[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdawało się, że i faraon, i jego zaufani radzi są z każdej minuty, jaka upłynęła imbez wiadomości stamtąd.Tymczasem królowa Nikotris usiadłszy obok pana szeptała mu:- Pozwól mi działać, Ramzesie.Kobiety naszemu państwu niejedną oddały usługę.Tylko przypomnijsobie królowę Nikotris za szóstej dynastii albo Makarę, która stworzyła flotę na Morzu Czerwonym!.Naszej płci nie brak ani rozumu, ani energii, więc pozwól mi działać.Jeżeli świątynia Ptah nie zostałazdobyta, a kapłani skrzywdzeni, pogodzę cię z Herhorem.Pojmiesz za żonę jego córkę i panowanietwoje będzie pełne chwały.Pamiętaj, że twój dziad, święty Amenhotep, był również arcykapłanem inamiestnikiem faraona i że ty sam, kto wie, czy panowałbyś dzisiaj, gdyby święty stan kapłański niepragnął mieć własnej krwi na tronie.Także wywdzięczasz się im za władzę?.Faraon słuchał jej, ale wciąż myślał, że jednak mądrość kapłanów jest ogromną siłą, a walka z nimitrudna!.Dopiero o trzeciej zjawił się pierwszy goniec z Memfisu, adiutant pułku, który stał pod świątynią.Powiedział on faraonowi, że świątyni nie zdobyto z powodu gniewu bogów; że lud uciekł, kapłanitriumfują, a nawet w wojsku powstał nieporządek podczas tej strasznej, choć krótkiej nocy.Potem zaś wziąwszy na bok Tutmozisa adiutant oświadczył mu bez ogródki, że wojsko jestzdemoralizowane i że skutkiem ucieczki w popłochu ma tylu rannych i zabitych jak po bitwie.- Cóż się teraz dzieje z wojskiem?.- zapytał struchlały Tutmozis.- Naturalnie - odparł adiutant - że udało się nam zgromadzić i uszykować żołnierzy.Ale o użyciu ichprzeciw świątyniom nawet mowy być nie może.Szczególniej teraz, gdy kapłani zajęli sięopatrywaniem rannych.Teraz żołnierz na widok ogolonego łba i panterczej skóry gotów padać naziemię i dużo czasu upłynie, zanim który odważyłby się przekroczyć świętą bramę.- A cóż kapłani?.- Błogosławią żołnierzy, karmią ich, poją i udają, że wojsko nie winno napadowi na świątynię, że to byłarobota Fenicjan.- I wy pozwalacie na to demoralizowanie pułków?.- zawołał Tutmozis.- Przecież jego świątobliwość rozkazał nam bronić kapłanów przeciw pospólstwu.- odparł adiutant.- Gdyby nam pozwolono zająć świątynie, bylibyśmy w nich od dziesiątej z rana, a arcykapłanisiedzieliby w piwnicach.W tej chwili oficer dyżurny zawiadomił Tutmozisa, że znowu jakiś kapłan przybyły od Memfisu chcemówićz jego świątobliwością.Tutmozis obejrzał gościa.Był to człowiek jeszcze dość młody z twarzą jakby wyrzezbioną w drzewie.Powiedział, że przychodzi do faraona od Samentu.Ramzes natychmiast przyjął kapłana, który upadłszy na ziemię podał władcy pierścień, na widokktórego faraon pobladł.- Co to znaczy?.- zapytał pan.- Samentu nie żyje.- odpowiedział posłannik.Ramzes przez chwilę nie mógł wydobyć głosu.Wreszcie rzekł:- Jak się to stało?.- Zdaje się - mówił kapłan - że Samentu został odkryty w jednej z sal Labiryntu i sam się otruł, abyuniknąć mąk.I zdaje się, że odkrył go Mefres, przy pomocy jakiegoś Greka, który ma być bardzopodobny do waszej świątobliwości.- Znowu Mefres i Lykon!.- zawołał z gniewem Tutmozis.- Panie - zwrócił się do faraona - czyliż nigdynie uwolnisz się od tych zdrajców?Jego świątobliwość znowu zwołał poufną radę do swej komnaty.Wezwał na nią Hirama tudzież kapłana,który przyszedł z pierścieniem Samentu.Pentuer nie chciał w naradzie przyjmować udziału, a czcigodnakrólowa Nikotris sama na nią przyszła.- Widzę - szepnął Hiram do Tutmozisa - że po wypędzeniu kapłanów baby zaczną rządzić Egiptem.Gdy zebrali się dostojnicy, faraon dał głos posłannikowi Samentu.Młody kapłan nie chciał nic mówić oLabiryncie.Natomiast szeroko rozwodził się nad tym, że świątynia Ptah wcale nie jest bronioną i żedość byłoby kilkudziesięciu żołnierzy, aby zabrać wszystkich, którzy w niej się ukrywają.- Ten człowiek jest zdrajcą!.- krzyknęła królowa.- Sam kapłan namawia was do gwałtu nad kapłanami.Ale w twarzy posłannika nie drgnął żaden muskuł.- Czcigodna pani - odparł - jeżeli Mefres zgubił mego opiekuna i mistrza Samentu, byłbym psem,gdybym nie szukał zemsty.Zmierć za śmierć.- Podoba mi się ten młody! - szepnął Hiram.Rzeczywiście w zebraniu powiało jakby świeższe powietrze.Jenerałowie wyprostowali się, cywilnidostojnicy patrzyli na kapłana z ciekawością, nawet twarz faraona ożywiła się.- Nie słuchaj go, synu mój!.- błagała królowa.- Jak myślisz - odezwał się nagle faraon do młodego kapłana - co uczyniłby teraz święty Samentu,gdyby żył?.- Jestem pewny - odparł energicznie kapłan - że Samentu wszedłby do świątyni Ptah, bogom spaliłbykadzidło, ale ukarałby zdrajców i morderców.- A ja powtarzam, że ty jesteś najgorszy zdrajca!.- zawołała królowa.- Spełniam tylko mój obowiązek - odparł niewzruszony kapłan.- Zaprawdę, ten człowiek jest uczniem Samentu!.- wtrącił Hiram.- On jeden jasno widzi, co nampozostaje do zrobienia.Wojskowi i cywilni dostojnicy przyznali Hiramowi słuszność, a wielki pisarz dodał:- Skoro zaczęliśmy walkę z kapłanami, należy jej dokończyć, tym bardziej dziś, gdy mamy listydowodzące, że Herhor układa się z Asyryjczykami, co jest wielką zdradą państwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]