[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niestety, pobożne pragnienia wiernych, żeby ujrzeć ojca Inkwizytora w pełnym blasku, nie zostały całkowicie zaspokojone, ze względu bowiem na podeszły wiek i siły coraz bardziej nadwątlone padre Torquemada nie mógł już podróżować rycerskim zwyczajem.Wjechał do miasta we włoskiej karecie zaprzężonej w cztery białe konie, a ponieważ domownicy i rycerstwo ciasno ze wszystkich stron otaczali wolno toczący się pojazd, mało kto spośród tak licznie zgromadzonych tłumów zdołał dojrzeć twarz Wielkiego Inkwizytora.Fray Diego Manente, niedawno mianowany sekretarzem Królewskiej Rady Inkwizycyjnej, towarzyszył czcigodnemu ojcu.Padre Torquemada wydawał się bardzo znużony uciążliwą podróżą i raczej własnymi myślami pochłonięty aniżeli tym, co się działo dokoła, nie okazywał zainteresowania ani uroczystym powitaniem, ani rzeszami pospólstwa oczekującymi od niego błogosławieństwa.Minione lata nie oszczędziły ojca Torquemady.Bardzo się postarzał, zaostrzyły się rysy jego wychudzonej twarzy, skórę na niej, szczególnie na skroniach, miał przezroczystą i pożółkłą, pooraną zmarszczkami, wargi bezkrwiste, a głęboko zapadnięte oczy już bez dawnego blasku, znużone i coraz częściej nieobecne, jak gdyby zwrócone ku sprawom nie tego świata.Natomiast fray Diego, w przeciwieństwie do czcigodnego ojca, najżywiej przejęty był uroczystą chwilą.Jego również ubiegły czas znacznie odmienił, lecz ku męskiej dojrzałości, a nie ku kresowi życia posunął.Zmężniał i przytył, twarz miał nieporównanie pełniejszą niż dawniej, cokolwiek już nalaną, i mało co z jego skupionej powagi oraz z pełnego wewnętrznej godności opanowania przypominało młodzieńca, który jeszcze przed kilkoma laty dręczony był gwałtownymi niepokojami.Orszak Wielkiego Inkwizytora mijał właśnie pałac książąt Cornejo i zbliżał się do kościoła Santa Maria.Dzwony okolicznych świątyń, zwłaszcza od San Marcos, San Julian i z klasztoru sióstr hieronimek Santa Paula, potężnie i wieloma tonami huczały ponad tłumem wznoszącym entuzjastyczne okrzyki na cześć Jezusa i Przenajświętszej Panny Marii.Bracia dominikanie, zdążający w nieskończenie długim dwuszeregu, zaintonowali w tym momencie pobożny hymn i ich śpiew, łącząc się z okrzykami tłumu, szczękiem zbroi, tupotem kopyt końskich oraz biciem dzwonów, wysoko ponad tłum i domy się wznosił, zdając się tryumfem wiary sięgać aż nieba, rozpostartego w górze ogromnym błękitem.- Doprawdy - powiedział fray Diego mocnym, męskim głosem - trudno o widok bardziej budujący.Padre Torquemada podniósł znużone oczy.Tuż przy karocy jechał na ogromnym czarnym andaluzyjczyku, cały zakuty w zbroję, kapitan familiantów, pan don Lorenzo de Montesa.Jego to było zasługą, iż przed kilkoma miesiącami, podczas dłuższego pobytu w Toledo, wyszły na jaw rozwiązłe stosunki, jakie pan don Rodrigo de Castro utrzymywał potajemnie z pewną dziewczyną żydowską.Zhańbiwszy się tak niegodnie, został pan de Castro wyrokiem Świętego Trybunału szlachectwa oraz mienia pozbawiony i na dożywotnie wygnanie skazany, natomiast dowództwo po nim objął pan de Montesa, żaden bowiem spośród szlachetnie urodzonych domowników czcigodnego ojca nie dorównywał mu wiernością oraz czystością obyczajów.- Spójrz, ojcze - zawołał fray Diego - jak wielką powszechną cieszysz się u ludzi miłością!Padre Torquemada cofnął się w głąb karocy.- Tak - powiedział.Fray Diego zdążył się już oswoić z milczeniem, które ostatnimi laty coraz częściej wyrastało pomiędzy nim a czcigodnym ojcem.Zrazu w sobie doszukiwał się winy i nie znajdując jej, cierpiał.Od pewnego wszakże czasu dość mocno począł ufać swojej niedostępnej dla wątpliwości wierze, aby niestosowną pokorą gmatwać jasność sądzenia.Raczej więc podeszłemu wiekowi czcigodnego ojca przypisywał owe chwile zamyślenia oraz pewne zobojętnienie wobec spraw, które do niedawna nigdy dla niego obojętnymi nie bywały.Zresztą, mimo lat coraz większym ciężarem kładących mu się na ramiona, padre Torquemada, gdy zachodziła potrzeba działania, zachowywał tę samą co dawniej siłę umysłu i nieugiętą wolę.Głosiła nawet opinia, iż wobec odstępstw od wiary okazywał więcej nieprzejednanej surowości niż dawniej, i jeśli sam ze względu na słabnące siły musiał ograniczać swoje podróże - imię jego, otoczone podziwem i uwielbieniem, a także strachem i zaciekłą nienawiścią, istniało i czuwało wszędzie tam, gdzie żył człowiek.Fray Diego, od wielu lat towarzysząc codziennemu życiu czcigodnego ojca, w większym niż ktokolwiek inny stopniu zdawał sobie sprawę, w jakiej mierze ten wielki starzec swoją jakby z jednego kruszcu ukształtowaną osobowością przewyższał wszystkich współczesnych.Tak więc i tym razem padre Torquemada, jakkolwiek wydawał się szczególnie znużony, nie zawiódł wiary brata Diega.Ich Królewskie Moście bardzo dobrze się domyślały, co spowodowało przybycie Wielkiego Inkwizytora do Sewilli.Zarówno Król, jak Królowa umieli liczyć, więc nie wątpili, że godząc się na wypędzenie Żydów uzyskają ze skonfiskowanych majątków sumę wielekroć przewyższającą ofiarowywany okup.Niemniej królowa Izabela, powodowana względami miłosierdzia, gotowa była poprzestać na okupie i tak się już z tą myślą oswoiła, iż część owych żydowskich pieniędzy, które miały wpłynąć do skarbu, przeznaczała na morską wyprawę do Indii Zachodnich, od dawna i uporczywie, jako rokującą ogromne zyski, przedkładaną jej przez genueńczyka, niejakiego Cristobala Columba.Król Ferdynand ze swej strony, mniej od swej małżonki wrażliwy na moralne subtelności spraw politycznych, nie lekceważył wszakże opinii tych doradców, którzy dalej wybiegali myślą w przyszłość, przewidując, że na skutek wygnania ośmiuset bez mała tysięcy Żydów handel Królestwa może doznać poważnego wstrząsu i niemałego z biegiem czasu nadwątlenia.Tak przecież tę sprawę trzeźwo oceniając, nie mógł się równocześnie opędzić trosce, iż małodusznie rezygnuje z wielkiej idei katolickiego państwa, owej wyższymi racjami natchnionej myśli, która zarówno jemu, jak i Królowej przyświecała od chwili objęcia tronu połączonych królestw.W takiej to rozterce odkładał z dnia na dzień ostateczną decyzję, a ponieważ oczywistym było dla niego, czego się zechce domagać padre Torquemada, źle przyjął wiadomość o jego przyjeździe.Chłód, z jakim obie Ich Królewskie Moście przyjęły czcigodnego ojca, był szczególnie rażący w porównaniu z entuzjazmem, który towarzyszył jego wjazdowi do miasta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]