[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to bardzo wysoka.Według niektórych miała mierzyć aż 180 metrów, inni mówią o 120.Jej światło widać było z odległości 16 mil[38].– Kiedy została zbudowana? – chłopiec wydawał się wyraźnie zainteresowany.– Wzniósł ją architekt Sostratos z Knidos pod koniec trzeciego wieku przed naszą erą.Znajduje się, jak już wspomniałem, na wyspie Faros, połączonej z wybrzeżem stałym mostem wybudowanym na polecenie Aleksandra Wielkiego.– Czy to ta latarnia, którą widać? – próbował ustalić chłopiec.– Nie.Ta jest nowa.Tamta, niestety, nie zachowała się.Cóż, tak bywa ze starymi rzeczami.Najwyższe piętra zawaliły się gdzieś w drugim wieku.Resztę przerobiono na meczet, który w czternastym wieku zniszczyło trzęsienie ziemi.– To ta wyspa nazywa się “latarnia”[39]? – pytał dalej Irlandczyk.– Nie! Raczej odwrotnie.W języku angielskim użyto nazwy wyspy na określenie specjalnych budowli sygnalizacyjnych dla żeglarzy.Podobnie zresztą jak w innych językach.Tymczasem do burty przybiła łódź z pilotem, który szczęśliwie przeprowadził parowiec do brzegu.Do małego Patryka, jak niegdyś do Tomka, uśmiechała się nie znana, wielka przygoda.WYPRAWA W PRZESZŁOŚĆPo nie przespanej nocy tylko Sally, żywotna jak zawsze, wybrała się na targ.Tomek i Nowicki drzemali w fotelach w mieszkaniu wynajętym przez Smugę.Dopiero co zakończyli przyjacielskie przekomarzania.Kapitan nie mógł bowiem odżałować, że nie nauczyli starego woźnicy “rozumu”.Tomkowi wydało się, że zakończy przedłużający się spór parodią niedawnej sytuacji, najbardziej nieprawdopodobną z nieprawdopodobnych.– Ciekaw jestem, Tadku, co ty byś powiedział, gdybyś na Rynku Mariackim, w samo południe, zobaczył Murzynkę w krakowskim stroju!?– Tu cię mam! – rozchmurzył się marynarz.– Otóż nie w Krakowie, ale widziałem! Kiedyś w Chicago, w “Pulasky Day”[40], w barwnym korowodzie ujrzałem ciemnoskórą piękność w polskim stroju ludowym.I tak zakończyła się przyjacielska sprzeczka.Po chwili obaj już spali równie mocno jak Dingo, wyleczony z “parszywego choróbska”, jak to określił kapitan.Tymczasem Smuga i Andrzej Wilmowski musieli pozostać w Aleksandrii o wiele dłużej niż początkowo planowali.Smuga zamierzał prosić o pomoc w realizacji swego zadania jednego z tutejszych przyjaciół, a ten był, niestety, nieobecny i miał wrócić dopiero za kilka dni.Znajomy Anglik w ciągu dwóch dni pokazał im miasto, które przechodziło różne koleje losu.Nazwane Aleksandrią od imienia swego założyciela, Aleksandra Wielkiego, było stolicą kraju za panowania dynastii ptolomejskiej[41] i Rzymian oraz największym po Rzymie miastem Cesarstwa.Liczyło ponad milion mieszkańców.Szybko stało się też jednym z najważniejszych ośrodków kultury greckiej, a potem chrześcijańskiej.Tu mieściła się słynna biblioteka, tu działał najstarszy na świecie instytut naukowy, Muzeion, tu przetłumaczono na język grecki Stary Testament, tu wreszcie mieścił się jeden z najstarszych ośrodków pierwotnego chrześcijaństwa, ze znaną teologiczną szkołą.Straciło na znaczeniu po podziale Cesarstwa Rzymskiego i założeniu Konstantynopola, a o ostatecznym upadku przesądzili w 642 roku Arabowie, którzy je zdobyli.Wszystkie te wiadomości chłonął Patryk, który okazał się sprytnym i żądnym wiedzy chłopcem.– Aleksander Wielki to ten, który podbił cały świat – powiedział chełpliwie – to ja wiem!– Ale w Afryce, zaraz po jej podboju, o mało nie stracił życia.Kiedy powiedziano mu, że na Pustyni Libijskiej w oazie Siwa, o 1-2 dni drogi od Memfisu, znajduje się sławna świątynia-wyrocznia, jako człowiek przesądny natychmiast się tam udał.– Bardzo chciałbym zobaczyć pustynię – westchnął Patryk.– Każda pustynia, szczególnie zaś Pustynia Libijska, jest niebezpieczna.Także dla Aleksandra Wielkiego.Król i cały orszak zgubili drogę.Trafili na burzę piaskową.Zabłądzili.– Ze mną by nie zabłądzili – przechwalał się Patryk – wiem, gdzie jest północ, gdzie południe!– Oczywiście – uśmiechnął się opowiadający – szkoda, że cię tam nie było.Ale i przewodnicy odnaleźli drogę.Gdy król dotarł do pełnej jezior, palmowych gajów i słodkowodnych źródeł oazy, poczuł się jak w raju.– Dziś Aleksandria jest znów potężnym miastem – przypomniał Smuga.– Tak, ale w 1788 roku, gdy wylądowali tu żołnierze Napoleona, zobaczyli małą, sześciotysięczną, rybacką wioskę.Przez przeszło tysiąc lat miasto traktowano jako źródło budowlanego kamienia.– Nie do wiary – teraz zdumiał się Smuga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]