[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bo tak powinniśmy wyglądać - rzekł Senpat Sviodo, kiedy Marek zwrócił na to uwagę.- W ciągu tych ostatnich paru lat przynajmniej w takim samym stopniu jak akritai Imperium zagradzaliśmy drogę Yezda i byliśmy tarczą Videssos.Wierz mi, nie to chcieliśmy robić, lecz mieszkając w tym miejscu, które Phos wybrał dla swych książąt na tym świecie, nie mieliśmy wyboru.Wzruszył ramionami, a potem mówił dalej: - Moi rodacy opowiadają baśń o małym skowronku, który usłyszał, że niebo ma właśnie runąć.Odwrócił się na grzbiet i wyciągnął łapki do góry, by je złapać.„Więc stałeś się teraz drzewem?" zapytały go inne zwierzęta.„Nie", odpowiedział, „jednak muszę robić wszystko, co w mojej mocy".I tak jak on robił, tak i my robimy.Tak jak na powitanie Onomagoulosa, tak i teraz armia przygotowała się, by uczcić Gagika Bagratouniego.Kiedy generał podjeżdżał na dereszowatym ogierze, Skaurus stwierdził, że jest pod wrażeniem jego powierzchowności.Jeśli Cezar był drapieżnym ptakiem, ludzkim wyobrażeniem rzymskiego orła, to Gagik Bagratouni był lwem.Jego śniada skóra, grzywa kruczoczarnych włosów i gęsta, ciemna broda, zakrywająca niemal po same oczy jego szeroką twarz o wystających kościach policzkowych, wystarczały same w sobie, by stworzyć takie wrażenie.Pewne spojrzenie tych oczu, oczu myśliwego, potęgowało to wrażenie, tak samo jak czynił to jego silny nos - był grubszy i bardziej mięsisty od typowego, garbatego videssańskiego nosa, lecz nie mniej władczy.Nawet dosiadał swego konia w sposób zwracający uwagę, jakby pozując do posągu jeźdźca, lub, co bardziej prawdopodobne, jak gdyby pławiąc się w świadomości, że spoczywa na nim tak wiele oczu.Bagratouni, wciąż z taką samą, niewzruszoną postawą, mijał oddział po oddziale.Dla żołnierzy jedynym dowodem, że jest świadom ich obecności, był błysk, z jakim jego oczy przebiegały ich szeregi, i niemal niedostrzegalne skinienie głowy, jakim witał każdego z dowódców.Sam Mavrikios nawet w przybliżeniu nie zachowywał się tak wyniośle, lecz dla nikogo nie ulegało wątpliwości, że Gagik Bagratouni nie ma zamiaru wywyższać się nad Imperatorem, a tylko postępuje tak, jak zawsze zwykł postępować w takich przypadkach.Kiedy zbliżył się do Rzymian, ustawionych obok halogajskich gwardzistów Imperatora, jego krzaczaste brwi uniosły się - dotychczas nie miał okazji widzieć żołnierzy takich jak oni.Przyjrzał im się taksujące, badając wzrokiem ich ekwipunek, postawę, twarze.Bez względu jednak na to jak ich osadził, nie pokazał tego po sobie.Lecz kiedy zobaczył Senpata i Nevratę Sviodów stojących razem z rzymskimi oficerami, jego posępne rysy rozjaśniły się w pierwszym uśmiechu, jaki Skaurus ujrzał na jego twarzy.Zakrzyknął coś we własnym języku.Jego głos, basowy ryk, pasował do całej reszty jego postaci.Senpat odpowiedział w tej samej mowie; choć zupełnie jej nie znając, Marek zdołał wyłowić kilkakrotnie powtórzone nazwisko „Sviodo".Gagik Bagratouni zawołał coś znowu, potem zeskoczył z konia i zamknął Senpata Sviodo w niedźwiedzim uścisku, całując go w oba policzki.To samo uczynił z Nevratą, czerpiąc jednak z tego zupełnie odmienny rodzaj przyjemności.- Syn Sahaka Sviodo! - powiedział w ochryple akcentowanym videssańskim, przechodząc na ten język z uprzejmości dla stojących w pobliżu Rzymian - i na dodatek z tak uroczą panną młodą! Macie szczęście, oboje! Sahak był wielką znakomitością; nikt tak jak on nie potrafił pociągnąć Yezd za brodę; tak, i Imperatora również, gdy wetknął ją w nasze sprawy.Masz całkiem te same rysy - znałem go dobrze.* - Chciałbym móc powiedzieć to samo - odpowiedział Senpat.- Zmarł, zanim wyrosła mi broda.- Tak, słyszałem, i wielka to szkoda - rzekł Bagratouni.- Teraz musisz mi powiedzieć - kim są ci dziwni ludzie, z którymi podróżujesz?- Czy zauważyłeś, drogi Skaurusie - mruknął Viridoviks - że każdy z tych vaspurakańskich włóczykijów, gdy tylko spojrzy na ciebie i twoich ludzi, natychmiast stwierdza, że śmiesznie wyglądacie? Moim zdaniem to prawie grubiaństwo.- Prawdopodobnie najpierw dostrzegają ciebie - wtrącił Gajusz Filipus, ściągając na siebie wściekłe spojrzenie Viridoviksa.- Wystarczy, wy dwaj - przerwał im Marek.Być może na szczęście, Gal i centurion woleli kłócić się po łacinie i Vaspurakańczycy nie mogli ich zrozumieć.Skaurus powiedział Bagratouniemu, jak się nazywają, przedstawił niektórych ze swych oficerów i, jak to wielokrotnie czynił dotychczas, wyjaśnił pokrótce, w jaki sposób przybyli do Videssos.- To zupełnie zdumiewające - rzekł Gagik Bagratouni.- Ty.wy wszyscy.- wylewnym gestem objął wszystkich, których przedstawił mu trybun - musicie przyjść do mnie dziś wieczorem na kolację i opowiedzieć mi dokładniej swoją historię.Chętnie wysłuchałbym jej teraz, ale za mną robi się tłoczno.Powiedział prawdę; procesja, którą prowadził, a którą tworzyli oficerowie jego kontyngentu oraz czołowi obywatele i wyżsi urzędnicy Amorionu, zatrzymała się w nieładzie, kiedy zeskoczył z siodła.Jej członkowie stali tu i tam albo siedzieli w siodłach czekając, by ruszył dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]