[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekał ich bieg w górę przez pole.Wszystko zależało od Prestona.Codziwne, Tiffany była spokojna.Można mu zaufać, myślała.Za nimi rozległo się przerażające rzężenie - to upiór zmuszał nosiciela dowiększego wysiłku.Tiffany wyobrażała sobie, że słyszy świst noży.Kluczowebędzie zgranie czasowe.Ale Prestonowi naprawdę można zaufać.Rozumiał, oco chodzi, prawda? Oczywiście.Na Prestonie mogła polegać.Później tym, co zapamiętała najlepiej, okazała się cisza, w której słychać byłojedynie trzask łamanych łodyg, ciężkie oddechy Letitii i Rolanda oraz okropnedyszenie ich prześladowcy.W umyśle Tiffany ciszę przerwał głos Przebiegłego.- Zastawiasz na mnie pułapkę! Zakało! Myślisz, że tak łatwo dam się złapać poraz drugi? Małe dziewczynki, które bawią się ogniem, mogą się poparzyć, ale tyspłoniesz.Och, jak będziesz płonąć! I co się wtedy stanie z dumą czarownic?Naczynia niegodziwości! Druhny nieczystości! Brukające wszystko, co święte!Tiffany starała się nie odwracać wzroku i patrzeć na sam koniec pola.Łzyspływały jej po twarzy.Nie mogła nic poradzić.Nie potrafiła nie dopuszczać dosiebie tej nienawiści, która ściekała jak trucizna, przesączała się przez uszy,płynęła pod skórą.Kolejny świst za plecami sprawił, że cała trójka znalazła w sobie nowe siły,ale Tiffany wiedziała, że długo już nie wytrzymają.Kogo tam widać w mroku?Czy to Preston? Więc kim jest ta ciemna postać obok niego, wyglądająca jakstara czarownica w szpiczastym kapeluszu? Tiffany patrzyła, jak postaćrozpływa się w ciemności.I nagle wybuchnął ogień, rozlał się niczym wschód słońca i zaczął sunąć wstronę uciekinierów.Iskry wzlatywały na niebo niczym nowe gwiazdy.Wiatrpowiał mocniej i znowu usłyszała cuchnący głos:- Będziesz płonąć! Będziesz płonąć!Podmuch rozniecił płomienie i po chwili ściana ognia pędziła przezściernisko szybko jak sam wiatr.Tiffany spojrzała pod nogi - zając wrócił ibiegł teraz obok nich, na pozór bez żadnego wysiłku.Zerknął na Tiffany,machnął łapkami i pobiegł, pobiegł już na poważnie, pomknął w stronę ogniajak strzała.- Pędem teraz! - nakazała Tiffany.- Ogień was nie spali, jeśli zrobicie, copowiem! Biegnijcie szybko! Pędź, Rolandzie, żeby ocalić Letitię! Pędź, Letitio,żeby ocalić Rolanda!Ogień był już przy nich.Potrzebuję siły, pomyślała.Potrzebuję mocy.Iprzypomniała sobie, co mówiła niania Ogg: Świat się zmienia.Świat płynie.Wtym kryje się moc.Śluby i pogrzeby to czas mocy.Tak, śluby.Tiffany mocniej ścisnęła obie dłonie.Już ku nim sunęła - trzaskająca, ryczącaściana płomieni.- Skaczcie! - I natychmiast wrzasnęła: - Skacz, opryszku! Skacz, dziwko stara!Czuła, jak się wznoszą, gdy dotarł do nich ogień.Czas się zawahał.Królik przebiegł w dole, w przerażeniu uciekając przedpłomieniami.On też będzie uciekał, pomyślała.Będzie uciekał przed ogniem,ale ogień pomknie do niego.A ogień pędzi o wiele szybciej niż konające ciało.Płynęła w kuli żółtych płomieni.Zając przeleciał obok - istota szczęśliwa wswoim żywiole.Nie jesteśmy tak szybcy jak ty, pomyślała.Trochę nasprzypiecze.Spojrzała w lewo i w prawo, na pannę i pana młodego, którzy jakzahipnotyzowani wpatrywali się przed siebie; przyciągnęła ich bliżej.Zrozumiała.Poślubię cię, Rolandzie.Mówiłam, że tak będzie.- Wracaj do piekieł, skąd przybyłeś, Przebiegły! - krzyknęła, przekrzykująctrzask płomieni.- Skacz, opryszku! Skacz, dziwko stara! - wrzasnęła znowu.- Odteraz zawsze ślubna z was para!I to są zaślubiny, pomyślała.Nowy początek.Przez kilka minut na tymświecie tutaj właśnie jest ośrodek mocy.O tak, prawdziwe centrum.Wylądowali i przekoziołkowali już za ścianą ognia.Tiffany byłaprzygotowana; przydeptywała żar i tłumiła małe płomyki.Preston podbiegłrównież, chwycił Letitię i wyniósł ją z popiołów.Tiffany objęła Rolanda, którylądował miękko (być może na głowie, pomyślała przelotnie) i poszła za nimi.- Chyba tylko bardzo drobne oparzenia i trochę przypalonych włosów -oznajmił Preston.- A na twoim byłym chłopaku błoto całkiem się zapiekło.Jakwam się udało?Tiffany odetchnęła głęboko.- Zając przeskakuje płomienie tak szybko, że prawie ich nie czuje - odparła.-A kiedy spada, ląduje w gorącym popiele.Przy silnym wietrze ścierniskowypala się szybko.Za nimi rozległ się wrzask, a ona wyobraziła sobie ociężałą postaćbezskutecznie usiłującą prześcignąć pędzone wiatrem, coraz bliższe płomienie.Czuła ból tego stwora, który od wieków pełzł przez świat.- Zostańcie tu.Nie idźcie za mną.Preston, zaopiekuj się nimi.Ruszyła przez stygnące popioły.Muszę zobaczyć, myślała.Muszę dać świadectwo.Muszę wiedzieć, co uczyniłam.Ubranie na trupie tliło się jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]