Wołaj: Bladina. Pójdę szukać zdrojaI pić jak wróble, zadzierając główkęDo Pana Boga dzięki Mu, dał wody.Zpiewa mrucząc.Stara miała jedną krówkęI chacinę, i ogrody,I dwie córki.Odchodzi w las.PUSTELNIKPo kraju całym szukać każęTej matki i okropny sąd wydam na dziecko.Odchodzi do celi.150SCENA IIINoc błyska. Sala bez światła w zamku Kirkora.SKIERKA i CHOCHLIK wychodzą z drzwi, którymi wyprowadzonopo uczcie Grabka.SKIERKANasz pan usnął tam na wieżyI śpi głęboko; ja lecę,Nim się ta burza uśmierzy,Kąpać się w błyskawicach.CHOCHLIKJa wyprawiam hecęW stajni, gdzie nad wrotami nie przybito sroki.Czy wiesz, że na tej wieży puchacz jednookiZaprosił mnie na ucztę; będzie patrzał krzywo,Jeśli pogardzę udem zadziobanej myszy.SKIERKAJa matkę bociana siwąLecę nakarmić; nie słyszyNa prawe ucho i ślepa;Wczora od chłopskiego cepaUratowałem niebogę.Polecę, czekać nie mogę.W taką burzę biedna staraMoże z przestrachu umarła.CHOCHLIKCo to za stuk?.SKIERKATo burza drzwi zawarła.CHOCHLIKCyt.ktoś idzie.151SKIERKAJakaś maraW bieli.przez okno wylecę.Wylatuje przez okno.CHOCHLIKZa nim! na koniach w zamku wyprawować hecę.Wylatuje.152SCENA IVSala taż sama.BALLADYNAsama wchodzi w nocnym ubiorze z nożem w ręku.Nie mogłam spać, nóż leżał przy mnie, wzięłam.W koszuli wstyd! gdyby cię kto zobaczyłW koszuli z nożem w ręku? Jak tu ciemno!.Idzie ku wieży.Cyt!.jakiś szmer? Wiatr mi zagasił świecę.To przywidzenie nic nie słychać, zamek całyGłęboko śpi.Lecz jeśli śpi ten człowiekZ otwartą tak powieką?.to co? to co?Jeżeli dziś nie zrobię rzeczy, jutro%7łałować będę, wiem, żałować będę.Wiatr zamknął za mną drzwi, a ja myślałam,%7łe jaki ciemny duch zamykał za mną;I dotąd nie spojrzałam w tamtą stronę,Jakbym się bała spotkać z czym okropnym.Ogląda się.A widzisz, nie ma nic, nic nie ma.CiemnePowietrze, mgła; żadnych nie widać mar.Błyska.Wszelki duch Boga chwali! Jaka to byłaBłyskawica czerwona! jak wszystkie ścianyWidziałam białe. Cyt. Nie słychać nicSpiesz się! Lecz jeśli żar błyskawic lunieNa moją twarz, gdy będę z nożem stałaNad nim; to co? Ogień pokaże tobieMiejsce, gdzie masz uderzyć. O! błyskawice,Stwórzcie czerwony dzień na łonie nocy,Bądżcie mojego czynu słońcem. Idę.Wychodzi na wieżę.153SCENA VSala taż sama.KOSTRYNwchodzi zbrojno z dobytym mieczem.Drzwi otworzone.Teraz mię, Fortuno,Prowadz i pomóż ze złotego cielcaJak Jazonowi złote obciąć runo,A ja przysięgam, że choć syn wisielca,Będę na tronie jako syn książęcy;Dziś sługa gorszych, jutro pan tysięcyLepszych ode mnie. Cyt. To puchacz huczyNa wieży zamku. Idzmy na drabinęWszystko gotowe.Mam pęk cały kluczyOd bram zamkowych, płachtami obwinęKonia podkowy i z ową koronąW pochmurnej nocy jak duch czarny zginę;A co nad wszystko, z cudzołożną żonąRozbrat na wieki.O! szatanie, prowadz!Chce iść na wieżę i we drzwiach spotyka się z powracającą BALLADYNKto to?Cofa się z przestrachem.BALLADYNAJa.KOSTRYNSama w ciemnościach co znaczy?Słyszałem jakiś jęk, szedłem ratować.BALLADYNAPrzynieś mi światła; niech światło zobaczy,Jak ja okropnie muszę być czerwona.Skończyłam. Kogo ty ratować chciałeś?Już zdaje mi się, że ta burza kona,Ustało błyskać. To i ty słyszałeśTen jęk okropny?.aż tu było słychać?!To dziwnie! Kiedy przestawał oddychać,Raz westchnął. Idz ty po światło, Kostrynie,Idz na dół.Kostryn wychodzi.Dziwnie krew pachnie ode mnie.154Stało się stało; teraz nadaremnie%7łałować rzeczy.Stało się przeminie.Z nas wszystkich kiedyś będą takie trupy.Zwiecy! mój cały zamek za błysk świecy!KOSTRYN wchodzi bez światła.KOSTRYNWszystko śpi w naszej ceglanej fortecy,Nawet zagasły latarniowe słupyPrzy bramie zamku.Czy służbę rozbudzić?BALLADYNANie budz nikogo; musiałam zabrudzićRęce po łokieć.Dziwną pachnę wonią.KOSTRYNWzięłaś koronę?BALLADYNANie.stój, pójdę po nią.Ja się nie lękam.Wiem, gdzie stoi łoże.Wychodzi Balladyna na wieżę.KOSTRYNStraszna odwaga.Omal tobie, Boże,Nie podziękuję, że mi ona kradnieCzyn ten okropny.Chciałbym na jej czoleZobaczyć, jaką barwą lwica bladnie.BALLADYNA wraca bez korony.BALLADYNAPróżno w ciemnościach macałam po stole,Ten stół miał jakieś rysy zimnej twarzy.Może to nie był stół.KOSTRYNTy stój na straży,Ja pójdę szukać.155BALLADYNAStój.Nie, idz wszak ja sięNie lękam siebie. Nawet nie żałuję.Kostryn wychodzi na wieżę.Ja wiem, że zwykle Lachom żal po czasieZawraca głowy i sen cichy truje.Może się teraz trup czerwony snujePrzed ludzi śpiących oczyma, a oniPrzez sen żegnają krzyżem cichą marę.Schodzi po wschodach; jak te szczeble stareTrzeszczą.do KOSTRYNA, który wchodzi z koroną.Znalazłeś.ty coś trzymasz w dłoni?KOSTRYNponuroTak.BALLADYNADaj.Nie! nie! nie! nie zbliżaj się do mnie,Bo będę wołać ratunku od ludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]