[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez ten przeklęty sztylet, który nie drgnął nawet o włos, nie mógł ruszyć głową, ale oczy, które miał utkwione w jej twarzy, były rozbiegane.Znajdowali się w sypialni, czuł pod łopatkami twardy postument łoża, rzeźbiony w kwiaty.Dlaczego ona prowadzi go.? Nagle twarz miał równie czerwoną jak postument.Nie.Ona nie zamierza.To nieprzyzwoite! To niemożliwe!- Nie możesz mi tego zrobić-wymamrotał, a jeśli jego głos był odrobinę zadyszany i piskliwy, to z pewnością miał powód.- Patrz i ucz się, mój ty kociaczku - powiedziała Tylin i dobyła swego małżeńskiego noża.Po wszystkim, a minęło sporo czasu, z irytacją naciągnął kołdrę na pierś.Jedwabną kołdrę, Nalesean miał rację.Królowa Altary nuciła z zadowoleniem obok łoża, ręce wykręcając do tyłu, by zapiąć guziki przy sukni.On miał na sobie tylko medalion w kształcie lisiej głowy na rzemyku - na wiele się nie zdał - oraz czarną chustę zawiązaną na szyi.Wstążka na jej “prezencie”, tak to nazwała ta przeklęta kobieta.Przewrócił się na brzuch i porwał okutą srebrem fajkę i mieszek z tytoniem z małego stolika po drugiej stronie.Zapalił fajkę, posługując się złotymi szczypcami i rozżarzonym węglem ze złotej misy wyłożonej piaskiem.Zaplótł ręce na piersiach i zaciągał się zapalczywie, równocześnie krzywiąc.- Nie powinieneś tak się szamotać, kaczorku, ani też tak nadymać.- Wyrwała sztylet wbity w postument tuż obok jej małżeńskiego noża, obejrzała jego czubek i dopiero wtedy schowała go do pochwy.- O co chodzi? Wiesz przecież, że bawiłeś się równie dobrze jak ja, a ja.- Roześmiała się niespodzianie i to niezwykle serdecznie, jednocześnie ponownie wyjmując nóż małżeński z pochwy.- Jeżeli to element natury ta’veren, to musisz się cieszyć wielką popularnością.Mat poczerwieniał ogniście.- To nienaturalne - wybuchnął, wyrywając fajkę z ust.- To ja powinienem się uganiać! - Jej zdumiony wzrok z pewnością stanowił lustrzane odbicie jego spojrzenia.Gdyby Tylin była tawernianą dziewką, która się uśmiecha we właściwy sposób, to mógłby spróbować swego szczęścia -pod warunkiem, że tawerniana dziwka nie miała syna, który lubił robić dziury w ludziach - ale to on był tym, za którym się uganiano.Nigdy wcześniej tak o tym nie myślał.Nigdy przedtem nie musiał.Tylin zaczęła się śmiać, kręcąc głową i ocierając oczy palcami.- Och, mój ty gołąbku.Rzeczywiście, stale zapominam! Jesteś teraz w Ebou Dar.Zostawiłam dla ciebie mały prezent w bawialni.- Poklepała jego stopę przez prześcieradło.-Dobrze się dzisiaj najedz.Będziesz potrzebował sił.Mat zakrył dłonią oczy i ze wszystkich sił próbował się nie rozpłakać.Kiedy odjął rękę, jej już nie było.Wstał z łoża, owinąwszy się kołdrą; z jakiegoś powodu pomysł chodzenia nago wydawał się niepokojący.Ta przeklęta kobieta mogła wyskoczyć z szafy.Ubranie, które miał przedtem na sobie, walało się po podłodze.“Po co zaprzątać sobie głowę koronkami - pomyślał kwaśno - skoro wystarczy pociąć na kimś ubranie!”Jednak nie miała prawa kroić jego czerwonego kaftana w taki sposób.Chyba po prostu uwielbiała obierać go swoim nożem.Prawie nie wstrzymując oddechu, otworzył wysoką czerwono-złotą szafę.Nie ukryła się w środku.Miał ograniczony wybór, gdyż Nerim oddał większość jego garderoby do czyszczenia albo naprawy.Ubierając się szybko, wybrał prosty kaftan z ciemnobrązowego jedwabiu, po czym wepchnął pocięte szmaty tak głęboko pod łóżko, jak mógł sięgnąć; poleżą tam do czasu, aż będzie mógł się ich pozbyć tak, by Nerim nie zauważył.Albo ktoś inny, skoro już o tym mowa.Zbyt wielu ludzi wiedziało już zbyt dużo na temat tego, co się działo między nim a Tylin - nie umiałby spojrzeć w twarz temu, kto by wiedział o wszystkim.W bawialni podniósł wieko lakierowanej skrzynki stojącej obok drzwi, po czym opuścił je z westchnieniem, bynajmniej nie oczekiwał, że Tylin odda klucz.Oparł się o drzwi.O! Nie zamknięte drzwi! Światłości, co on ma robić? Wprowadzić się z powrotem do oberży? I do Czarnego z tym, kości wcześniej się zatrzymały.Tyle że nie zdziwiłby się, gdyby Tylin przekupiła panią Anan i Enid albo oberżystkę, gdziekolwiek by się udał.Nie zdziwiłby się, gdyby Nynaeve i Elayne twierdziły, że on złamał jakąś umowę i zwolnił je tym samym z ich obietnic.A żeby te wszystkie kobiety sczezły!Na jednym ze stołów leżała duża paczka zdobnie opakowana w zielony papier.Zawierała czarno-złotą maskę orła oraz kaftan pokryty dopasowanymi piórami.I oprócz tego sakiewkę z czerwonego jedwabiu zawierającą dwadzieścia złotych koron oraz pachnący kwiatami liścik.“Kupiłabym ci kolczyk, prosiątko, ale zauważyłam, że nie masz przekłutego ucha.Każ to zrobić i sam kup sobie coś ładnego”.Omal znowu nie załkał.To on dawał kobietom prezenty.Świat stanął na głowie! Prosiątko? O Światłości! Po jakiejś minucie wziął jednak maskę, tyle mu była dłużna, przynajmniej za sam zniszczony kaftan.Kiedy wreszcie dotarł do małego ocienionego dziedzińca, gdzie spotykał się ze swymi towarzyszami co rano przy niedużej okrągłej sadzawce porośniętej liliami i pełnej białych ryb w jaskrawe kropki, znalazł Naleseana i Birgitte, którzy również byli już przygotowani do udziału w Święcie Ptaków.Tairenianin zadowolił się prostą zieloną maską, za to Birgitte miała na twarzy masę żółto-czerwonych piór zwieńczonych pióropuszem, spod której wyzierały rozpuszczone luźno włosy na całej długości ozdobione pojedynczymi piórkami, do tego ubrała suknię z szerokim żółtym pasem, przezroczystą pod czerwonymi i żółtymi piórami.Nie odkrywała aż tak wiele jak suknia Riselle, ale przy każdym ruchu zdawało się, że zaraz pokaże.Mat w życiu by nie pomyślał, że Birgitte też włoży suknię tak jak inne kobiety.- Czasami zabawnie obserwować, jak się na ciebie patrzą-powiedziała, dźgając go pod żebra, kiedy skomentował jej suknię.Taki sam szeroki uśmiech mógłby mieć na twarzy Nalesean mówiący, że podszczypywanie posługaczek jest zabawne.- Jest tego dużo więcej niż nosili tancerze piór, ale nie dosyć, by krępowało to ruchy, w każdym razie nie sądzę, byśmy musieli poruszać się szybko po tej stronie rzeki.-W głowie zagrzechotały mu kości.- Co cię zatrzymało? - mówiła dalej.- Mam nadzieję, że nie kazałeś nam czekać, bo chciałeś połaskotać jakąś ładną dziewczynę.Mat miał nadzieję, że się nie zaczerwienił.- Ja.- Nie był pewien, z jakiej wymówki powinien skorzystać, ale w tym momencie na dziedziniec weszło pół tuzina mężczyzn w upierzonych kaftanach, wszyscy z tymi wąskimi mieczami przy biodrach, a każdy bez wyjątku miał na twarzy zdobną maskę z kolorowym czubem i dziobem, reprezentującą ptaka, jakiego nie widziały ludzkie oczy.Wyjątek stanowił Beslan, który wymachiwał swoją maską, trzymając ją za przymocowaną do niej wstążkę.- O krew i przeklęte popioły, a co ten tutaj robi?- Beslan? - Nalesean ułożył dłonie na rękojeści miecza i z niedowierzaniem pokręcił głową.- No jakże, a żeby mi dusza sczezła, on powiada, że chce spędzić święto w twoim towarzystwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]