[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Posłuchaj mnie.Ponieważ mam wcale niemały zasób dobrych manier, damci szansę, jakiej ty nigdy mi nie dałeś.Zawrzemy umowę, panie Prezesie Zarzą-du pokazał Piotrowi największy maszt. Wspinaj się, wdrapuj, ślizgaj, rób,co chcesz a jak uda ci się dotknąć swoich ukochanych dzieci, to je uwolnię.Tak jest.Uwolnię.Przyrzekam.Piotr spojrzał na Jacka i Maggie dyndających w sieci tuż pod reją. Hm, tyle, że ja mam lęk wysokości bąknął nieśmiało. Naprawdę? zapytał Hak ze współczuciem w głosie. Tatusiu, ratuj nas! zawołali Jack i Maggie. Wspinaj się szybko, pro-szę! Chcemy do domu!Piotr zaczerpnął powietrza. Trzymaj się księżniczko! zawołał do Maggie. Jack, idę do ciebie!Chwycił linę i zaczął się wspinać.Już po chwili poczuł, że kręci mu się w gło-wie.Zwolnił, zdyszany i spocony.Piraci zaczęli pokpiwać z niego. Myślę, że nie wykorzystaliśmy jeszcze wszystkich możliwości porozumie-nia krzyknął do Haka. Zastanówmy się nad tym wspólnie.Masz wspaniałąnieruchomość nad wodą, która domaga się na gwałt zagospodarowania domki,dzierżawa, pomieszczenia biurowe, co chcesz.Tylko niebo cię ogranicza.%7ładne-go prawa budowlanego! A przy okazji postaraj się o prawa do kopalin!Hak pokazał palcem na sieć.71 Dotknij ich.Wystarczy, że ich dotkniesz i wszystko okaże się tylko złymsnem.Jack i Maggie błagali go, żeby wspinał się dalej.Zamknął oczy i przesunął sięnieco wyżej.Piraci podnieśli wyczekująco głowy.Za chwilę znów otworzył oczyi pokład gwałtownie zaczął się przybliżać do niego.Stęknął i przytrzymał się linzwisając jak ze skały.Nie mógł zrobić dalej ani kroku; był tak przerażony, że niesłyszał nawet krzyków swoich dzieci.Piraci wyśmiewali się z niego i drwili.Hak obrócił się do Zmierdziucha. Widzisz? Wiedziałem, że nie potrafi fruwać.On nic nie potrafi.To niedoj-da wyrzucił w górę ręce i odwrócił się. Nie mogę powalać swojego hakajego krwią.Ktoś inny musi ich zabić.Idz i zabij ich, zabij wszystkich.Jack zaczął szarpać liny, a Maggie zalała się łzami. Zmiało, tatusiu, śmiało! krzyczeli w rozpaczy. Nie zostawiaj nas!Nagle jakiś chudy pirat wdrapał się do góry, przywiązał Piotrowi sznur dokostki i pociągnął.Piotr runął na dół z wrzaskiem.W ostatniej chwili nastąpiłoostre szarpnięcie i Piotr zatrzymał się o centymetry od pewnej śmierci i zwisł bu-jając się tuż nad pokładem.Podbiegło do niego kilku piratów, którzy zaśmiewającsię na widok jego przerażonej miny wyplątali go ze sznura i poprowadzili podbronią przez pokład w kierunku belki skazańców.Hak rzucił mu przez ramię posępne spojrzenie.Jukes i Makaron zaczęli opusz-czać sieć.Kiedy mijała głowę Piotra, ten starał się sięgnąć jej i dotknąć swoichdzieci. Wzruszające pomyślał Hak.Sieć opuściła się na ziemię, a dzieci zaciągnięto do celi.Naprawdę wzruszające. Odchodzę oznajmił Zmierdziuchowi, który podążał za nim jak cień.Odwołaj wojnę.Mnie też odwołaj.Pan wszystko popsuł.Nie chcę już nigdy sły-szeć jego imienia.Zszedł po wyłożonych dywanem schodach do swojej kajuty; był tak załamany,że czuł, iż nawet egzekucja Zagubionych Chłopców nie potrafi go już rozbawić.Kiedy znalazł się przy drzwiach, nagle rozbłysło przed nim światełko i pojawiłasię wróżka Dzwoneczek. A dobre imię kapitana Haka? zapytała. Czy takim mają cię zapamię-tać? Jako mordercę dzieci swojego przeciwnika? Jako pogromcę starego i grubegoPiotrusia Pana?Hak zamachnął się na nią, ale chybił i jego hak utkwił w desce.Usiłował gowyrwać, klnąc zawzięcie, ale nie dał rady.Wróżka podleciała do jego twarzy,przykładając mu do nosa ostrze maleńkiego sztyletu. Daj mi jeden tydzień, a przygotuję go do walki z tobą.Wtedy będzieszmógł stoczyć swoją wojnę.72Zmierdziuch podszedł z muszkietem mierząc do wróżki, o centymetry od nosakapitana.Hak zbladł. To podstęp, kapitanie zaryczał bosman. Zaraz wyślę tę jędzę do studiabłów!Wróżka zignorowała go. Przyrzekłeś wojnę stulecia, kapitanie! powiedziała, kłując go w nos dlapodkreślenia swych słów. Przez całe swoje życie czekałeś na ten dzień.Zmier-telny bój największa chwila twojej sławy Hak kontra Pan! To nie jest Piotruś Pan! rzekł drwiąco Hak, wskazując na przerażonegoPiotra, który chwiał się na belce skazańców. Siedem dni powtórzyła wróżka. Dla ciebie to ledwie chwilka, mgnie-nie oka; cóż to jest dla kogoś o twojej nieskończonej cierpliwości dla człowiekapotężnego, który może sobie pozwolić na czekanie.To mówiąc znikła, zostawiając Haka wpatrzonego w lufę muszkietu bosmana. Zmierdziuchu powiedział spokojnie kapitan. Czy mógłbyś to opu-ścić?Bosman wykonał polecenie. A teraz przynieś mi moje cygara.Muszę się zastanowić.Zmierdziuch popędził do kajuty Haka, a jego spodnie załopotały jak żagle.Ka-pitan uwolnił w końcu z deski swój żelazny pazur i uważnie oglądał jego czubek.Wróżka miała oczywiście rację.Mógł sobie pozwolić na czekanie, jeśli miałbysię zmierzyć z prawdziwym Piotrusiem Panem.Jak gdyby czytając w jego myślach, wróżka pojawiła się znowu rzucając swo-imi delikatnymi skrzydełkami smużki światła. Siedem dni do walki z prawdziwym Piotrusiem Panem szepnęła.Siedem dni.Zmierdziuch wypadł z kajuty z ulubioną cygarniczką Haka, która miała dwacybuchy.Hak wziął ją od niego i włożył do ust.Bosman przytknął zapaloną za-pałkę do jednego cygara, a wróżka podleciała przypalając drugie.Kapitan pyknąłz namaszczeniem i spojrzał w stronę morza, widząc Piotra prowadzonego wzdłużbelki skazańców. Dwa dni powiedział spokojnym głosem. Cztery odparła wróżka. To absolutne minimum, żeby mieć przyzwo-itego Pana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]