[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakże nie miałazamiaru powtarzać starych błędów.Wstała gwałtownie.- Więc nie mamy sobie już nic więcej do powiedzenia - rzekła lodowato, przygotowującsię do opuszczenia pokoju.Zatrzymała się na progu.- A tak przy okazji.Za tydzień mija terminnaszego zakładu.Poprosiłam już Thomasa, by przygotował zestawienie moich dochodów.Może spotkamy się w jego biurze dwudziestego piątego o.powiedzmy, jedenastej?Chad ledwie raczył skinąć głową.Zebrał swoje rękawiczki, kapelusz i laskę, i już byłgotów do opuszczenia domu przy Berkeley Square.Dziewczyna odprowadziła go do drzwi, agdy odsuwała się na bok, by go przepuścić, spojrzała na niego.Zobaczyła w jego oczachniczym niezmącony ból tak wyraznie, że miała ochotę wyciągnąć dłoń, by dotknąć jegoramienia.Nie dopuściła jednak do tego.Dłoń opadła jej bezwładnie do boku i zatonęła wfałdach sukni.Po wypowiedzeniu zdawkowego pożegnania, zamknęła drzwi.Reszta dnia upłynęła jej tak ponuro, jak to sugerowała pogoda.Odważyła się wymknąć zdomu na deszcz i udać do miasta tylko po to, by odkryć, że banki i kantory zamieniły się wdomy wariatów.Ledwo powstrzymywała się od zakrywania dłońmi uszu przed natarczywymigłosami wołającymi, by sprzedawać akcje, lub przynoszącymi kolejne złe wieści z frontu.W rzeczy samej, po miesiącach całkowitej beztroski, w Londynie zawrzało odgorączkowych przepowiedni klęski.W salonikach damy szeptały sobie na ucho onadchodzącej inwazji hord zdziczałych i opętanych żądzą Francuzów.W klubach panowiepotrząsali głowami nad katastrofą, którą przewidzieli już dawno.Panie Rushlake, wysławszy liścik z przeprosinami, że nie zjawią się na wieczorkukarcianym, spędziły spokojne popołudnie w domu.Zjawił się także John Weston, któregowizyty u Charity stały się już nieodłączną częścią każdego wieczoru.Przybył też sir George,by pogawędzić chwilę ze swoją narzeczoną.Liza uśmiechała się do siebie, widząc, że matkarumieni się jak młoda dziewczyna pod wpływem komplementów starszego pana.Nie lubiąc odgrywać roli przyzwoitki, Liza szybko przeprosiła towarzystwo i udała się doswojego gabinetu, by rozważyć wydarzenia dnia.Deszcz wystukiwał smutną melodię naparapecie i to jeszcze wzmogło jej zły nastrój.Właściwie niewiele było do rozważania.Poczynania Chada były tak dziwne, że nie była w stanie ich zrozumieć.Myśl o tym, że ladamoment może zostać aresztowany za kradzież była.no cóż, była nie do zniesienia.Jakudawało mu się zachować spokój w obliczu takiej katastrofy?Nie wiedziała właściwie nic o stanie jego majątku, była jednak pewna, że podobneoskarżenie będzie miało fatalne skutki.Przypomniała sobie nagle o jego obietnicy zatrudnieniaJohna Westona w Northumberland.Czy Chad będzie w stanie jej dotrzymać?A co z zakładem między nimi? Jeżeli on naprawdę stał na skraju bankructwa, to jakmogłaby odebrać mu jeszcze i Brightsprings? Zakładając, oczywiście, że wygra.A jak mogłaprzegrać, skoro Chad utopił większość swoich pieniędzy w akcjach rządowych? Wiedziała, żeto z pewnością nie przyczyniło się do powiększenia jego majątku.Teraz, gdy zewsządnadchodziły wiadomości o porażce Wellingtona, akcje będą spadać na łeb, na szyję.Zastanawiała się, co też on ma zamiar z tym zrobić?Odwróciła się wreszcie i zajęła papierami, które już od paru dni zalegały jej biurko.Najwyższy czas, by odsunęła swoje osobiste problemy na dalszy plan i wreszcie zajęła sięinteresami.Jednak umoczywszy pióro w kałamarzu, siedziała nadal nieruchomo, wpatrzonabezmyślnie w płomienie migoczące na kominku.Zmarszczyła brwi, gdy jej myśli powędrowały do Gilesa.Od lat był jej przyjacielem?Prawie od dzieciństwa.Zawsze przyjmowała za pewnik, że będzie go lubiła bez względu nanastrój i na co, jak bardzo będzie się jejnaprzykrzał stałymi oświadczynami.Zawsze bardzolubiła jego towarzystwo i z radością myślała o spotkaniach z nim.A jednak ostatniozauważyła, że oddalają się od siebie.Zdawała sobie sprawę, że jej nagła zmiana uczuć miałacoś wspólnego z Chadem.Do tej pory Giles zawsze starał się pomagać Chadowi w jegokłopotach.A teraz, zupełnie nagle, zmienił się nie do poznania.Była przekonana, że jegoniechęć i brak zaufania do Chada zaczęły się na długo przed tym, nim jego były służącypokazał mu puste pudełko po naszyjniku.Właściwie zaczęła przypuszczać, że pomimowcześniej okazywanych dobrych chęci Giles nigdy nie należał do przyjaciół ChadaLockridge a.A jeżeli dobrze się zastanowić, historyjka o służącym i drewnianym pudełeczkuzawierała zbyt wiele dziwnych zbiegów okoliczności.Chociaż w pokoju nie było zimno, dziewczyna zadrżała i wróciła do dokumentów.Pracatak bardzo jąpochłonęła, że gdy wreszcie podniosła znad niej wzrok, zobaczyła zezdziwieniem, że świece wypaliły się prawie do końca.Spojrzała na mały zegar stojący nabiurku.Dobry Boże, była już prawie północ! W rzeczy samej, lady Burnsall i Charity już kilkagodzin temu wsunęły nieśmiało głowy przez drzwi, by życzyć jej dobrej nocy.Liza odłożyławreszcie papiery na bok i wstała przeciągając się.Doszła do hallu i właśnie miała zacząć wchodzić na schody, gdy drgnęła pod wpływemnatarczywego pukania do drzwi.Ponieważ wszyscy służący już od dawna spali, szybkopobiegła otworzyć.Z zaskoczeniem patrzyła na zwalistą postać, która stała przed nią,ociekając deszczem.- Ależ, panie Rotschild.co pan tutaj.? To znaczy chciałam powiedzieć.niechże panwchodzi!- Topry wieczór, lady Elizabeth! - Nathan Rotschild wszedł do hallu i otrząsnął się niczymogromny mokry pies.Chmura kropelek wody uniosła się dokoła niego.- Wiem, sze to nietoprapora na skłatanie wisyt, ale mam wiatomości, które muszę pani natychmiast przekazać.- Ależ oczywiście - powiedziała zaskoczona.- Niechże mi pan pozwoli wziąć płaszcz.ikapelusz.- Nie, nie - zaprotestował.- Jestem za mokry, szepy wchocić do pani domu.Niech mi tylkopani pozwoli powiecieć.- Nonsens.- Dziewczyna energicznie zdjęła z niego przemoczony płaszcz i zaprowadziła godo pokoju.Tam posadziła go w fotelu tuż przed ogniem wesoło płonącym na kominku.- Możezadzwonię po herbatę dla pana? - zapytała.- A może trochę grzanego wina dobrze panu zrobi?- Nein, nein.dziękuję ci barco, moja droga, ale nie mokę zostać tu tak długo.- Zamachałgwałtownie pulchną dłonią.- Usiąć, proszę.Posłusznie przycupnęła na kanapce naprzeciw niego i spojrzała wyczekująco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]