[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem tobą! Jestem opowieścią twego życia, a w moich słowach odnajdziesz swoje przeznaczenie.Szukaj zatem, czego pragniesz.- Syczący głos Grimponda zamilkł nagle w odgłosie toczących się wód, nad którymi zawisło widmo.W górę wytrysnął cienki gejzer wodnego pyłu i opadł na Brin niczym prysznic.W jego odrażającym dotyku czuć było chłód śmierci.Purpurowe ślepia Grimponda zwęziły się.- Czy wiesz, dziecię światła, jaką ciemnością jest Ildatch?Brin bez słowa skinęła głową.Grimpond roześmiał się ponuro i posunął do przodu.- Cała dawna i teraźniejsza czarna magia zapisana jest w tej księdze.Oplatające ją nici łączą magię z tobą i twoimi bliskimi.Wojny Ludów, wojny człowieka, świat czarodziejskich istot, wszystko tam znajdziesz.Niczym głoski jednego języka - wszystkie są jednym.Ludzka rasa dotarła do czarnej magii, poszukując mocy, której nigdy nie mogła uczynić swoją, a zatem poszukując śmierci.Zakradli się do miejsca, gdzie ukryta była księga, przyciągani żądzą i pragnieniem jej posiadania.Raz stanęli twarzą w twarz ze śmiercią, raz ujrzeli głębię nocy, a za każdym razem znajdowali to, czego szukali, i zostali zgubieni, a ich dusza przemieniona na zawsze.Zwiastuny Śmierci i Widma, wszyscy są jednym i zło im towarzyszące jest jedno.Głos ucichł.Umysł Brin pracował gorączkowo, usiłując uchwycić znaczenie usłyszanych słów.Twarzą w twarz ze śmiercią.Góra Czaszki.Przeszłość i teraźniejszość to jedno, Zwiastuny i Widma - o to chodziło Grimpondowi.Zrodziło ich to samo zło.I w jakiś sposób wszystko to było razem powiązane i wypływało z jednego źródła.- Stworzyła ich wszystkich czarna magia - powiedziała pospiesznie.- Lorda Warlocka i Zwiastuny Śmierci w czasach mojego dziadka i Widma Mord teraz.To masz na myśli, prawda?- Prawda? - Głos zasyczał złośliwie.- Jeden z jednego? Gdzie leży teraz lord Warlock, dziewczyno? Kto ożywia magię i zsyła Widma Mord?Brin wpatrywała się w widmo bez słowa.Czy znaczy to, że lord Warlock znowu powrócił? Ale nie, to niemożliwe.- Głos przemawiający do ludzkiej rasy jest mroczny - zaintonował Grimpond.- Ten głos zrodzony jest z magii, zrodzony jest z wiedzy.Można go znaleźć na wiele sposobów.Niektórzy odnajdują go w słowie pisanym, niektórzy.w pieśni!Brin poczuła gwałtowny chłód.- Ja do nich nie należę! - prychnęła.- Nie używam czarnej magii!Grimpond roześmiał się.- Nikt jej nie używa, dziewczyno z Yale.To magia używa ich.Oto klucz do wszystkiego, czego szukasz.To wszystko, czego ci teraz potrzeba.Brin ze wszystkich sił starała się zrozumieć.- Powiedz więcej - nalegała.- Więcej? Więcej czego? - Zamglona sylwetka cienia zalśniła ciemno.- Czy powiesz mi coś o oczach? Oczach, które cię śledzą, oczach, które podążają za każdym twoim ruchem?Dziewczyna zesztywniała.- Miłość patrzy na ciebie, kiedy są to oczy, które rozkazują kryształowi.Ale kiedy indziej są to mroczne zamiary, kiedy oczy są ślepe i zrodzone z twego pierworództwa.Czy widzisz? Czy twoje oczy są otwarte? Nie takie były oczy druida, kiedy żył.Mroczny cień swoich czasów.Były zamknięte na większą część prawdy, zamknięte na to, co oczywiste, choć myślał, że wszystko przenika swą myślą.Biedny Allanon nie widział prawdy.Dostrzegł jedynie powtórne przyjście Warlocka.Dostrzegł to, co było, a nie to, co mogłoby się wydarzyć.Zwiedziony, biedny Allanon.Nawet w śmierci.Powędrował tam, dokąd pragnęła go doprowadzić czarna magia, i kiedy dotarł do końca, okazał się głupcem.Myśli Brin wirowały.- Wędrowcy wiedzieli, że nadchodzi, prawda? Wiedzieli, że przybędzie do Wolfsktaag.Dlatego był tam jachyra.Śmiech wzmógł się i potoczył echem przez ciszę mgły.- Prawda zwycięża! Ale być może tylko raz.Nie ufaj słowom Grimponda.Czy mam mówić dalej? Czy powiedzieć ci o podróży do Maelmord z tym pajacem księciem Leah i jego utraconą magią? O, jak rozpaczliwie chce mieć tę magię z powrotem, jak bardzo pragnie tego, co go zniszczy.Domyślasz się, że to go zniszczy, prawda, dziewczyno? Pozwól mu na to, a spełni się jego życzenie i stanie się jednym z tych, którzy pragnąc tego samego, podążyli ku śmierci.On jest silnym ramieniem, które poprowadzi cię do podobnego losu.Ach, czy mam ci powiedzieć, jak umrzesz?Śniada twarz Brin ściągnęła się.- Powiedz mi, co chcesz powiedzieć, cieniu.Ale ja wysłucham tylko prawdy.- A więc? Czy mogę osądzić, co jest prawdą, a co nią nie jest, kiedy rozmawiamy o tym, co jeszcze się nie wydarzyło? - Głos Grimponda był cichy i brzmiała w nim nuta szyderstwa.- Księga twojego życia leży otwarta przede mną, chociaż niektóre strony dopiero zostaną zapisane.Co ma zostać zapisane, ma zostać zapisane przez ciebie, a nie przez moje słowa.Jesteś ostatnią z trzech.Każdy żyje w cieniu pozostałych i każdy pragnie uwolnić się od tego cienia.Każdy wydobywa się z niego, po czym powraca do tych, którzy przeszli przed nim.Ale twój powrót będzie najbardziej mroczny.Brin wahała się, niepewna.Shea Ohmsford musiał być pierwszym, jej ojciec drugim, a ona była tą trzecią.Każdy pragnął uwolnić się od spuścizny elfijskiego rodu Shannary, z którego wszyscy się wywodzili.Ale co oznaczało ostatnie zdanie?- Ach, śmierć oczekuje cię w krainie wędrowców - syczał cicho Grimpond.- We wnętrzu czarnego dołu, w jądrze magii, którą pragniesz zniszczyć.Tam odnajdziesz swą śmierć.Tak zostało postanowione, dziewczyno.We własnym ciele nosisz jej ziarno.Brin niecierpliwym gestem uniosła dłonie.- A więc powiedz mi, jak tam dotrzeć, Grimpondzie.Wskaż mi drogę do Maelmord, która osłoni mnie przed wzrokiem wędrowców.Pozwól mi odnaleźć śmierć jak najszybciej, jeśli tak to widzisz.Grimpond roześmiał się ponuro.- Bystra jesteś.Chcesz, abym powiedział ci wprost to, co miałaś zamiar tu odkryć.Wiem, co cię tu przywiodło, dziecię elfów.Nie ukryjesz przede mną niczego, ponieważ żyję od zarania dziejów i będę żył wiecznie.Wybrałem pobyt w tym starym świecie zamiast pokoju w innym.Bawię się z istotami z ciała i krwi, bo one są teraz moimi jedynymi towarzyszami, ale nikt nigdy nie przedarł się przez zasłonę, którą zbudowałem wokół siebie.Chcesz znać prawdę, dziewczyno? Błagaj więc, abym ci ją wyjawił.Chełpliwe słowa Grimponda wzbudziły w niej gniew.Podeszła na sam skraj szarych wód jeziora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]