[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oddała amulet tak uprzejmie jak potrafiła.Młodzik złapał go kurczowo, rozejrzał się i pospieszył w górę zbocza ku traktowi.Szarzy poszli jego śladem i dopiero wówczas Kin zrozumiała, dlaczego odskoczyli tak gwałtownie od garkotłuka - próbowali bowiem wsa­dzić w jego wylot miecz.- Próbowali zniszczyć garkotłuka! - syknęła.- Dobra, Kin.Jak powiem kucaj, to kucaj.KUCAJ! Coś gwizdnęło jej nad głową i trafiło jednego z kapła­nów między oczy.Bez jęku zwalił się na ziemię jak kłoda.- Cape illud, fracturor - usłyszała w uchu głos pełen zadowolenia.Cegłowaty złapał ją za ramię i ruszył w górę zbocza otoczony ciasnym kręgiem łuczników rozglądających się z obawą po lesie.- Co to było? - spytała Kin, próbując ignorować szy­szki, na które ciągle nadeptywała.- Silver rzuciła kamieniem.- Podziw w głosie Marco był wyraźnie słyszalny, nawet w zminiaturyzowanej wersji dobiegającej z głośniczka.- Niestety, teraz nie­wiele możemy zrobić.Ich broń jest śmieszna, ale sytua­cja nie jest tak groźna, by ryzykować poważne zranie­nie ciebie w razie bezpośredniej konfrontacji.- Że jak?- Nie chciałbym, żebyś sądziła, że kieruje mną coś innego niż rozsądna ostrożność.- Nie będę sądziła - obiecała słabo.- Silver chciałaby z tobą porozmawiać.Przez chwilę słyszała jedynie szelesty i stuknięcia, po czym rozległ się głos Silver:- Uważają, że jesteś jakimś duchem wodnym, naj­wyraźniej są tu dość pospolite.Tylko że powinnaś za­cząć wrzeszczeć, jak ci pokazali krzyż z podobizną Christosa, a tak zabiłaś im klina.Radzę ci okryć się jak najszybciej, bo oni tu mają jakieś sztywne przesądy do­tyczące nagości.Na trakcie czekało więcej zbrojnych i więcej kapła­nów.Cegłowaty dosiadł podstawionego wierzchowca i usadził za sobą Kin, nie odzywając się słowem.Wydał krótką komendę i oddział ruszył.- Tu ponownie Silver, nie rozpaczaj - rozległo się w uchu Kin.- Nie rozpaczam, tylko zaczynam się uczciwie wku­rzać.- Wróciliśmy nad rzekę, Marco zajmuje się cuceniem kapłana.- W tle rozległ się cienki wrzask, po czym na­gle się urwał.- Kin?- Jestem, a niby gdzie mam być?Do Cegłowatego podjechał chyba arcykapłan, bo na szary habit zarzucony miał płaszcz obszyty futrem i wy­glądał na ważnego.Sprawiał też wrażenie wściekłego.- Wkrótce dowiemy się więcej o nich - obiecała Silver.- Gdybyś tymczasem znalazła się w opałach, mo­żesz naturalnie rozpocząć stosunek seksualny z tym, który cię wiezie.Nazywają go Lothar.Kapłan w płaszczu zaczął nagle wrzeszczeć, pokazu­jąc, by zawrócić, i posyłając Kin zjadliwe spojrzenia.Lo­thar odpowiadał z rzadka i monosylabami dopóki nie­spodziewanie nie przechylił się w siodle i nie złapał wrzeszczącego za habit.W następnej chwili prawie uniósł go do siodła, warknął krótkie zdanie i wypluł kropkę.Podniesiony zamilkł i zbielał - albo ze strachu, albo ze złości.- Nadzwyczaj interesujące - oceniła Silver.W tle jej głosu ktoś cienko i szybko coś mówił - Kin wydawało się, że po łacinie.- Garkotłuk jest poważnie uszkodzony? - zaintere­sowała się, by podtrzymać rozmowę.- Nie, choć gdyby wepchnęli miecz jeszcze z centy­metr, trafiliby na linię przesyłową pięciu tysięcy kilo-woltów.Marco, jak on jest nieprzytomny, to nic nie po­wie, więc lepiej by było, żeby tak często nie mdlał!Opuścili las i skierowali się ku centrum dysku mię­dzy bagnami z jednej, a polami uprawnymi z drugiej strony.Przed nimi wznosił się imponujący słup dymu, którego wierzchołek rozwiewały dmące na dużej wyso­kości wiatry.Wkrótce też dostrzegli grupę ludzi wędru­jącą z przeciwka.Na widok zwartego oddziału odbiegli co prawda od drogi, ale zbrojni bez trudu złapali jedne­go i przyprowadzili Lotharowi do przepytania.Złapany trząsł się ze strachu, więc chwilę to trwało.Kin nato­miast zaczęła trząść się z zimna.- Silver, jak po ichniemu będzie: „Prawie zamar­złam"? - spytała.Silver przetłumaczyła, Kin stuknęła Lothara i po­wtórzyła najwyraźniej, jak umiała.Lothar obrócił się w siodle i wytrzeszczył oczy, ale po chwili odpiął ozdobną zapinkę przytrzymującą płaszcz i podał go jej.Płaszcz, łagodnie mówiąc, śmierdział, ale mimo to Kin owinęła się nim szczelnie.Kapłan w płaszczu wymamrotał coś mało życzliwie.- Powiedział, że wkrótce oboje was ogrzeją ognie pie­kieł - przetłumaczyła Silver.- Ślicznie, gdzie się nie ruszę, zawsze zdobywam przy­jaciół!- Słuchaj uważnie: Wasz oddział składa się z dwóch grup.Jedna to kapłani Christosa - Stwórcy, którzy są przekonani, że ten słup dymu to znak jego powrotu.Druga to ludzie Lothara, drobnego arystokraty zajmu­jącego się rozbojem i łupiestwem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl