[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Błysk jego oczu na moment odzwierciedlił głęboki połysk spoczywającego w pudełku rubinu.Stev bezwiednie wyciągnął ręce w stronę klejnotu.Avril poruszyła puzderkiem; rubin kusząco zamigotał.- Wspaniały, prawda? - odezwała się głosem miękkim ze wzruszenia, po czym obróciła rękę, ukazując wspaniały blask serca klejnotu, wyciętego w kształt róży.Gwałtownym ruchem wyjęła kamień i podała go mężczyźnie.- Dotknij go.Obejrzyj pod światło.Jest bez skazy.- Jak go dostałaś? - Rzucił jej podejrzliwe spojrzenie.Jego twarz wyrażała jednocześnie zazdrość, chciwość i podziw.Obiektem tego ostatniego był wyłącznie wpaniały klejnot, którego doskonałość właśnie badał.- Wierz mi lub nie, ale go odziedziczyłam.- Widząc jego podejrzliwą minę, Avril z wdziękiem oparła się o mały stolik, krzyżując ramiona na wspaniale uformowanych piersiach, i uśmiechnęła się szeroko.- Moja praprababka siedem pokoleń wstecz była członkiem grupy ZBO, która zbadała tę kulę błota.Shawa bint Faroud, jeśli chcesz znać jej panieńskie nazwisko.- Do licha! - Stev Kimmer nie zdołał ukryć zaskoczenia.- Co więcej - ciągnęła Avril, zadowolona z jego reakcji - mam jej autentyczne notatki.- Jak twojej rodzinie udało się przetrzymać to przez te wszystkie lata? Przecież to jest bezcenne!Avril uniosła niezwykle regularne brwi.- Prababka nie była głupia.Ta błyskotka nie jest jedyną rzeczą, którą przywiozła stąd, czy z innych planet, które badała.- Ale że przywiozłaś to ze sobą? - Kimmer starał się ze wszystkich sił, by nie zacisnąć palców wokół przecudnego klejnotu.- Jestem ostatnia z rodu.- To znaczy, że możesz ubiegać się o przyznanie ci części tej planety jako bezpośredniej potomkini członka ZBO? - Stevovi aż śmiały się oczy na myśl o takiej możliwości.Avril, widząc, że nic nie zrozumiał, gniewnie pokręciła głową.- W ZBO cholernie dobrze pilnują, żeby to nie mogło się zdarzyć.Shawa wiedziała o tym.Wiedziała też, że prędzej czy później ta planeta zostanie udostępniona do kolonizacji.Rubin i jej notatki - Avril zrobiła dramatyczną przerwę - były przekazywane z pokolenia na pokolenia.A teraz ja, razem z notatkami, znajduję się na orbicie Pernu.Stev Kimmer przyglądał jej się przez dłuższą chwilę.Potem Avril wyciągnęła rękę i odebrała mu klejnot, bawiąc się nim od niechcenia, obserwowana przez zdenerwowanego mężczyznę.- No więc, chcesz uczestniczyć w moim planie? - zapytała.- Podobnie jak moja ukochana i przewidująca antenatka, nie mam najmniejszego zamiaru siedzieć na końcu galaktyki, na planecie siódmej ważności.Stev Kimmer zmrużył oczy i wzruszył ramionami.- Czy ktokolwiek widział rubin?- Jeszcze nie.- Jej uśmiech był przebiegły i zły.- Jeśli mi pomożesz, nikt nie musi go oglądać.Zanim Stev Kimmer opuścił w pośpiechu jej kabinę, by udać się na pokład startowy, Avril była pewna jego uczestnictwa.Teraz musiała tylko znaleźć okazję do rozmowy z Nabhi Nabolem.Kenjo Fusaiyuko zesztywniał, czując wstrząs wahadłowca wchodzącego w atmosferę.Admirał, usadowiony między Kenjo a Jiro Akamoto, drugim pilotem, pochylił się niecierpliwie do przodu, naprężając pasy bezpieczeństwa i uśmiechając się w oczekiwaniu.Kenjo również pozwolił sobie na uśmiech, potem jednak jego twarz znów stała się nieprzenikniona.Wszystko szło zbyt dobrze.Nie było żadnych kłopotów z procedurą końcowego odliczania.Pomimo piętnastu lat bezczynności wahadłowiec Eujisan spisywał się bez zarzutu.Osiągnęli doskonały kąt wejścia i powinni bezbłędnie wylądować w miejscu, które, zgodnie z danymi z sondy, było tak płaskie, jak to tylko możliwe w przypadku naturalnego terenu.Kenjo zawsze martwił się o nieprzewidziane komplikacje.Przyzwyczajenie to uczyniło go jednym z najlepszych pilotów transportowych Floty Sektora Łabędzia, gdyż tych kilku wypadków, w których uczestniczył, w żaden sposób nie mógłby przewidzieć.Przeżył tylko dlatego, że niezależnie od wymyślania ewentualnych awarii, zawsze był gotów na wszystko.Lądowanie na Pernie miało być inne.Nikt poza Zespołem Badawczo-Oceniającym, od dawna nie istniejącym, nie postawił stopy na tej planecie.A wedle oceny Kenjo, grupa ZBO nie spędziła na Pernie wystarczająco dużo czasu, by móc wydać adekwatną opinię.Tuż obok Jiro mruczał pod nosem pokrzepiające dane podawane przez aparaturę.Wkrótce obaj piloci poczuli opór towarzyszący dalszemu zagłębianiu się wahadłowca w atmosferę.Kenjo zacisnął palce na drążku sterowym, zapierając się stopami w podłogę, a plecami w oparcie fotela.Życzył sobie, żeby admirał uczynił to samo; czyjś oddech na karku w takiej chwili bardzo go rozpraszał.Jak temu facetowi udało się znaleźć tyle luzu w pasach bezpieczeństwa?Kadłub wahadłowca rozgrzewał się coraz bardziej, ale wewnątrz panowała stała temperatura.Kenjo rzucił okiem na mały ekran.Pasażerowie spisywali się dobrze, żaden fragment ładunku nie przesunął się w mocowaniach.Przeleciał wzrokiem ciąg cyfr, sprawdzając stan i zachowanie swojego statku.Następna wibracja była dużo mocniejsza, ale tego właśnie się spodziewał.Ileż to już razy przebijał ochronne warstwy gazów na setkach światów, wślizgując się w atmosferę jak nóż do papieru między dwie strony koperty, jak mężczyzna w ciało ukochanej kobiety?Znajdowali się nad zaciemnioną półkulą; jeden księżyc rzucał jasną poświatę na ciemne masy lądu.Pędzili w stronę dnia ponad rozległymi morzami Pernu.Sprawdził wysokość wahadłowca.Znajdowali się dokładnie nad celem.Pierwsze lądowanie na Pernie po prostu nie mogło być doskonałe.Coś musiało się nie udać albo zachwiana zostanie jego wiara w prawdopodobieństwo.Kenjo przesunął wzrokiem po pulpicie, szukając jakiejś zdradliwej czerwieni, jakiejś połyskującej żółto lampki awaryjnej.Jednak wahadłowiec nadal nurkował po skosie w dół.Krople potu spływały Kenjo wzdłuż kręgosłupa, zraszały brwi ukryte pod hełmem.Jiro, siedzący obok, wyglądał na całkowicie spokojnego, ale przygryzał nerwowo dolną wargę.Widząc to Kenjo odwrócił głowę, nie chcąc, by wyraz jego twarzy zdradził satysfakcję, jaką odczuł na myśl, że jego kolega również jest niespokojny.Oddech admirała Bendena stawał się coraz bardziej przyspieszony.Czy stary człowiek może umrzeć z radości? Kenjo poczuł nagły paroksyzm paniki.Tak, to możliwe.Wahadłowiec wyląduje bezpiecznie, ale admirał Benden umrze na progu ziemi obiecanej.Tak, to będzie defekt tej podróży.Błąd człowieka, nie awaria maszyny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]